Do pierwszego włamania w domu pana Jarosława doszło 13 maja 2018 roku. Wówczas złodzieje splądrowali wartościowe – nie tylko finansowo, ale i sentymentalne – trofea strzeleckie, w tym złote i srebrne pierścienie świętej Katarzyny, tabakiery Starosty Starogardzkiego, czy order ufundowany przez Ryszarda Rynkowskiego... Głównie były to pamiątki związane z Kurkowym Bractwem Strzeleckim, do którego pan Jarosław należy. Z domu zniknęły także dokumenty i pieniądze.
- Byłem wtedy jeszcze przewodniczącym Rady Miasta. Razem z prezydentem miasta wróciliśmy późno w nocy z delegacji w Niemczech, gdzie odwiedzaliśmy miasto partnerskie. O 5 rano miałem wyruszyć w kolejną delegację. Początkowo nie chciałem kłaść się spać, żeby nie zaspać.
Położyłem się na dwie godziny i właśnie w tym czasie doszło do włamania - opisuje pan Jarosław.
Spokój nie trwał zbyt długo. Przestępcy już 18 maja zawitali ponownie. Tym razem wdarli się do warsztatu, skąd ukradli drogie, firmowe narzędzia niezbędne do prowadzenia działalności i świadczenia usług mechanicznych.
Dwa włamania jednego dnia
Kiedy pan Jarosław niemal pogodził się już z nieodwracalną utratą mienia, 15 lipca 2022 roku ponownie stał się ofiarą zamaskowanych przestępców…
- Było to pierwsze włamanie – że tak to określę – z drugiej serii. Niezwłocznie powiadomiłem policję, która przeprowadziła oględziny, zabezpieczyła ślady biologiczne...
Czynności zakończyły się około godziny 18. Poprosiłem policjantów, żeby jeszcze chwilę zostali, bo ci złodzieje mają zasadę, że bardzo szybko wracają... – relacjonuje pokrzywdzony.
Po kilku minutach od wyjścia policjantów z domu, zaniepokojona Ukrainka, która uciekając przed wojną znalazła dach nad głową u pana Jarosława, zaalarmowała go, że przestępca wrócił… Udało jej się zarejestrować wizerunek sprawcy telefonem. W tym samym czasie właściciel domu postanowił odciąć jemu drogę ucieczki, ruszając w jego kierunku. Po chwili jednak z lasu wyjechał z dużą prędkością biały Volkswagen, którym sprawca bądź sprawcy włamania się poruszali. Auto jechało tak szybko, że pan Jarosław nie zdążył nawet zapamiętać numerów rejestracyjnych.
Dół i deska z gwoździami
Nieugięci złodzieje wrócili trzy miesiące później. Tym razem pod osłoną nocy (z 28 na 29 października) włamali się do mieszkania. To zdarzenie mogło zakończyć się tragicznie, gdyż wewnątrz przebywał właściciel domu, a przestępcy przez długi czas panoszyli się wewnątrz.
- Zginęło bardzo dużo rzeczy. Ukradziono mi m.in. dwa laptopy i dwa bardzo ważne dla mnie karabiny. Byli w każdym pomieszczeniu. Tam, gdzie była szafa i nie potrafili się do niej dostać, wyłamywali skrzydło. To mnie przeraziło, bo wtedy nie spałem. Dziwię się, że ich nie słyszałem – opisuje.
Sprawcy, wyłamując zamek, wyszli z domu przez drzwi na taras, zasuwając je za sobą. Wiedzieli już wówczas, że wrócą tam tego samego dnia i wejdą nimi do środka. Na szczęście pan Jarosław zorientował się i zabezpieczył
je prowizorycznie od środka.
- Do około godziny 13 w domu pracowali policjanci. Poprosiłem ich, żeby zostali i przygotowali jakąś zasadzkę, ale pojechali i zażartowali, żebym wykopał dół i włożył do niego deskę z gwoździami. Dosłownie po kilku minutach wszedłem na piętro i usłyszałem, że ktoś dobija się do drzwi na tarasie. Wszystko nagrała kamera. Złodzieje wiedzieli co robią, bo skierowali się do tych drzwi, zamiast wybrać drzwi wejściowe, które były tuż obok. Zdziwili się, że nie mogą ich otworzyć. Chciałem za nimi wybiec, ale zauważyli mnie przez szybę i uciekli – opowiada.
Pościg za złodziejem
30 października w godzinach popołudniowych pokrzywdzony stwierdził kolejne włamanie.
