- Miała Pani kampanię wyborczą w iście amerykańskim stylu, z darmową kawą w chłodne poranki na targowisku włącznie. Na pewno był to dla Pani duży wysiłek psychiczny i fizyczny. Czy dziś żałuje Pani tego?
– Absolutnie nie. To był fascynujący okres. Był to czas pełen licznych spotkań z wieloma różnymi ludźmi. Był to czas bezpośrednich rozmów z wyborcami, niejednokrotnie rozmów trudnych dotykających ich spraw i problemów osobistych. Potrafiliśmy jednak wraz z moim sztabem wyborczym, którego dobrym duchem była, jego szefowa Beata Odziemkowska zbudować tak wspaniałą atmosferę naładowaną pozytywnymi emocjami, że żadne wyzwane nie było nam straszne. Postawiliśmy na kampanię pozytywną, szczerą, otwartą i bezpośrednią. Pozytywne podejście mieszkańców wszystkich trzech powiatów należących do okręgu 66 do mojej osoby, uważam za jeden z największych sukcesów swojej kampanii wyborczej. Uważam, że wyborcy docenili moją otwartość, autentyczność i to, że nikogo nie udawałam.
Powiedziała Pani, że była to kampania w iście amerykańskim stylu i traktuje to jako komplement. Przeprowadzenie takiej kampanii było możliwe dzięki dużemu zaangażowaniu wielu osób z grona rodziny, przyjaciół i znajomych.
Kampania wyborcza to potężna machina niemożliwa do zrealizowania bez zespołu fachowców. Na szczęście są to moi przyjaciele i w wielu kwestiach rozumieliśmy się bez słów.
Jeżeli nastąpiłaby taka sytuacja, to ja jestem gotowa stanąć do wyborczej rywalizacji choćby dzisiaj. Wspominam o tym, ponieważ coraz częściej mówi się o wcześniejszych wyborach samorządowych.
- Czy po porażce nie zwątpiła Pani w sens angażowania się w politykę?
- Po pierwsze nie uważam, abym poniosła osobistą porażkę w ostatnich wyborach parlamentarnych. Mój wynik wyborczy w ujęciu procentowym był pięciokrotnie wyższy od wyniku jaki PSL uzyskało na Pomorzu i był ponad trzykrotnie wyższy od wyniku krajowego. W tych kategoriach swój wynik wyborczy uważam za sukces, wypracowany w takcie kampanii wyborczej. Przypomnę, że nie jestem urzędnikiem albo radną, która miałaby możliwość promowania swojej osoby poprzez publikacje w wydawnictwach opłacanych ze publicznych środków. Bądź też korzystała z przywileju udziału w tzw. wydarzeń okolicznościowych, na które zaprasza się z reguły włodarzy różnych szczebli władzy.
Po wtóre jest taka sportowa zasada, nieważne ile razy upadasz, ważne ile razy wstajesz. Gdyby każda przegrana powodowała rezygnację ze swojej działalności politycznej, niemożliwym byłby rozwój demokracji.
- Z wykształcenia jest Pani filologiem, na co dzień pracuje Pani w branży mięsnej. Co - Panią ciągnie do polityki?
- Tomasz Mann powiedział, że „Nie ma nie-polityki. Wszystko jest polityką”.
- Jak Pani widzi przyszłość PSL – u i swoją rolę w tej przyszłości?
- Rok 2016 jest rokiem wyborów wewnętrznych w Polskim Stronnictwie Ludowym. Już w pierwszym kwartale będziemy wybierać nowe władze gminne, następnie powiatowe, wojewódzkie i krajowe. Moja przyszłość więc jest zależna od woli wyboru delagatów PSL .
(...) Cały wywiad ukazał się w nr 50 Gazety Kociewskiej.
Napisz komentarz
Komentarze