Ministrowie postanowili, że do Polski i na Kociewie też przyjadą nielegalni „imigranci” z Afryki czy z Azji. A co, jeśli się nie zgodzimy? Zapłacimy 20 tysięcy euro za jednego „imigranta”, którego nam „relokowali”! A co na to polski minister spraw wewnętrznych? Był przeciw przymusowi, ale nie miał nic do gadania, bo go przegłosowali. Ale przecież w Unii – dobrowolnym stowarzyszeniu niepodległych państw – obowiązuje zasada jednomyślności!? Tak powinno być zgodnie z traktatami, ale my już jesteśmy w innej Unii niż ta, do której wstępowaliśmy. Teraz decyduje Komisja Europejska pod dowództwem Frau Ursuli i niemieccy w większości urzędnicy Unii. A ich nie obchodzi zdanie Polaków. Oni śnią o niemieckiej Europie. A w tym nowym państwie, zgodnie z tradycją „demokracji” niemieckiej, będzie obowiązywała zasada przymusu a nie jednomyślności.
W powiecie starogardzkim znalazło schronienie dwa i pół tysiąca Ukraińców. W całej Polsce jest ich półtora miliona! To ludzie uciekający przed wojną, chroniący swoje dzieci. Czy Unia nam pomogła w przygotowaniu dla nich mieszkań, pracy etc? Półtora miliona razy 20 tysięcy euro = 30 miliardów euro! A my dostaliśmy od Unii pomoc dla ukraińskich uchodźców wojennych na poziomie około 70 euro na osobę… Rachunek prosty nawet dla tych, którzy mieli kłopoty z matematyką na maturze: nielegalny „imigrant” z Bangladesz jest dla Unii 285 razy ważniejszy od wojennego uciekiniera z nękanego rakietami Kijowa! Dlaczego minister spraw wewnętrznych Niemiec, Włoch czy Szwecji ma decydować o tym, kogo zaprosimy na Kociewie? Nie dziwi mnie, że padła propozycja referendum w tej sprawie – dla całej Polski. Donald Tusk, podczas ostatniego wiecu w Poznaniu powiedział z charakterystycznym dla siebie, „subtelnym” poczuciem humoru, że prezes Jarosław Kaczyński ma „pełne gacie referendum”. I teraz ma problem, bo na drugi dzień po wiecu firma sondażowa United Surveys, znana z sympatii dla PO, ogłosiła, że większość Polaków nie chce niemieckich „relokacji” w Polsce. Jej przeciwnikami jest nawet 40% wyborców PO! Na dodatek z Grecji nadeszła hiobowa wieść: Młoda Polka została zamordowana przez „imigranta” z Bangladesz…
Jako człowiek zajmujący się od lat historią mogę powiedzieć, że Niemcy są specjalistami od „relokacji”. Kiedy dotarli w roku 1939 na Kociewie, to najpierw wyszukiwali Polaków, którzy się u nas osiedlili po roku 1920 i ich po prostu wypędzili do tzw. Generalnego Gubernatorstwa. Niektórych bliżej, do Lasu Szpęgawskiego... W miejsce wypędzonych lub zamordowanych „relokowali” u nas Niemców z krajów nadbałtyckich, z byłego Wolnego Miasta lub po prostu z Reichu. Ktoś mi powie, że nie mam prawa do takich porównań. Dlaczego? Przecież ciągle słyszę, że mamy się podporządkować Niemcom, bo to jest „stara demokracja”, a my jesteśmy „młoda demokracja”! Czy może być większa bzdura? Polska, dojrzała demokracja to są czasy Pawła Włodkowica – wybitnego prawnika, rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego na początku XV wieku, uważanego za prekursora idei równouprawnienia narodów i tolerancji w ówczesnej Europie. Na soborze w Konstancji głosił, że nikomu nie wolno prześladować ludzi za poglądy i religię. W naszych czasach Rzecznik Praw Obywatelskich przyznaje nagrody im. Pawła Włodkowica osobom i podmiotom występującym w obronie praw i wolności. Jako mieszkaniec Kociewia (od pół wieku) żądam od Rzecznika, by zaprotestował przeciwko uzurpowaniu sobie przez jakichś ministrów prawa do decydowania o strukturze ludnościowej Kociewia i Polski.
W czasach Włodkowica żadnej „starej niemieckiej demokracji” nie było. Pojawi się później a jej najbardziej znanymi reprezentantami będą Fryderyk II (czczony dziś w Niemczech jako „Wielki”), potem Otto Bismarck, potem Adolf Hitler… Nie chcemy takiej tradycji w Europie.
