Do redakcji "Gazety Kociewskiej" zgłosili się czytelnicy – mieszkańcy ul. Andersa w Starogardzie Gd. Ich domy zostały zalane podczas potężnej ulewy, która przeszła przez miasto 6 sierpnia.
- W garażu miałem wtedy 45 cm wody – wspomina Grzegorz Strzelczyk. – Straż pożarna przyjechała i wypompowała wszystko, jednak do tej pory śmierdzi w tym pomieszczeniu fekaliami. Sąsiad mieszka na parterze i jemu woda zniszczyła niemal całe mieszkanie.
Mieszkańcy relacjonują, że ulewa przyszła nagle, w nocy. Nikt nie spodziewał się tak wielkich szkód.
- Najpierw pomyślałem o sąsiedzie, który mieszka bardzo nisko i pobiegłem go obudzić. Początkowo wydawało się, że woda podchodzi powoli – wyjaśnia Grzegorz Strzelczyk.- Poszedłem się spokojnie ubrać. Gdy ponownie zszedłem do piwnicy ledwie zdołałem wyprowadzić samochód, chwilę później mogłoby być już za późno.
Podobne problemy miał brat pana Grzegorza, Arkadiusz Strzelczyk. Twierdzi, że tylko, dzięki błyskawicznej interwencji straży pożarnej sytuację udało się opanować.
Woda podeszła na wysokość 45 – 50 cm – dodaje Arkadiusz Strzelczyk.- Gdyby kanaliza nie wybiła, nic by nie zostało zalane... Szkód byłoby znacznie mniej. Wystarczyłaby lepsza współpraca między firmą a mieszkańcami.
Mieszkańcy twierdzą, że winę ponosi w całości firma, która nie sprawdza systematycznie drożności rur oraz nie kontroluje i nie walczy z osobami, które nielegalnie do kanalizacji się podłączają.
Bezpodstawne żądania
Urząd Miasta, jak czytamy w piśmie skierowanym do Star-Wiku już 11 sierpnia, w związku z licznymi interwencjami mieszkańców, których posesje i budynki zostały zalane cofającymi się ściekami z przepełnionej kanalizacji sanitarnej w trakcie obfitych opadów deszczu, zwrócił się do przedsiębiorstwa o przeprowadzenie doraźnej kontroli i podjęcie natychmiastowych, skutecznych działań zmierzających do usunięcia nielegalnych podłączeń lub wyprowadzeń. Pod dokumentem podpisał się Wojciech Pomin, zastępca prezydenta ds. techniczno-inwestycyjnych.
Zarzuty mieszkańców odpiera jednak dyrektor spółki „Star Wik”, Stefan Rajkowski.
Po pierwsze nie jest prawdą, że kanalizacja wybiła – wyjaśnia Stefan Rajkowski. - Do kratek ściekowych mieszkańcy podłączają odprowadzenia wody deszczowej. Robią to mimo naszych próśb i monitowania. Dlatego w tym kontekście żądania o odszkodowanie są bezpodstawne. Jeżeli chodzi o pismo z Urzędu Miasta, to wysłaliśmy już odpowiedź, w której prosimy o powołanie odpowiedniej komisji do zbadania sprawy.
Prezydent Pomin odpowiedział, że jeżeli z punktu widzenia prawa będzie możliwe powołanie takiej komisji, prezydent ją powoła. Na dalsze ustalenia trzeba będzie jednak poczekać przynajmniej do następnej środy.
Podtopione łóżeczko
Do tragedii mogło dojść również w mieszkaniu Krzysztofa Wałaszewskiego. 3-letni synek pana Krzysztofa będąc w łóżeczku mógł swobodnie rączką dosięgnąć wody z kanalizacji.
Dom rodziców na szczęście jest ubezpieczony. Po 2 tygodniach przyjechał rzeczoznawca i sprawdzał, spisywał zniszczenia przez kilka godzin – wyjaśnia K. Wałaszewski. - Jeszcze nie wiemy, co z tego wyniknie. A pieniędzy brakuje.
Zarówno Krzysztof Wałaszewski, jak i jego żona są osobami bezrobotnymi. Z racji sytuacji, jaka ich spotkała udali się do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Tam mieli usłyszeć, że „pomoc im się nie należy, ponieważ województwo pomorskie nie jest objęte programem klęsk żywiołowych w zakresie powodzi. Dyrektor starogardzkiego MOPS zaprzecza i zachęca do złożenia wniosku.
Jestem niesamowicie zdziwiona i szczerzę wątpię, że ktokolwiek z moich pracowników mógł coś takiego powiedzieć – wyjaśnia Bernadeta Smuda, dyrektor MOPS. - Nawet teraz załączając stosowne dokumenty można otrzymać zapomogę związaną z sytuacją losową. Ponadto we wniosku proszę podać dokładny dzień i godzinę zgłoszenia, abym mogła ustalić konkretnego pracownika, który rzekomo miał udzielić takiej odpowiedzi.
Reklama
Bez pomocy w zalanych domach - mieszkańcy żądają odszkodowań. Kto odpowie za zniszczony dobytek?
STAROGARD GD. Dorobek wielu mieszkańców ul. Andersa został zniszczony podczas sierpniowej ulewy. Jak twierdzą, odpowiedzialność za całe zdarzenie ponosi przedsiębiorstwo Star-Wik. Zarząd firmy winą obarcza mieszkańców, twierdząc, że łamią elementarne zasady bezpieczeństwa. I tak, urzędowe przepychanki trwają a pieniędzy na szkód brakuje.
- 18.09.2010 00:00 (aktualizacja 01.08.2023 14:01)
Napisz komentarz
Komentarze