Reklama
środa, 27 listopada 2024 23:48
Reklama

Miał być „kapusiem”. Nauczył się jak żyć bez lęku. Obdzierany ze skór

STAROGARD GD. - Za ulotki dostałem 3 lata więzienia, leżąc na ziemi byłem kopany, przypalany papierosami oraz polewany wrzątkiem – o życiu i działalności w komunie wspomina Bogdan Romanowski.
Urodziłem się 12 lutego1942 r. w Starogardzie. Matka pochodziła z Białorusi, ojciec był rdzennym Kociewiakiem. Wojny nie znam. Jak przez mgłę pamiętam tylko palący się dom i ucieczkę przez rozwścieczonymi gestapowcami. Nigdy nie zapomnę czasów komunizmu w Polsce. Warto o tym mówić, wspominać i ostrzegać młode pokolenie, aby uniknąć w przyszłości takich okrucieństw.

Lata powojenne
Uczęszczając do szkoły podstawowej myślałem, aby w przyszłości pracować jako stolarz. Gdy ukończyłem 18 lat, poszedłem na 2 lata do wojska w jednostce w Wałczu. W 1962 r., zatrudniony zostałem w starogardzkich  „meblach okrętowych” na ul. Gdańskiej. Cieszyłem się, że w tak młodym wieku, państwo zadbało o mój rozwój i przyszłość. Rodzice byli ze mnie dumni, że realizuję marzenia, tak jak planowałem przez okres uczęszczania do szkoły zawodowej. W 1964 r. poznałem Elżbietę, z którą rok później wziąłem ślub. Zamieszkaliśmy w bloku na Alei Wojska Polskiego. Miałem stamtąd bardzo blisko do pracy. Budynki zakładu widoczne były z okien naszego punktowca.

Dziwne otoczenie
Lubiłem swoją pracę. Dobrze płacili, dawali upominki, zapraszali na bankiety. Dziwiło mnie trochę to życzliwe towarzystwo, które otaczało mnie troską oraz zadawało mnóstwo pytań. Któregoś dnia zostałem zaproszony na tajemnicze spotkanie do jednej ze starogardzkich restauracji. Zabrałem ze sobą kilku znajomych, aby asekurowali mnie przy wejściu do środka. Bałem się tego spotkania, ponieważ nie miałem pojęcia, kto napisał do mnie list, który otrzymałem jako zaproszenie.
Przy umówionym stoliku siedział wysoki mężczyzna w czarnym płaszczu, cylinder przewiesił przez wieszak. Zapytał czy nadal lubię schabowe ze zasmażaną kapusta i kompot truskawkowy. Byłem zdziwiony, ponieważ niewielu ludzi wiedziało o moich kulinarnych upodobaniach. Odmówiłem odpowiedzi i poprosiłem o konkrety. Tajemniczy „Feliks”, bo tak miał rzekomo na imię, zaproponował mi kilka spotkań w miesiącu. Miałem mu opowiadać o kolegach z pracy oraz o sytuacji wśród pracowników zakładu. Odmówiłem współpracy, znajomi uświadomili mnie, że tajemniczy „Feliks” był agentem bezpieki.

Listy i ulotki
Nie minęły dwa miesiące od spotkania z agentem, gdy do mojej skrzynki na listy przychodzić zaczęła dziwna korespondencja. Autor listów z pewnością za mną nie przepadał, bowiem pisał bardzo pretensjonalnym, a jednocześnie stanowczym tonem. Chodziło głównie o odmowę współpracy. Listy zawierały adresy zwrotne w miejscowościach Żary oraz Wołomin. Nigdy nie próbowałem dowiedzieć się kim jest adresat. Bałem się,  że mogłaby to być moja ostatnia podróż w życiu. Po wielu rozmowach z rodzicami i małżonką, doszedłem do wniosku, że bezpiece zależy na współpracy ze mną.

Byłem zwykłym pracownikiem, nie rozumiałem więc, dlaczego jestem im taki niezbędny. Może fakt, iż pochodzę ze Starogardu i znam potrzeby tego miasta i jego mieszkańców od podszewki sprawił, że bezpieka postanowiła zwerbować mnie w swoje szeregi. Aby odegrać się, wstąpiłem do organizacji, która prowadziła na Pomorzu akcje propagandowe, skierowane przeciwko komunistom w latach 70. Do moich obowiązków należało roznoszenie potajemnie ulotek, sławiących demokrację i hańbiących „komunę”. Niekiedy starsi koledzy zabierali mnie na wieczorne akcje malowania płotów oraz murów hasłami antykomunistycznymi.