„Obrońcy praw kobiet”
Druga sprawa, która zajmuje uwagę Polaków w ostatnich tygodniach, to śmierć młodej kobiety (33) w ciąży, ś.p. Doroty – w Szpitalu im. Jana Pawła II w Nowym Targu. TVN i „Gazeta Wyborcza” oraz polskojęzyczne, lecz nie polskie portale, w szokujący sposób wykorzystują tę tragedię w celach politycznych. „Wyborcza” napisała, że Dorota umarła z powodu wyroku Trybunału Konstytucyjnego oraz dlatego, że dyrektorem szpitala jest „funkcjonariusz Ziobry”! Czytając te bezwstydne brednie lepiej rozumiemy „pełne gacie referendum” Tuska. On po prostu wierzy, że „Wyborcza” reprezentuje polską opinię publiczną i próbuje się „wstrzelić” w jej chamski język!
Sytuację natychmiast wykorzystały ordynarne „działaczki” z tak zwanego „ogólnopolskiego strajku kobiet”. Ich zdaniem w polskich szpitalach torturuje się i zabija kobiety w ciąży [!] a rządy PiS są „zbrodnicze”! „Protestujemy przeciw […] odbieraniu nam prawa do życia, zdrowia i wolności”.
Dlaczego w Polsce nie karze się za mowę nienawiści, za publiczne kłamstwa i za podżeganie do wojny domowej? Dlaczego się nie karze za rozpowszechnianie takich bredni? W newsletterze „Wyborczej” niejaki Piotr Cieśliński dorzuca do kłamstw „strajku kobiet” swoje brednie: „Przez drakońską ustawę antyaborcyjną umierają kobiety. Pobyt na porodówce stał się rosyjską ruletką”. Dziennikarz czy partyjny funkcjonariusz?
W Polsce najbezpieczniej
Gdyby chciał, sięgnąłby do statystyk. Polska jest w gronie najbezpieczniejszych krajów świata dla kobiet w ciąży! Tak informują ONZ i Bank Światowy. Wysoka śmiertelność z powodu komplikacji okołoporodowych była w czasach PRL-u, potem spadała a w ostatnich latach można mówić o pojedynczych przypadkach, mniej niż 10 w ciągu roku. Najlepiej, gdyby nawet i tych pojedynczych tragedii nie było, ale wszystko jest w rękach ludzi, a oni czasami popełniają błędy. Także błędy lekarskie.
Dorota chciała uratować swoje dziecko!
Z komunikatu szpitala: „Pacjentka […] była informowana o stanie zdrowia swoim i dziecka. Rozumiała sytuację, jako osoba zawodowo związana ze środowiskiem medycznym”.
Wygląda więc na to, że ś.p. Dorota bardzo pragnęła donieść ciążę i że była świadoma zagrożeń, jako „zawodowo związana ze środowiskiem medycznym”, a to zmienia obraz tragedii. „Prosimy, by nie ferować wyroków przed ostatecznym zbadaniem i wyjaśnieniem przyczyny tej tragedii” – prosi szpital. Brudna gazeta ma takie prośby za nic. To jest atak na Trybunał Konstytucyjny, który 22 października 2020 roku wydał wyrok w sprawie niezgodności z konstytucją RP niektórych zapisów ustawy o planowaniu rodziny. Trybunał wziął wówczas pod obronę nienarodzone dzieci (na przykład z zespołem Downa), zwracając uwagę, że obowiązujące w ustawie zapisy „legalizują praktyki eugeniczne w zakresie prawa do życia dziecka jeszcze nie urodzonego oraz uzależniają ochronę prawa do życia dziecka jeszcze nie urodzonego od jego stanu zdrowia, co stanowi zakazaną bezpośrednią dyskryminację”. I to się „obrońcom kobiet” nie podoba!
„Piekło kobiet” w Ameryce?!
GUS, podaje, że w 2020 roku zmarło w Polsce 9 kobiet w ciąży i połogu, rok później, już po wyroku Trybunału Konstytucyjnego, było 8 przypadków. Gdzie jest ta „rosyjska ruletka”?
Porównajmy to z sytuacją w USA. Jak podaje „New York Times”, w roku 2021 w Stanach Zjednoczonych zmarło 1.205 kobiet w ciąży. Ludność Polski to jest około 12% ludności USA. 12% z 1.205 to jest 144. Trochę więcej niż 8… Wyślijmy Lempart i towarzyszki do Ameryki. Niech „bronią” tamtejszych kobiet! Nie wpuszczą? Słusznie.
Precz z sumieniem!?
Na koniec szokująca propozycja Tomasza Haładyja, przedstawionego jako „redaktor naczelny <Gazety Wyborczej Częstochowa>”: „Problemem są tzw. klauzule sumienia – stosowane już nie tylko przez poszczególnych lekarzy, ale wręcz przez całe placówki służby zdrowia. Jak np. przez szpital w Nowym Targu. Instytucja klauzuli sumienia, skoro prowadzi do śmierci, musi być zlikwidowana”.
Pomódlmy się, by więcej takich tragedii jak ta w nowotarskim szpitalu nie było i by Haładyjowi nie udało się „zlikwidować sumienia”, które nie „prowadzi do śmierci”, lecz do wyzwolenia.
Napisz komentarz
Komentarze