Na miejsce ściągnięto jednostki z całego województwa pomorskiego, a także specjalistyczne grupy poszukiwawczo-ratownicze z województw sąsiednich. Oprócz ratowników, na miejscowości Piece wysłano także przewodników z wyszkolonymi psami, które szybko podjęły trop. Sprawdzano wszelkie możliwe zaułki – gospodarstwa, budynki w lesie, domki letniskowe, a nawet brzegi jeziora. Poszukiwania z powietrza prowadziły drony z termowizją, a także jeden z najnowocześniejszych śmigłowców polskiej policji.
W końcu zapadł zmrok, widoczność ograniczała mgła. Jednak wszyscy byli dobrej myśli i wierzyli, że Kordian niebawem odnajdzie się cały i zdrowy. Na miejsce przybywały kolejne zastępy straży i policji, a także mieszkańcy, którzy zupełnie bezinteresownie, mając w ręku jedynie latarkę, przeczesywali teren metr po metrze.
Zewsząd napływały sprzeczne informacje, które wprowadzały zamęt. Niestety nie pomagały liczne apele… Mimo to poszukiwania wciąż były prowadzone. Po około trzech godzinach pojawiła się pierwsza potwierdzona i prawdziwa informacja o odnalezieniu 3-letniego Kordiana. Wszyscy odetchnęli, lecz jeszcze nie dowierzali, myśląc, że to kolejny „fejk”. Po chwili rozległy się brawa, a dowodzący poszukiwaniami ogłosił przez megafon, że chłopiec żyje. Nisko nad boiskiem, gdzie ulokowany był sztab, przeleciał policyjny Black Hawk, a światła jupiterów zgasły. Zrobiło się ciemno.
Na bagnie
Chłopiec został odnaleziony 4 kilometry od miejsca swojego zamieszkania. Całą drogę pokonał na rowerku biegowym. Część drogi wiodła z górki, dlatego malec zdołał oddalić się tak szybko.
3-latek siedział na rowerku na środku bagna. Zauważył go leśnik Rafał Apostołowicz, który wraz z żoną przeszukiwał wyznaczoną część lasu. Bez wahania wszedł do bagna i podniósł chłopca wraz z rowerkiem. Grunt był na tyle niestabilny, że mężczyzna zaczął tonąć. Odrzucił więc jednoślad na brzeg i wyszedł z chłopcem. Na miejsce wezwano karetkę pogotowia.
Jak relacjonował bohaterski, lecz bardzo skromny leśnik, chłopiec był wystraszony, ale nie płakał, ani się nie odzywał.
Po przebadaniu okazało się, że dziecko nie ma większych obrażeń, jest jedynie wyziębione i ma podwyższoną temperaturę.
Gdyby nie pan Rafał, poszukiwania nadal by trwały. Mężczyzna dowiedział się o akcji z mediów i spontanicznie postanowił pomóc. Mamy nadzieję, że leśnicy zostanie stosownie nagrodzony. W tej sprawie zwrócimy się do Nadleśnictwa oraz miejscowego Urzędu.
Cała sprawa znajdzie swój finał najprawdopodobniej w sądzie rodzinnym, jednak najważniejsze jest to, że chłopiec odnalazł się i żyje!
Z tego miejsca, wraz z Policją, apelujemy do wszystkich rodziców: NIE SPUSZCZAJCIE SWOICH POCIECH Z OCZU! Dzieci są bardzo szybkie i potrafią zniknąć w ułamku sekundy. Niech ta lekcja, chociaż mrożąca krew w żyłach, będzie przestrogą dla wszystkich opiekunów.
Napisz komentarz
Komentarze