sobota, 30 listopada 2024 21:12
Reklama
Reklama

Niekończący się dług. Jak z 389 zł zrobiły się tysiące do spłaty

STAROGARD GD. Zagmatwane przepisy, nieznajomość prawnych kruczków czy „subiektywizm” Temidy? Była właścicielka sklepu chemicznego od 11 lat walczy o swoje racje. Uważa, że straciła szanse na obiektywne traktowanie. Od 1998 r. – jej zdaniem niezasłużenie – narasta jej zadłużenie. 11 lat temu dług wynosił 389,62 zł. Po latach kwota urosła do tysięcy!
W 1998 r. Lidia Musz zdecydowała się zlikwidować swój sklep. Nie spodziewała się, że konsekwencje podjętych wtedy zobowiązań, będą ciągnęły się do dziś. Straciła sporo pieniędzy i – jak twierdzi - wiarę w sprawiedliwe rozstrzygnięcie swojej sprawy. Prowadziła sklep wielobranżowy, gdzie handlowała wszystkim, głównie chemią. Kiedy w 1998 r.,  po 8 latach właścicielka postanowiła zakończyć działalność nie przypuszczała, że tamte dni będą się jej jeszcze długo śniły po nocach. Najbardziej – jak mówi - żałuje tego z kim zaczęła robić interesy.

Interesy, których żałowała
- Towar najczęściej kupowałam w jednej z gdyńskich hurtowni – wspomina Lidia Musz. – Kilka razy zdecydowałam się kupić w Starogardzie w hurtowni p. G. Później bardzo tego żałowałam. Kiedy sklep gotowy był do zamknięcia na półkach ciągle zalegały towary. Także te z hurtowni G. Tych, które okazały się być pechową partią było na sumę 389,62 zł.
- Postanowiłam zwrócić te towary. Przywiozłam je do hurtownika. Jedna z pracownic odebrała towar i podpisała „zwrot”. Byłam przekonana, że to koniec moich interesów z tą hurtownią.  Jak się później okazało p. G. nie uznał zwrotu i zaczął domagać się pieniędzy za towar. Zrobił to, chociaż produkty leżały już u niego na magazynie.
Pomimo, iż na dokumencie zwrotu widnieje data 14.04.1998 r., bez wcześniejszych ponagleń o zapłatę (tak twierdzi Lidia Musz) hurtownik złożył do Sądu Rejonowego w Starogardzie pozew o zapłatę. Sprawę wygrał. 20 stycznia 1999 r. sąd wydał wyrok zwrotu kwoty głównej i naliczania 0,5 % odsetek dziennie. W następstwie tego komornik zaczął je naliczać poczynając od 20 maja 1998 r. Jak się później okazało dla Lidii Musz był to dopiero początek...

Zaczęli wojnę 11 lat temu
Hurtownik pan G. widzi sprawę z innej perspektywy. Działania właścicielki sklepu nazywa oszustwem, pieniactwem opartym na braku fachowej wiedzy.
- Sąd miał wyjątkowo prostą sprawę – powiedział G. - Okoliczności poza małymi szczegółami były bezsporne. Po niekorzystnym dla niej wyroku dopasowała swoją koncepcję działania. Musiała przyjąć inną formę ataku na mnie.
Pan G. twierdzi, że właścicielka sklepu bez jego wiedzy okłamała pracownicę hurtowni i oddała przeterminowany i kupiony gdzie indziej towar. Poza tym nie zrozumiała klauzuli, mówiącej że towar przez pewien okres jest własnością sprzedawcy. Tym samym hurtownik nie uznaje tak przeprowadzonego zwrotu towarów.   
- Pozwana, co sama przyznała, zwróciła artykuły chemiczne, które stanowiły jej własność. Były to bowiem towary, za które pozwana już wcześniej zapłaciła, nie były to natomiast artykuły wymienione w rachunku z 19 marca 1998. Tak wiec powołując się na klauzulę, pozwana nie mogła zwrócić bez zgody pozwanego jakichkolwiek towarów, byleby ich wartość wg pozwanej odpowiadała wartości towarów na podstawie przedmiotowego rachunku, a to właściwie pozwana uczyniła – cytuje orzeczenie sądu G.
- Gdyby zastosować jej retorykę myślenia, każdy sprzedawca, który np. nie upłynniłby towaru, miałby  prawo go zwrócić, ponieważ stanowi on własność sprzedającego – dodaje G. -  Większość sprzedawców stosuje ten zapis oznaczający klauzulę na fakturze. Nie należy tego tak rozumować jak czyni to p. Musz. Okłamała moją pracownicę mówiąc jej, że zgodziłem się na przyjęcie tych towarów.
Obie ze stron nie ukrywają wzajemnej niechęci i przez 11 lat nie potrafiły doprowadzić do porozumienia.
- Pani Musz w ogóle nie chciała ze mną dyskutować – tłumaczy G. - Jeszcze zanim zapadł pierwszy wyrok, dzwoniłem do niej i myślałem, że uda się to inaczej załatwić. Słyszałem tylko te słowa: „Zwróciłam towar i jestem z panem rozliczona.”


