14 września 2007 r. Joanna B. trafia z rodzinnej Łeby do Kocborowa. Zarzut - popełnienie przestępstwa art. 148 § 1 Kodeksu Karnego – zabójstwo. Kobiecie nigdy nie udowodniono winy, śledztwo zostało umorzone ze względu na stan oskarżonej.
- Gdy trafiłam tutaj, byłam załamana – przypomina kobieta. - Spałam 7 dni, miałam żółtaczkę, fizjologicznie byłam wycieńczona – mówi Joanna B.
Proces pochopny, 48 - godzinny
W rodzinnej Łebie Joanna B. była muzykoterapeutą, członkiem Stowarzyszenia Autorów Polskich, pracowała w Centrum Myśli Twórczej i Terapii Życiowej, prowadziła galerię.
- Długo by opowiadać, ile zdarzeń losowych spowodowało, że znalazłam się tutaj – tłumaczy kobieta. - Rozwód, śmierć mojego partnera, z którym prowadziłam galerię, stosunki rodzinne. Wychowywałam samotnie trójkę dzieci, obecnie w wieku 18, 15 i 5 lat. W międzyczasie wydarzył się tragiczny, nieszczęśliwy wypadek, w wyniku którego zmarł mój ojciec. Mam na to dowody. Proces był przeprowadzony w sposób pochopny, 48-godzinny. W oskarżeniu są duże niejasności.
Dzisiaj, po trzech latach od tamtych wydarzeń stan psychiczny Joanny nie uległ zmianie – tak twierdzą lekarze. Biegli rozpoznali u niej zaburzenia schizoafektywne i z taką diagnozą osadzili ją w szpitalu, gdzie przebywa do dnia dzisiejszego. Z punktu widzenia prawa ma sądownie orzeczoną internację. Co pół roku o jej dalszym losie decydują lekarze i sąd. W przypadku poprawy wyjdzie na wolność. Jeśli lekarze nie zaobserwują znaczącej zmiany może spędzić w szpitalu resztę życia.
- Kierownik zakładu zamkniętego, w którym wykonuje się środek zabezpieczający przesyła do sądu opinię o stanie zdrowia sprawcy umieszczonego w tym zakładzie i o postępach w leczeniu lub terapii – mówi Katarzyna Skoworotko z Kancelarii Prawniczej Vindex w Tczewie. - Opinię taką obowiązany jest przesłać bezzwłocznie, jeżeli w związku ze zmianą stanu zdrowia sprawcy uzna, że jego dalsze leczenie i pozostawanie w zakładzie nie jest konieczne.
Przez trzy lata takiej opinii pacjentka nie dostała. Joanna B. twierdzi, że w szpitalu jest trzymana niesłusznie.
Leki za paragraf
Kobieta mówi, że internacja to dla niej i innych pacjentów niepisana kara śmierci. Mając więzienny wyrok, można odliczać dni do wyjścia na wolność. Internacja to więzienie bez krat, funkcjonariusza z pałką i wyznaczonych godzin spacerów.
- Z internacją jest paradoks – mówi Jarosław K., który pomaga Joannie wyjść na prostą. - Teoretycznie zależy od stanu zdrowia a praktycznie może trwać w nieskończoność, jak dożywocie. Nie ma prawa do przepustek, nie ma prawa do warunkowego zwolnienia, nie ma instytucji, która jest „właścicielem” przebywających na internacji. Nawet recydywiści są w lepszej sytuacji.
Joanna dostaje leki, zgodnie z paragrafem 148, takie jakie podaje się najgorszym przestępcom. Klozapol pacjenci nazywają w szpitalu „lekiem ostatniej szansy”.
- Dostaję środki nasenne nawet, gdy nie mam problemów ze snem. Zasypiam nawet na dyżurach – mówi Joanna B. - Przez źle opisany akt oskarżenia, wykreowano straszne przestępstwo. W związku z tym pani doktor leczy mnie na to straszne przestępstwo i tak mnie traktuje. Dostaję jakieś leki „za paragraf”, najwyższe dawki, po których zaczęłam ślepnąć, puchnąć, zaczęło mnie paraliżować.
Pacjentka zapewnia, że prośby do lekarzy o zmianę leków, nigdy nie były wysłuchiwane. Uważa, że z biegiem czasu zaczęła być traktowana jak intruz, który podważa sztukę lekarską i kwestionuje orzeczenie sądowe o umieszczeniu jej w szpitalu.
- Pisma, prośby o wypuszczenie rozpoczęły się w lutym 2010 r. – mówi Jarosław K. - Marzena czuje się pokrzywdzona z powodu pomyłki i manipulacji w oskarżeniu, z powodu złej diagnozy, z powodu złego leczenia, niesłusznej izolacji, zatruwania lekami, zastraszania, szykanowania i molestowania psychicznego.
