Dzięki niedoróbkom polskiego prawa samorządowego (brak było dotychczas limitu kadencji), Karnowski rządzi miastem już od ponad 24 lat i chyba już go to znudziło, bo jeździ po kraju – jako „lider” partii takich jak on „samorządowców” – i mocno rozrabia.
Sopot – miasto z krzywymi chodnikami jeszcze z czasów peerelu – jest mocno w kraju przereklamowany, więc na jego brudne plaże zjeżdżają tysiące Polaków, można na nich żerować. Płynie swoim kursem, ma większe niż miasta tej wielkości dochody, urzędnicy robią to samo od lat, prezydent może się zajmować czymś innym niż to, za co mu płacą. Od kilku lat znalazł sobie „hobby”: broni „praworządności” i „demokracji” w Polsce. Podobno jedno i drugie zostało zniszczone przez „faszystów”, ale jest nadzieja, że z pomocą Niemców, ich Unii oraz koleżanek i kolegów Jacka, uda się je odzyskać poprzez głodzenie Polaków, którzy źle głosują, oraz poprzez wstrzymanie należnych Polsce funduszy…
Jak tylko nadarzy się okazja, Jacek rusza do walki. Kiedy zapadła decyzja o wyborach „kopertowych” w Polsce (podobne bez przeszkód przeprowadzono wtedy m.in. w Bawarii, a ostatnio m.in. w Austrii), prezydent Sopotu ogłosił, że on na takie wybory w Sopocie nie pozwoli, a w razie czego wyłączy w mieście prąd… Bryluje w tzw. „partii samorządowej”. To zbiorowisko partyjnych prezydentów, burmistrzów i wójtów, których łączy opcja niemiecka i niecierpliwe przebieranie nogami przed wymarzoną zmianą władzy w Polsce, która „uwolni” niemieckie ochłapy dla Polski z „funduszu odbudowy”. Najbardziej szokujący postulat „partii samorządowej” to likwidacja urzędów wojewódzkich, bo „będzie taniej”! Wtedy samorządy, praktycznie już nie kontrolowane, mogłyby sobie poszaleć!
Ostatnio całe towarzystwo zebrało się na „manifestacji” w Warszawie przeciwko „zakusom” rządu, by samorządy też pomogły w zaopatrzeniu mieszkańców swych gmin w węgiel. Wygląda na to, że według pana Jacka i jego kolegów (m.in. Rafała Trzaskowskiego) zaopatrzeniem w węgiel powinien się zająć tylko rząd (i najlepiej, żeby mu się nie udało, to może padnie…), a „samorządowcy” powinni się zajmować w tym czasie… obalaniem rządu… Trzeba przyznać, że jest to bardzo oryginalne spojrzenie na obowiązki samorządu!
Ustawa o samorządzie terytorialnym
mówi, że do zakresu działania gminy należą wszystkie sprawy publiczne o znaczeniu lokalnym […]. Zaspokajanie zbiorowych potrzeb wspólnoty należy do zadań własnych gminy. W szczególności […] dotyczy to zaopatrzenia w energię elektryczną i cieplną. Inne zadania to m.in. ochrona zdrowia, pomoc społeczna, wspieranie rodziny i bezpieczeństwa obywateli. Brak surowca opałowego, zwłaszcza w okresie zimowym, bezpośrednio zagraża realizacji wszystkich wymienionych powyżej zadań. Więc twierdzenie, że zaopatrzenie w węgiel nie należy do obowiązków samorządu, to żarty z mieszkańców.
Karnowskiego skonfrontowano z młodym, energicznym prezydentem Otwocka (miasto nieco większe od Sopotu). To dr inż. Jarosław Margielski. Nie oglądając się na mannę z nieba, natychmiast skorzystał z oferty rządu i z dodatkowych pieniędzy dla miasta na węgiel. Zorganizował skład węgla i błyskawicznie zakupił na początek ponad 200 ton, po cenach niższych niż przy zakupie z udziałem pośredników. Ponieważ gminie nie wolno prowadzić działalności gospodarczej, zwłaszcza przynoszącej zysk, prezydent obsługuje skład przy pomocy przedsiębiorstwa komunalnego, które stosuje najniższą możliwą marżę, tylko na pokrycie kosztów własnych. Osobiście czuwa nad składem, bo wie, że od tego zależy poczucie bezpieczeństwa mieszkańców. Na tym polega samorządność. Wyjazdy (w dzień roboczy) na manifestacje antyrządowe do Warszawy, z udziałem urzędników samorządowych [!] to nie jest żaden samorząd, tylko partyjniactwo pod płaszczykiem samorządu, opłacane z kasy samorządu!
