Policja już przyjeżdżała do mieszkania na Osiedlu 60 – lecia 1 B, gdy mieszkańcy zgłosili, że słyszą jak ktoś nadużywa przemocy, najprawdopodobniej wobec właścicielki. Interweniowała też Straż Pożarna po tym, jak w mieszkaniu ktoś zasnął z papierosem. Do tego sąsiedzi skarżą na trwające do białego rana imprezy. Nie chcą się ujawniać, bo boją się zemsty. Zastrzeżenia do sąsiadów ma co najmniej kilka rodzin, z dwóch klatek.
- Na stałe mieszka tam jedna osoba, ale bardzo często schodzi się więcej i organizowana jest popijawa – mówi jedna z mieszkanek bloku przy Osiedlu 60 – lecia 1. – Imprezy potrafią kończyć się o 8., 9 rano. Na pewno jest alkohol, bo krzyczą, wyzywają, po prostu urządzają sobie w mieszkaniu melinę i miejsce schadzek.
Zdycha we własnym brudzie
Mieszkańców bulwersują nie tylko libacje do rana. Zapewniają i udowadniają wykonanymi zdjęciami, że „kłopotliwa sąsiadka” zamiast wyprowadzać swojego psa na trawnik przed blok, wypuszcza go na balkon.
- Latem fetor jest tak nieznośny, że nie można uchylić okna. Taka sytuacja trwa już od 3 lat – mówi kobieta. – Odchody gromadzone są na balkonie nawet przez kilka dni. Potem ktoś przychodzi i spycha je z drugiego pietra na trawnik. Widziałam na własne oczy, jak to robią. Pies jest stary, głuchy, ale przede wszystkim zaniedbany. Powinien być dawno oddany do schroniska, bo w tym domu zdechnie we własnym brudzie.
Ktoś inny informuje nas przez domofon, że fetor dotyczy nie tylko tego, co gromadzi się na balkonie.
- Wystarczy, że otwierają drzwi do domu, robi się jakiś przeciąg i ten cały zaduch, smród wpada do naszego mieszkania – mówi kobieta. – Trudne jest życie z takimi sąsiadami.
W klatce 1 B cztery lokale są puste. Jeden niedawno ktoś kupił, ale po kilkunastu dniach wystawił znowu na sprzedaż.
- Ludzie nie chcą tutaj mieszkać, uciekają i wcale im się nie dziwię – komentuje mieszkanka bloku. – Sąsiadka miała zawsze na balkonie piękne kwiaty. Musiała je zlikwidować, bo nie była w stanie wychodzić na balkon, żeby je podlewać, tak śmierdziało. Nie wiem, czy ktoś w Starogardzie Gd. żyje w takich warunkach. Jesteśmy kompletnie bezsilni, bo nie mamy żadnej możliwości wpływu na tych ludzi. Byłam nawet w Sanepidzie. Powiedzieli, że ten smród nie jest trujący. I to by było na tyle.
Fetor jest, pomocy brak
Mieszkańcy interweniowali już na policji, w straży miejskiej, w spółdzielni i schronisku dla zwierząt.
- Na policji powiedziano, że to nie jest sprawa dla nich i że mamy zgłosić problem do administracji – mówi jedna z kobiet. - Pisaliśmy skargi, jednak bez rezultatów. Mówią, że takim psem powinno zająć się schronisko. A w schronisku, mówią, że nic nie mogą zrobić sami. Skoro ten smród nie roznosi zarazków i nikt nie może interweniować, to ja kupię kilka świń i będę je hodowała na balkonie. Wychodzi na to, że wszystko będzie zgodnie z prawem.
- Sprawa jest nam dobrze znana, mieszkańcy interweniowali u nas ok. miesiąc temu – mówi Anna Zając ze starogardzkiego schroniska dla zwierząt. – Nie możemy od tak wejść do czyjegoś mieszkania. Nie mamy takiego prawa. Kiedy zadzwoniliśmy otworzono nam drzwi i poinformowano, że psa nie ma.
Odwiedziliśmy „kłopotliwego” sąsiada z pytaniem o powód trzymania zwierzęcia w domu. Odpowiedź: pies w domu jest, ale odchodów na balkonie nigdy nie było. Chwilę potem zostaliśmy postraszeni policją.
Z kolei w spółdzielni dostaliśmy nieoficjalne informacje, że właścicielka od wielu miesięcy zalega z opłatami i w chwili obecnej ważą się dalsze losy jej pobytu w lokalu.
- Tę sprawę poruszał także prezes Wrzesiński podczas majowego spotkania z mieszkańcami – mówi jedna z kobiet. – Wtedy przekonywano nas, że sprawa jest w sądzie i najprawdopodobniej zakończy się eksmisją. Ale do dzisiaj nic w tej sprawie się nie zmieniło.
Reklama
Balkonowy smród i alkoholowe libacje - mieszkańcy czekają na eksmisję kłopotliwego sąsiada
STAROGARD GD. Pies zamykany na balkonie jednego ze starogardzkich budynków zostawia po sobie fetor, którego mieszkańcy nie są w stanie znieść. Skarżą się, nie tylko na psa. Mówią, że zza ściany sąsiadów słychać dźwięki trwających do rana imprez, a nawet bijatyk. Interweniowali już na policji, w spółdzielni, a nawet schronisku. Bez skutku.
- 27.08.2010 00:00 (aktualizacja 21.08.2023 21:51)
Napisz komentarz
Komentarze