Zastraszanie miało zacząć się kiedy pacjentka zaczęła dopytywać się o możliwości opuszczenia szpitala.
- Gdy mama przyjechała się dowiedzieć, kiedy może mnie zabrać lekarka powiedziała: Nigdy pani córki nie zobaczy – przypomina Joanna B.
Zaczęła tworzyć
Jak mówi, Joanna, jej profesja nie pozwoliła jej usiedzieć w miejscu. Zaczęła nie tylko dociekać w sprawie ograniczenia swojej wolności, ale także tworzyć poezję. W końcu wydała w szpitalu własny tomik wierszy, miała także wieczorek poetycki, taki na wolności. Wkrótce potem lekarze wydali opinię w sprawie jej zdrowia.
- Pacjentka na ogół spokojna, okresowo we wzmożonym napędzie, wypowiada się spontanicznie, bez rozkojarzenia, często pyta o wypis do domu – takie słowa na temat stanu zdrowia Joanny B. przytacza z opinii lekarskiej wydanej przez lekarzy z Kocborowa Jarosław K. - Kwestionuje zasadność orzeczenia sądowego, świadczące o braku krytycyzmu, całkowitej nieakceptacji. W stosunku do lekarzy jest podejrzliwa, nieufna, nie informuje o dokumentach, jakie otrzymuje np. z Ośrodka Pomocy Społecznej. Kilka miesięcy temu prowadziła gimnastykę w oddziale, brała udział w zajęciach terapii zajęciowej, a sposób w jaki w nich uczestniczyła miał charakter raczej demonstracyjny – cytuje Tomasz Laskowski.
Objawy typowe dla chorego?
Joanna B. uważa, że podane przez lekarzy argumenty nie są świadectwem na istnienie choroby psychicznej.
- Jako jedyna pacjentka oddziału Joanna dostała prawo do chodzenia do pracy, do dentystki – mówi Jarosław K.
- Tu jest kaplica, przychodzą ludzie z całej parafii. Ja tez uczestniczę w niedzielnej mszy świętej – tłumaczy Joanna B. - Nikogo nie napadam.
- Każdorazowo pobyt osoby w zakładzie zamkniętym powinien być ograniczony do minimum, ponieważ stanowi on ograniczenie praw i wolności – art. 31 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej w związku z art. 4 Kodeksu karnego wykonawczego – przypomina Katarzyna Skoworotko z kancelarii Vindex.
Kilkunastomiesięczna walka o wolność Joanny B. odniosła pierwszy skutek. Po ostatniej opinii lekarzy z Kocborowa, Sąd Rejonowy w Starogardzie Gd. powołał dwóch biegłych na dodatkowe, jednorazowe przebadanie kobiety.
Chodzi mi o dziecko, od 2 lat syn tutaj się ze mną spotyka – mówi Joanna B. - Ja walczę o dziecko. Jestem odpowiedzialna za niego. Synek płacze, dopytuje, kiedy wrócę do domu.
"Nie rokuje po wyjściu na wolność"
W szpitalu z sądowym orzeczeniem internacji jest ok. 160 osób. Krzysztof Kołcz, zastępca dyrektora ds. lecznictwa szpitala w Kocborowie nie chce komentować przypadku konkretnego pacjenta, w tym wypadku Joanny. Odnosi się do ogółu.
- Jeżeli pacjentka czuje się źle traktowana przez danego lekarza może zwrócić się do mnie czy do sądu o zmianę oddziału – wyjaśnia zastępca dyrektora. – Takich przypadków mamy rocznie kilka. Może być tak, że pacjent jest agresywny, albo nawet, że zakocha się w swoim lekarzu. Może być też tak, że oskarża lekarza o zmowę z sędzią bądź prokuraturą. Współpraca jest wtedy niemożliwa. Pacjent może zmienić szpital i nie ma z tym większego problemu.
W kontekście opinii lekarskiej wydanej pacjentce, dyrektor z całą pewnością stwierdza, że wymienione objawy wymagają leczenia szpitalnego.
Internacja trwa do momentu, w którym można stwierdzić, iż stały pobyt na wolności nie stwarza zagrożenia dla otoczenia – mówi Krzysztof Kołcz. – Sprawdzić mogą to tylko lekarze. Oceniają stan psychiczny, krytycyzm i szanse na to, czy pacjent będzie kontynuował leczenia na wolności.
Zdaniem lekarza takich szans w opisanym przypadku nie ma.