Byłem na spotkaniu samorządowców powiatu starogardzkiego z posłem Kazimierzem Smolińskim, który tym razem wystąpił w roli swego rodzaju wysłannika rządu, przedstawiając zasady pomocy państwa dla samorządów gminnych, które same zabiorą się za organizowanie sprzedaży (raczej odsprzedaży) tańszego węgla dla swoich mieszkańców. Okazało się, że miasto Starogard otrzyma na zakup węgla ponad 5 mln zł, mniejsze gminy (np. Bobowo) ponad 2 mln 800 tys. zł. Niektórzy wójtowie narzekali, że nie mają placu (składu), wagi etc., ale natychmiast ktoś, kto miał, deklarował pomoc (np. burmistrz Skarszew). Było to bardzo budujące i pouczające. Węgla na zimę nie zabraknie.
Oczywiście, powie ktoś, że najlepiej by było kupować węgiel bez dodatkowych akcji i jeszcze taniej, bo przecież Polska ma go pod dostatkiem (podobno na ponad 200 lat!). Ja też tak uważam. Uważam też, że rząd polski był zbyt uległy wobec obłędnych pomysłów niemieckiej Unii o „dekarbonizacji”. Były też inne błędy, na przykład likwidacja elektrowni węglowej (w budowie) w Ostrołęce. To też zostało wymuszone przez Unię, trzeba się jednak było wtedy postawić, tak jak postawiliśmy się później pewnej idiotce, „unijnej sędzinie” z Hiszpanii, która jednoosobowo próbowała zlikwidować nam kopalnię i elektrownię Turów – pokrywającą 5-7% zapotrzebowania na energię w Polsce! Wyjątkowo ciężkie hiszpańskie (niemieckie?) poczucie humoru…
Trudno. Nie czas żałować róż, gdy płoną lasy. Zadaniem na dziś jest dostarczenie każdemu mieszkańcowi Polski ciepła lub surowca do jego produkcji przed zimą. Wykręcanie się, że nie jest to zadanie samorządu, jest niegodne samorządowca, jest po prostu w tej sytuacji haniebne.
Ostrożnie z Ojczyzną…
Parę uwag z innej beczki. Byłem na uroczystości w Osiecznej. Na cmentarzu parafialnym, na grobie mjr. Bolesława Ossowskiego, zamontowano i poświęcono piękną płytę pamiątkową z obszerną informacją: „Śp. Major Bolesław Ossowski (1912-1982). Oficer zawodowy Wojska Polskiego, obrońca Ojczyzny w roku 1939, jako dowódca plutonu ckm w batalionie KOP „Dukla”, 2 pułku piechoty KOP „Karpaty”, 3 brygady górskiej WP, oficer sztabowy Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich, uczestnik bitwy o Tobruk, wykładowca w centrum wyszkolenia 3 dywizji strzelców karpackich i Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie […]. Bohaterskiemu Synowi tej ziemi składamy nasz hołd, dziękując za dar wolnej Ojczyzny”. Tablicę ufundowała centrala IPN w Warszawie.
Bolesław Ossowski wrócił z Zachodu do rodzinnego domu w Osiecznej w roku 1947. Pewnie niejeden z Czytelników zastanawia się w tym momencie, jaką podjął pracę. Oficer zawodowy, oficer sztabowy, doświadczony oficer liniowy… Zgłosił się do wojska „ludowego”, wychodząc z założenia, że jakie by ono nie było, jest tam jednak żołnierz polski. UB szybko wybiło mu z głowy takie mrzonki. „Sanacyjny”, „reakcyjny” oficer w wojsku rządzonym przez sowieckich politruków! Major (wówczas kapitan, awans pośmiertny) podjął pracę w… tartaku i cieszył się, że w ogóle żyje. Jego koledzy, oficerowie Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, nie decydowali się na powrót do kraju. Ci, którzy podjęli taką decyzję (transportem kolejowym w roku 1946 lub statkiem w roku 1947) często ginęli bez wieści…
Podczas uroczystości na cmentarzu niektórzy mówcy, niestety, pletli androny: „Ojczyzna nie przyjęła go dobrze”… „Władza ludowa go nie potrzebowała”… „Zmienił się ustrój w Polsce”… G. prawda! Wielkie g. prawda! Ojczyzna przyjęła kapitana dobrze. Płakał z radości na widok Ojczyzny, na widok rodzinnego domu i swoich najbliższych. Źle przyjęło go starogardzkie UB, cudem przeżył. Nie było żadnej „władzy ludowej” ani nie zmienił się „ustrój”. Po prostu zamiast wolnej Polski, którą kapitan pamiętał sprzed 1939 roku, było sowieckie dominium. Nauczmy się tego wreszcie raz na zawsze!
Napisz komentarz
Komentarze