- Wyłamany był zamek drzwi do kotłowni. Złodzieje zniszczyli tam sprzęt elektroniczny i ukradli narzędzia. Kolejnego dnia zwróciłem się do policjantów o zorganizowanie jakiejś zasadzki, bo wiedziałem, że oni na pewno wrócą. Powiedziano mi, że mój teren nie jest jakoś szczególnie narażony, że nie ma dużego zagrożenia… W końcu powiedzieli, że jak będą mieli wolne moce, to kogoś wyślą, ale nie wysłali… Udało się dopiero po kolejnym telefonie. Po jakimś czasie przyjechały dwa nieoznakowane radiowozy. Do domu weszło 3 policjantów, a dwóch jeździło autem po okolicy.
Kiedy staliśmy w środku, policjanci zauważyli, że od strony lasu ktoś chodzi przy posesji. Mundurowi wybiegli za nim. W oddali słyszałem tylko krzyki jak na amerykańskich filmach, typu: „stój, policja!”. Czekałem 10, 15, 20 minut, ale nikt nie wrócił, nikt nie poinformował, czy w ogóle kogoś zatrzymali. Swoimi sposobami udało mi się dowiedzieć, że ktoś został zatrzymany - zaznacza pan Jarosław.
Złodziej wrócił po auto
W dzień zaduszny, 2 listopada pan Jarosław postanowił przejść się ścieżką, którą wydeptali złodzieje. W lesie odkrył biały samochód, wewnątrz którego znajdowały się przebrania i typowe narzędzia służące do włamań. Kiedy odszedł kawałek dalej, znalazł swoje walizki sygnowane logiem Mercedesa, wewnątrz których były specjalistyczne narzędzia tej firmy.
- W ten sposób działali złodzieje. W razie zatrzymania - jak się później potwierdziło - zatrzymany powiedział, że owszem, włamał się na moją posesję, ale ukradł tylko złom o wartości 30 zł, który znaleźli przy nim policjanci, a nie schowane w lesie wartościowe przedmioty - opisuje.
Kiedy pan Jarosław wracał z lasu, zaszedł go od tyłu mężczyzna, który stwierdził: „Ja panu nic nie ukradłem”. - A czy ja pana o coś posądzam? - zapytał pan Jarosław. Mężczyzna oznajmił, że został wypuszczony przez policję…
- Ja nic o tym nie wiedziałem… Zapytałem go po co przyszedł. Odpowiedział, że przyszedł po samochód. Ten samochód o którym, wyjeżdżał z lasu 15 lipc, o czym opowiedziałem policji - relacjonuje.
Działali w sposób przemyślany
Właściciel okradanej posesji podejrzewa, że złodzieje działali w następujący sposób: zawsze przygotowywali sobie kilka wejść i kilka wyjść posesji. Na drodze pomiędzy domem pana Jarosława, a samochodem ukrytym w lesie, zostawiali małowartościowy towar (złom – red.), aby w momencie, kiedy zostaną schwytani, nie mieli przy sobie wartościowych przedmiotów pochodzących z kradzieży. Wiele wskazuje na to, że przestępcy wynosili swoje, łupy i chowali w pobliskim lesie, aby po włamaniu zapakować je szybko do samochodu i uciec.
- Podejrzewam, że tak właśnie było w tym przypadku - mówi nasz rozmówca i dodaje, że gdyby policjanci działali profesjonalnie, to przeszukaliby teren wokół zaparkowanego auta.
Planowali kolejny skok?!
Można przypuszczać, że złodzieje planowali kolejne włamanie.
- Na mojej posesji zostawili dużą metalową walizkę, mogącą posłużyć do zapakowania skradzionych przedmiotów. Mogła ona zawierać linie papilarne lub ślady biologiczne, gdyż była przyniesiona przez złodziei - zauważa pan Jarosław. - Zdziwił mnie fakt, że mimo iż odkryła ją policja, w żaden sposób nie została przez nich zabezpieczona. Dopiero po publikacji materiału w programie interwencyjnym „Uwaga” - to jest około miesiąca od zdarzenia - przyjechała ekipa dwuosobowa i protokolarnie zabrali walizkę. To było działanie nieprofesjonalne - podkreśla.
Prywatne śledztwo
Pan Jarosław i jego syn Michał, widząc bezradność policji, postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Dzięki publikacji wizerunku włamywaczy w mediach społecznościowych syn pan Jarosława ustalił dokładne dane osób podejrzanych. Jak mówi dalej właściciel warsztatu - przekazał śledczym imiona, nazwiska, adresy, numery telefonów, a nawet miejsca, w których znajdują się ich garaże.
- Powiedzieli mi, że te informacje zostaną wykorzystane, i że te osoby od początku były brane pod uwagę - wzdycha i dodaje, że złodzieje zabrali mu wszystko, co miał. Zabrali nie tylko rzeczy materialne, ale i chęci do życia…
Policjanci odnotowali 3 zdarzenia
W tej sprawie skontaktowaliśmy się z Komendą Powiatową Policji w Starogardzie Gdańskim.
Jak poinformował nas oficer prasowy, policjanci odnotowali w 2022 roku tylko 3 zdarzenia związane z kradzieżą na posesji pana Jarosława.
