- Jak to się stało Panie przewodniczący, że został Pan wybrany, że tak powiem, z nadania Naszego Starogardu? Jeśli czyta Pan komentarze w internecie, to wie Pan, że pojawiają się zarzuty o nielojalność.
- Nie czytam komentarzy w internecie. Chcę mieć komfort psychiczny. Wiem, że tego typu działanie na forach internetowych nie jest uczciwe, chociażby z tego względu, że internauci nie podpisują się pod swoimi wypowiedziami. Nie bardzo rozumiem o jaką nielojalność chodzi. Jeżeli ma Pani na myśli porozumienie, które podpisałem wcześniej, to chętnie zawsze jestem gotów podpisać je ponownie i uważam, że każdy z radnych powinien, jeżeli tylko ma taką ochotę, coś takiego zrobić. Są tam podstawowe obowiązki radnego. Każdy z radnych startował w wyborach po to, aby pracować dla Starogardu. W tym porozumieniu jest mowa tylko i wyłącznie o pracy dla dobra miasta. Od kiedy jestem w radzie, staram się tak pracować i przygotowywać do każdej sesji, a wcześniej do pracy w komisjach.
- Miał Pan jednak na pewno świadomość tego, że gra toczy się o Pana, że to, w którą stronę się Pan zwróci przeważy o większości, tak?
- Nie miałem takiej świadomości. Platforma Obywatelska z pozostałymi trzema radnymi informowali mnie, że stanowią grupę 12-13 osobową. Jak się potem okazało była to znacznie mniejsza grupa. Także nie miałem świadomości, że jestem języczkiem u wagi, ani przez moment.
- Ale później, kiedy doszło już do odwołania części prezydium i NS-owi zabrakło tego głosu do większości...
- Nigdy nie otrzymywałem prawdziwych informacji, zawsze były one zawyżane. Dlatego też nie miałem pełnego obrazu. Po prostu nie mówiono mi prawdy.
- Nie obawia się Pan tego, że wojewoda unieważni Pana wybór? Takiej sytuacji nie wyklucza radny Pielecki.
- Nie bardzo wiem dlaczego Wojewoda miałby unieważnić wybór mojej osoby na przewodniczącego. Jeżeli chodziłoby o fakt, o którym zdecydowali radni po uzyskaniu opinii prawnej, że osoba kandydująca może brać udział w głosowaniu to i tak nie miał on żadnego znaczenia. Przecież na to stanowisko kandydowały dwie osoby i większość bezwzględna w głosowaniu dotyczyła ich obu. W przeciwnym wypadku, tj. gdyby kandydaci nie mogli głosować wynik byłby taki sam. Jeżeli jutro przestanę być przewodniczącym, nie będzie to dla mnie żadnym problemem. Przewodniczącym się bywa.
(...) Więcej w aktualnym wydaniu Gazety Kociewskiej!
Napisz komentarz
Komentarze