Podejrzane zachowanie mecenasa
Lidia Musz jako była księgowa sumiennie dokumentuje przebieg całej sprawy. Uważa, że padła ofiarą nieuczciwości swoich wierzycieli i ludzi, do których wyciągnęła rękę o pomoc. W dążeniu do – jak określa - sprawiedliwego zakończenia sprawy, nie przeszkadza jej kłopoty zdrowotne. Szuka sprawiedliwości między kartami akt. Zastanawia się, co tak naprawdę wydarzyło się podczas procesu sądowego w 1999 r.
- W sądzie reprezentował mnie mecenas. Mieliśmy najważniejszy dowód w tej sprawie, dokument potwierdzający zwrot towarów. Jednak pan mecenas najwyraźniej postanowił wpuścić mnie w maliny – mówi rozżalona kobieta. – Nie wniósł dowodu zwrotu towarów, a w pismach procesowych nie ujął artykułów chemicznych. W tym wypadku sprawa była przegrana, bo innego wyroku być nie mogło. Nie wiem dlaczego mecenas tak się zachował. Od tego momentu zaczęło się naliczanie odsetek, które trwa do dziś.
Lidia Musz zarzuca swojemu obrońcy, że pomimo zapewnień nie odwołał się od wyroku i pozwolił na jego uprawomocnienie.
- Później założył drugą sprawę o anulowanie egzekucji, ale przecież było jasne, że sąd w tej samej sprawie nie wyda dwóch różnych wyroków – powiedziała Mausz.
Z mecenasem nie udało mi się wyjaśnić tych zastrzeżeń.

Komornik i odsetki
Komornik 20 lipca 2000 r. w rozliczeniu wykazał, że oprócz kwoty głównej, dłużniczka musi uregulować odsetki i koszty postępowania, łącznie 1773,21 zł.
- Moim zdaniem komornik powinien uznać rozlicznie i wstrzymać się do wyjaśnień, jeżeli dłużnik złoży na piśmie nie budzący wyjaśnień dowód, że obowiązku swego dopełnił – tłumaczy Lidia Musz. - Mówi o tym Kodeks Cywilny. Pan G. poinformował komornika o zapłaceniu kwoty 389 zł dopiero we wrześniu 2000 r. A przecież pieniądze trafiły do niego wiele wcześniej. Kiedy komornik przyszedł 20 lipca nie wiedział nic o wpłaconych pieniądzach.

To nie były jedyne wątpliwości ze strony Musz, co do przebiegu tej sprawy. Mijały kolejne miesiące, a komornik systematycznie pobierał pieniądze z emerytury dłużniczki. 6 grudnia 2002 r. wkroczył w asyście policjantów do jej domu.
- Weszło do domu dwóch starszych panów i zabrali nową lodówkę. Wyceniono ją na 1000 zł  – tłumaczy dłużniczka. -  Nie byłoby żadnego długu, gdyby sąd uznał zwrot towarów, który miał miejsce, nie byłoby sprawy. A tak z każdym miesiącem ponosiliśmy coraz większe straty.
Komornik odmówił nam jakichkolwiek komentarzy w tej sprawie.

Depozyt, którego nie było
Po zajęciu lodówki komornik ponownie dokonał rozliczenia egzekucyjnego. Zgodnie z dokumentem na dzień 13.12. 2002 r. Musz oddała na rzecz wierzyciela 3669, 21 zł i ciągle pozostało jej do wpłacenia 1087,72 zł.
- Miałam już tego dosyć – opowiada Lidia Musz. – Napisałam wniosek do Sądu Rejonowego w Starogardzie o możliwość wpłacenia długu do depozytu sądowego. Chciałam raz na zawsze pozbyć się tych niekończących się odsetek. Sąd przychylił się do mojej prośby i zezwolił na wpłatę 830 zł jakie byłam winna na dzień 17 grudnia 2002 r. Obliczyłam sobie wszystkie odsetki na 6 dni później i tego dnia wpłaciłam kwotę 1107,22 zł. To miał być koniec. Tymczasem 16 lutego 2004 zapadł wyrok z powództwa Lidii Musz przeciwko panu G. „o pozbawienia tytułu wykonawczego wykonalności i o zapłatę”. Sąd odrzucił oba pozwy i obciążył Lidię Musz kosztami postępowania. Największym zaskoczeniem dla dłużniczki było nieuwzględnienie depozytu, który od ponad roku był w posiadaniu sądu. Środki te – co zostało zaznaczone we wcześniejszym piśmie sądowym - zostały uruchomione dopiero po uprawomocnieniu się wyroku. W związku z tym dług nie został zaspokojony i odsetki były ciągle naliczane.
- Moim zdaniem, złożenie pieniędzy do depozytu powinno być równoznaczne z zakończeniem sprawy – mówi Lidia Musz. – W tej sprawie Kodeks Cywilny jest też jednoznaczny.
Kiedy komornik dokonuje kolejnego podsumowania w marcu 2005 r., okazuje się, że dług wynosi nadal 1759, 26 zł. Nie uwzględniono na nim depozytu, który Musz rzekomo wpłaciła 2.12.2003 r., a nie 23.12.2002 r. jak było w rzeczywistości.
-  Było to ewidentne zakłamanie w dokumencie – tłumaczy  Musz. - Pieniądze leżały w banku, a komornik przez fałszywe podanie daty nie wykorzystał tych środków. Przecież gdyby w grudniu 2002 r. pieniądze trafiły do G. sprawa byłaby zakończona, a tak znowu naliczono odsetki.  