- Pierwsze dotyczyło kradzieży narzędzi i wyposażenie z warsztatu. Według zgłoszenia do popełnienia tego przestępstwa doszło w okresie od 22 maja br. do 4 lipca 2022 r. Sprawcy dostali się do wnętrza budynku przez otwarte okno. Zgłoszenie w kolejnej sprawie otrzymaliśmy 15 lipca br. i dotyczyło ono włamania do zaparkowanego na posesji pojazdu oraz uszkodzenia szyby samochodu stojącego w warsztacie. Ostatnie zgłoszenie otrzymaliśmy 29 października br. i dotyczyło ono włamania do budynku. We wszystkich tych sprawach policjanci przyjęli zawiadomienia o popełnionych przestępstwach. Funkcjonariusze zabezpieczyli min. monitoring, ślady biologiczne, oraz pozostawione przez przestępców przedmioty w celu wyodrębnienia śladów daktyloskopijnych, a także użyto psa tropiącego - wyjaśnia asp. sztab. Marcin Kunka.
Zaczął uciekać na widok policjantów
Podczas ostatniego z włamań w tym roku, policjantom udało się zatrzymać po pościgu podejrzanego 31-latka, mieszkańca powiatu gdańskiego.
- Po zgłoszeniu o włamaniu dyżurny natychmiast skierował na miejsce funkcjonariuszy z grupy dochodzeniowo-śledczej, technika kryminalistyki oraz przewodnika z psem tropiącym. W ten sam rejon skierowani zostali również policjanci z wydziału kryminalnego naszej komendy. Śledczy potwierdzili otrzymaną informację, przyjęli zawiadomienie o popełnionym przestępstwie. Policyjny technik zabezpieczył ślady biologiczne oraz pozostawiony przez sprawców przedmiot do badań z zakresu daktyloskopii w laboratorium kryminalistycznym. Nasi mundurowi zabezpieczyli również monitoring z posesji, na której popełniono przestępstwo oraz innych miejsc. Ponadto kryminalni oraz dzielnicowy tego rejonu rozmawiali z osobami, które mogły mieć informacje na temat popełnionego przestępstwa i weryfikowali je - przybliża rzecznik starogardzkiej policji. - Po kilkudziesięciu godzinach, pracujący nad sprawą kryminalni, realizując swoje czynności operacyjne w pobliżu miejsca zdarzenia, zauważyli na posesji mężczyznę, który na ich widok zaczął uciekać. Po krótkim pościgu mężczyzna został zatrzymany - dodaje.
31-letni mieszkaniec powiatu gdańskiego został doprowadzony do starogardzkiej komendy, gdzie trafił do pomieszczenia dla osób zatrzymanych. Zabezpieczony przez śledczych materiał dowodowy, pozwolił na przedstawienie podejrzanemu mężczyźnie zarzutów dotyczących włamania.
- Śledczy ustalili również, że w pobliżu miejsca zdarzenia sprawca pozostawił swój samochód. Funkcjonariusze przeszukali to auto, jednak nie było w nim żadnych zabronionych przedmiotów oraz rzeczy pochodzących z przestępstwa. Zaparkowany pojazd nie powodował zagrożenia w ruchu drogowym i po zabezpieczeniu przez właściciela, na jego wniosek pozostał w dotychczasowym miejscu - mówi aspirant sztabowy Marcin Kunka.
Jedna osoba zatrzymana, dwie kolejne wytypowane
Jak informują śledczy, w przedmiotowej sprawie w dalszym ciągu trwają zarówno czynności operacyjne, jak i dochodzeniowo-śledcze.
- Policjanci między innymi analizują zabezpieczony materiał dowodowy, a także oczekują na wyniki prowadzonych badań w laboratorium kryminalistycznym. W przedmiotowych sprawach, zatrzymano już jednego mężczyznę, który usłyszał zarzuty dotyczące kradzieży z włamaniem oraz wytypowane zostały również personalia 2 kolejnych osób, które mogą mieć związek z popełnieniem zgłoszonych przestępstw. Ponadto w ramach pomocy prawnej, zwróciliśmy się do innej jednostki Policji z prośbą o przeprowadzenie kolejnych czynności procesowych. Od wyniku tych czynności oraz ekspertyz laboratoryjnych uzależnione będą dalsze działania śledczych w tej sprawie – zapewnia oficer prasowy.
Masz informacje w tej sprawie?
Niezwłocznie powiadom policję!
Zwracamy się również z apelem do osób, które dysponują wiedzą na temat tego zdarzenia, lub wiedzą na temat skradzionych przedmiotów, aby kontaktowały się dyżurnym Komendy Powiatowej w Starogardzie Gdańskim pod numerem telefonu 4774 27 222 lub za pośrednictwem poczty elektronicznej pod adresem: [email protected]
Napisz komentarz
Komentarze