- Jakie trudności napotykał Pan wówczas w swojej pracy?
- Trudności było bez liku. Nie sposób ich wszystkich wymienić. Wtedy nie było gotowych rozwiązań ani wzorców. Wszystko trzeba było budować na nowo. Radni żartobliwie mówili, że orzemy ugór. Trzeba było przebudować i budować na nowo całą gospodarkę komunalną. Na nowy model zorganizować pracę Urzędu. Samorządy lokalne były zupełnie innymi podmiotami niż administracja za czasów PRL. Samorządy otrzymały osobowość prawną i majątek. Ten majątek trzeba było wydzielić z ówczesnego majątku państwowego na drodze komunalizacji. Prawnie musiał być zapisany w utworzonych księgach wieczystych. Pusta kasa, brak bazy szkolnej i przedszkolnej. Praktycznie w 1990 r. nie prowadzono żadnych inwestycji. Budowa Centrum Kultury, Szkoły nr 8 i przeszkoli była wstrzymana ze względu na brak finansowania.
- Co dawało Panu oraz radnym poczucie satysfakcji?
- To, że ta praca przynosiła szybko efekty. A w pracę samorządową Rady Miasta i Zarządu włączeni byli niemal wszyscy. Do pracy w Zarządzie Miasta zaprosiłem wszystkich reprezentujących komitety wyborcze. Było takie poczucie, że wreszcie po czasach „komuny” możemy sami stanowić o sobie. Decydowanie o własnych sprawach lokalnych wyzwalało nową energię i było czuć entuzjazm. Miasto Starogard Gdański zyskiwało na znaczeniu. Stało się miastem przodującym w regionie. Niektórymi inicjatywami przebijaliśmy Gdańsk. Wiele znaczących osób wymieniało dwa najaktywniejsze miasta w województwie, Gdynia i Starogard Gdański.
- Czy wówczas, 25 lat temu takie były Pana oczekiwania względem Polski? Jest Pan zawiedziony czy usatysfakcjonowany przemianami w ojczyźnie oraz swoim mieście?
- Generalnie tak, choć ostatnie lata mnie niepokoją i to w stosunku do całego kraju, jak i naszego miasta. Zaczęła się nowa, kolejna kadencja, są nowi ludzie. Trzeba zrobić wszystko, aby nasze miasto nabrało nowej dynamiki. Tego im życzę.
(...) Więcej w aktualnym wydaniu Gazety Kociewskiej!
Napisz komentarz
Komentarze