Były odsetki i nie ma
Postanowiła nie zostawiać tej sprawy. O długu przypominały jej systematycznie znikające pieniądze ze świadczenia ZUS. Pisała do komornika, interweniowała w Sądzie Okręgowym w Gdańsku, w jej sprawie wstawił się prominentny polityk z regionu. Wszystkie zabiegi spełzły na niczym. 2.02.2009 r. dostała kolejne pismo komornicze. W dokumencie widniała kwota 4085,36 zł jako zaległy dług.  
- Będę szukała sprawiedliwości do ostatniej możliwej szansy. W mojej sprawie wydarzyło się za dużo podejrzanych rzeczy. Spotkałam się z dużą nieżyczliwością organów sądowych, adwokata i innych ludzi. Ktoś, kiedyś powiedział mi, że w Starogardzie sprawy nie wygram, dlatego szukam sprawiedliwości poza miastem.
Po rozliczeniu z 2.02.2009 r. Lidia Musz napisała skargę do komornika do sądu. W niedługim czasie przyszło kolejne rozliczenie, z którego wynika, że emerytka nie ma już długu. Pozostało jeszcze ok. 300 zł. kosztów postępowania sądowego. Skąd tak nagłe zniknięcie ok. 4000 zł zaległości? Komornik milczy.
Sprawa obecnie znajduje się w Sądzie Rejonowym w Kościerzynie. Była właścicielka sklepu walczy o unieważnienie wyroku pierwotnego.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
KOMENTARZE
Autor komentarza: agataTreść komentarza: "Nową przypowieść Polak sobie kupi, Że i przed szkodą, i po szkodzie głupi." autor: Jan Kochanowski. Ciągle na czasie i czuję, że aktualne będzie do końca swiata.Data dodania komentarza: 29.10.2024, 11:44Źródło komentarza: Skrzywdzeni pracownicy wnoszą pozwy przeciw PKP Cargo. Pierwszymi zwalnianymi kolejarzami są ci należący do związku „Solidarność”!Autor komentarza: buźkaTreść komentarza: Ja tu widzę faszystowskie świnie przy korycie. Nic więcej.Data dodania komentarza: 28.10.2024, 21:54Źródło komentarza: Promocja książki dr. Mateusza Kubickiego pt. "Okupacja niemiecka w powiecie starogardzkim w latach 1939–1945"Autor komentarza: agataTreść komentarza: Rączki poobcinać a nie że teraz za nasze pieniądze dlej będą nic nie robic tylko spać i jeśćData dodania komentarza: 28.10.2024, 11:34Źródło komentarza: Policjanci zatrzymali włamywaczy, którzy trzykrotnie okradli niezamieszkały budynek w TczewieAutor komentarza: tutamTreść komentarza: Jeśli co roku ze wszystkich szkół średnich w Starogardzie na studia do Gdańska wyjeżdżają prawie wszyscy maturzyści i po skończeniu studiów już nie wracają, to niestety może tak być.Data dodania komentarza: 28.10.2024, 00:20Źródło komentarza: Starogard się wyludnia?! Z roku na rok miasto liczy coraz mniej mieszkańcówAutor komentarza: tutamTreść komentarza: Dlaczego osoby z marginesu noszą dziś bejsbolówki albo kaptury? Skąd ta wieśniacka hip-hopowa moda?Data dodania komentarza: 27.10.2024, 23:36Źródło komentarza: Ukradł 100 metrów kabla z budowy. Złodziej stanie przed sądemAutor komentarza: tutamTreść komentarza: Dziwnie działają narkotyki, że skakanie po dachu aut jest takie kuszące i atrakcyjne. Pewno siada psychika młodego człowieka, gdy widzi, że prawie każdy pracujący ma dziś samochód, a ja nie.Data dodania komentarza: 27.10.2024, 23:34Źródło komentarza: [NAGRANIE Z MONITORINGU] Młody nabuzowany mężczyzna skakał po dachu auta na starogardzkim Rynku
Reklama
Reklama
Reklama