- Zaburzenia schizoafektywne mają to do siebie, że prawie zawsze powracają, nawet bardziej gwałtownie niż za pierwszym razem – mówi zastępca dyrektora szpitala. – W przypadku braku krytycyzmu , braku akceptacji choroby, nie widać szans, że pacjent będzie kontynuował leczenie na zewnątrz. W tym wypadku leczenie musi być systematyczne. Jeżeli odstawi leki, prawdopodobieństwo zachorowania wynosi ok. 90 %.
Lekarz zaprzecza, aby wymieniane przez pacjentkę objawy, mogły być wynikiem nawet tak silnego leku jak Klozapol. Nie dziwi go jednak stwierdzenie, że pacjenci przebywający w szpitalu na internacji mają gorzej niż więźniowie.
- Rzeczywiście prawa pacjentów w leczeniu chorób psychicznych są ograniczone zwłaszcza w przypadku przepustek, których nie ma – wyjaśnia Krzysztof Kołcz. – Strasznie trudno udowodnić jest sądowi, że pacjent, który jest u nas spokojny, nadal będzie spokojny jak wróci do miejsca zamieszkania. Przepustka pozwoliłaby to sprawdzić.
Sprawą zajął się Tadeusz Pepliński, prezes Stowarzyszenia Bezprawiu i Korupcji Stop.
Imiona i inicjał pacjentów szpitala zostały zmienione.
Reklama
Pacjentka z „wyrokiem” - skarży się, że jest niesłuszne przetrzymywana: „żyję jak z dożywotnia karą”
POMORZE. Pacjenci z decyzją o internacji sądowo – psychiatrycznej, mówią że żyją jak z karą śmierci, choć wyroku w rzeczywistości nie ma. Joanna B. od 3 lat przymusowo przebywa w Szpitalu dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Starogardzie Gd. Jej zdaniem niesłusznie. Mówi, że w tym czasie była szykanowana, zastraszana i molestowana psychicznie. Dyrekcja szpitala twierdzi, że kobieta nie może opuścić szpitala, bo nie widać szans, aby kontynuowała leczenie na zewnątrz.
- Karol Uliczny, AC
- 04.09.2010 00:00 (aktualizacja 09.08.2023 23:33)
Data dodania:
04.09.2010 00:00
KOMENTARZE
Autor komentarza: agataTreść komentarza: "Nową przypowieść Polak sobie kupi, Że i przed szkodą, i po szkodzie głupi." autor: Jan Kochanowski. Ciągle na czasie i czuję, że aktualne będzie do końca swiata.Data dodania komentarza: 29.10.2024, 11:44Źródło komentarza: Skrzywdzeni pracownicy wnoszą pozwy przeciw PKP Cargo. Pierwszymi zwalnianymi kolejarzami są ci należący do związku „Solidarność”!Autor komentarza: buźkaTreść komentarza: Ja tu widzę faszystowskie świnie przy korycie. Nic więcej.Data dodania komentarza: 28.10.2024, 21:54Źródło komentarza: Promocja książki dr. Mateusza Kubickiego pt. "Okupacja niemiecka w powiecie starogardzkim w latach 1939–1945"Autor komentarza: agataTreść komentarza: Rączki poobcinać a nie że teraz za nasze pieniądze dlej będą nic nie robic tylko spać i jeśćData dodania komentarza: 28.10.2024, 11:34Źródło komentarza: Policjanci zatrzymali włamywaczy, którzy trzykrotnie okradli niezamieszkały budynek w TczewieAutor komentarza: tutamTreść komentarza: Jeśli co roku ze wszystkich szkół średnich w Starogardzie na studia do Gdańska wyjeżdżają prawie wszyscy maturzyści i po skończeniu studiów już nie wracają, to niestety może tak być.Data dodania komentarza: 28.10.2024, 00:20Źródło komentarza: Starogard się wyludnia?! Z roku na rok miasto liczy coraz mniej mieszkańcówAutor komentarza: tutamTreść komentarza: Dlaczego osoby z marginesu noszą dziś bejsbolówki albo kaptury? Skąd ta wieśniacka hip-hopowa moda?Data dodania komentarza: 27.10.2024, 23:36Źródło komentarza: Ukradł 100 metrów kabla z budowy. Złodziej stanie przed sądemAutor komentarza: tutamTreść komentarza: Dziwnie działają narkotyki, że skakanie po dachu aut jest takie kuszące i atrakcyjne. Pewno siada psychika młodego człowieka, gdy widzi, że prawie każdy pracujący ma dziś samochód, a ja nie.Data dodania komentarza: 27.10.2024, 23:34Źródło komentarza: [NAGRANIE Z MONITORINGU] Młody nabuzowany mężczyzna skakał po dachu auta na starogardzkim Rynku
Reklama
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze