- Panie Prezydencie, podobno chciał Pan dokonać „zamachu na wolność i niezależność”. Czy to prawda?
- Słyszałem na swój temat już tyle bzdur i oszczerstw, że kolejny atak na moją osobę niespecjalnie mnie dziwi. Co ciekawe zawsze jest to ta sama grupa osób, ściśle związana ze starogardzką Platformą Obywatelską. Zarzuty wobec mnie artykułuje człowiek, który był jednym ze współautorów wyborczego pisemka „PAKT”, pełnego kłamstw i cynicznych manipulacji, które miały mnie zdyskredytować w oczach mieszkańców. W tych samych kategoriach należy potraktować słowa radnego Zbigniewa Kotlewskiego, które są i mówię to z pełną odpowiedzialnością perfidnym kłamstwem i prymitywną próbą podważenia mojej wiarygodności. Do jakiego stopnia trzeba się upodlić, aby w imię partyjnego interesu świadczyć nieprawdę i po prostu oszukiwać mieszkańców, swoich wyborców ? Jest to dla mnie osobiście tym boleśniejsze, ponieważ radny Kotlewski jest bratem mojej nieżyjącej mamy, jest moją najbliższą rodziną. Pozostawię to bez komentarza.
- Jak wiemy tymi mocnymi słowami radny Kotlewski określił planowane zmiany w statucie. Mówi się, że Pan i radni z Pana ugrupowania Nasz Starogard chcieli m. in. utajnić sesje i ograniczyć liczbę pytań zadawanych przez radnych. Dlaczego?
- I znowu próbuje się nas utopić w oparach absurdu. Fakty są takie, że aktualny statut posiada już wiele wad prawnych i w pewnych kwestiach wymaga uaktualnienia. Padła propozycja ze strony Rady Miasta, aby wszystkie kluby radnych oraz prezydent miasta do końca kwietnia składali swoje propozycje zmian w statucie. Przedłożone materiały miały być poddane dyskusji i ocenie radnych i dopiero po tym fakcie należało przygotować uchwałę, która byłby głosowana na sesji nie przez kogo innego, jak właśnie przez radnych! Prezydent na żadnym etapie nie ma prawnych możliwości dokonywania zmian w statucie, mogą zrobić to wyłącznie, podkreślam wyłącznie radni Rady Miasta! Do żadnej dyskusji na temat przedstawionych propozycji oczywiście nie doszło, a Platforma Obywatelska upatrując w tym swoją szansę na destabilizację Rady Miasta zrobiła to, co zrobiła. Kontynuując. Radny Zbigniew Kotlewski z uporem maniaka brnie dalej drogą kłamstwa i insynuuje nieprawdziwe intencje prezydenta. Jest dokładnie odwrotnie. Prezydent miasta wraz ze Stowarzyszeniem „Nasz Starogard” chcą wprowadzić do statutu zapis o imiennym głosowaniu radnych, aby mieszkańcy mogli w precyzyjny sposób dowiedzieć się, jak poszczególni radni głosowali, szczególnie w sprawach dla nich istotnych, chcemy także stworzyć warunki i możliwości do bezpośredniej transmisji obrad sesji Rady Miasta drogą internetową. Czyż można być bardziej transparentnym, otwartym na mieszkańców, którzy uważam, mają prawo do społecznej kontroli i oceny działań władz miasta i radnych obdarzonych społecznym zaufaniem? Jawność i dostępność informacji z obrad sesji Rady Miasta jest jedną z podstaw lokalnej demokracji. Tajne i poufne niech pozostaną wyłącznie spiskowe narady pewnej szeroko znanej opcji politycznej. Śmiech.
Nie chodzi o ograniczenie liczby pytań, ale o ich jakość. Są radni, którzy potrafią podczas sesji zadać ponad 50 pytań, na które, mam często wrażenie, wcale nie oczekują odpowiedzi. Bardziej absorbuje ich fakt, że mogą publicznie się wypowiadać. Chodziło nam o ograniczenia czasowe przy zadawaniu pytania, aby sprowadzało się ono do konkretów, a nie wątpliwych oracji mówiącego. Dla porównania powiem, że sesja Rady Powiatu trwa średnio 2 godziny, a Rady Miasta blisko 12 godzin!!! Większą część czasu zabierają właśnie tego typu wypowiedzi. Wszystkie zaproponowane przeze mnie zmiany do statutu są szeroko stosowane w innych samorządach naszego kraju. To tylko kwestia dobrej woli.
- Więc czym sobie to prezydium zasłużyło na tak nagły i kontrowersyjny koniec?
Tylko jednym. Nie są członkami Platformy Obywatelskiej.
- Jeden z radnych nieoficjalnie powiedział nam, że radni z NS otrzymują smsami informacje, jak mają głosować na sesjach. Czy to prawda?
- Nie jestem radnym, więc nikt się ze mną w sprawie głosowania smsami nie kontaktuje. Żyjemy w czasach dominacji elektroniki, więc sms jest podstawową formą komunikacji. Nie widzę w tym nic zdrożnego, co więcej podejrzewam, że bez względu na przynależność partyjną czy stowarzyszeniową wszyscy robią to samo. Póki co nie jest to zakazane.
(...) Cały wywiad w aktualnym numerze Gazety Kociewskiej!
Napisz komentarz
Komentarze