Trzy lata okrucieństw
23 grudnia 1972 r. pomagałem żonie oraz rodzicom przygotować wigilijny stół oraz potrawy świąteczne. Ktoś zapukał do drzwi. Usłyszałem: „Dzień dobry milicja, idziesz z nami gnoju”. Zabrano mnie czarną Warszawą do ciemnej piwnicy. Nie wiem nawet, czy to było w Starogardzie. Na głowę nałożono mi szary worek, podróż trwała bardzo długo. Możliwe, że to tylko moje złudne myślenie, ale słyszałem w oddali lotnisko.
Gdy zdjęto mi worek, ujrzałem ostre światło lampy, skierowanej ku moim oczom. Byłem wówczas bardzo zdenerwowany, a gęsty dym z papierosów rozpraszał moją uwagę. Na pytanie, dla kogo pracuję i kto wraz ze mną propaguje demokrację nic nie odpowiedziałem. Nie chciałem sypać kolegów. Mężczyzna, który zaciągał rosyjskim powtórzył pytanie jeszcze kilkakrotnie, po czym wstał i zamkną za sobą drzwi.
Powrócił po godzinie z garnkiem gorącej wody. Ponowił pytanie, a ja niezmiennie w milczeniu patrzyłem na oślepiająca mnie lampę. W pewnym momencie poczułem na dłoniach wrzącą wodę. Krzyczałem jak obdzierany ze skóry. Do ust wsadzono mi knebel, abym nie hałasował. Z moich pleców zrobiono sobie worek bokserski do „testowania” gumowych pałek milicyjnych. Na moich udach zrobili sobie popielniczkę do papierosów.
Dostałem wyrok -  3 lata do więzienia za zdradę państwa i kolaborację z wrogiem. W celi moim towarzyszem był Igor, ukraiński lekarz, wrobiony w to samo co ja. W każdy poniedziałek i piątek do celi wchodziło dwóch rosłych milicjantów, którzy wyładowywali na nas swoje życiowe niepowodzenia. Leżących na ziemi, kopali i wyśmiewali niczym najgorszych przestępców.

Homo homini lupus
Po wyjściu z pudła bardzo się zmieniłem. Przez 3 lata odsiadki przemyślałem bardzo wiele spraw. Byłem bezrobotny. W czasie gdy byłem w areszcie żona znalazła sobie innego. Rozwiodłem się. Nie mieliśmy dzieci, dlatego rozwodu nie traktowałem jako załamania życiowych planów. Nie potrafiłem rozmawiać z rodzicami, których również obwiniałem za odsiadkę. Straciłem zaufanie do otaczających mnie ludzi. Po tych wszystkich wydarzeniach nie wiedziałem komu mogę ufać, a kto jest wobec mnie oszustem. W 1981 r. poznałem Annę, z którą jestem po dzień dzisiejszy. Mamy dwójkę dzieci. Poznałem ją na wakacjach w Łebie i zakochałem się od pierwszego wejrzenia. To ona od początku nauczyła mnie jak ufać nieznajomym i jak żyć bez lęku.

Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Pepe 03.08.2009 22:20
Dziś ludzie szykanowani ledwo wiążą koniec z końcem, są bezdomni, pracują za marne grosze, a komuniści mają emerytury kilkutysięczne, są dyrektorami szkół, mają firmy, są oficerami policji, ale mają sumienie i mimo wszystko współczuje im żyć z tą świadomoscią

Reklama
KOMENTARZE
Autor komentarza: agataTreść komentarza: "Nową przypowieść Polak sobie kupi, Że i przed szkodą, i po szkodzie głupi." autor: Jan Kochanowski. Ciągle na czasie i czuję, że aktualne będzie do końca swiata.Data dodania komentarza: 29.10.2024, 11:44Źródło komentarza: Skrzywdzeni pracownicy wnoszą pozwy przeciw PKP Cargo. Pierwszymi zwalnianymi kolejarzami są ci należący do związku „Solidarność”!Autor komentarza: buźkaTreść komentarza: Ja tu widzę faszystowskie świnie przy korycie. Nic więcej.Data dodania komentarza: 28.10.2024, 21:54Źródło komentarza: Promocja książki dr. Mateusza Kubickiego pt. "Okupacja niemiecka w powiecie starogardzkim w latach 1939–1945"Autor komentarza: agataTreść komentarza: Rączki poobcinać a nie że teraz za nasze pieniądze dlej będą nic nie robic tylko spać i jeśćData dodania komentarza: 28.10.2024, 11:34Źródło komentarza: Policjanci zatrzymali włamywaczy, którzy trzykrotnie okradli niezamieszkały budynek w TczewieAutor komentarza: tutamTreść komentarza: Jeśli co roku ze wszystkich szkół średnich w Starogardzie na studia do Gdańska wyjeżdżają prawie wszyscy maturzyści i po skończeniu studiów już nie wracają, to niestety może tak być.Data dodania komentarza: 28.10.2024, 00:20Źródło komentarza: Starogard się wyludnia?! Z roku na rok miasto liczy coraz mniej mieszkańcówAutor komentarza: tutamTreść komentarza: Dlaczego osoby z marginesu noszą dziś bejsbolówki albo kaptury? Skąd ta wieśniacka hip-hopowa moda?Data dodania komentarza: 27.10.2024, 23:36Źródło komentarza: Ukradł 100 metrów kabla z budowy. Złodziej stanie przed sądemAutor komentarza: tutamTreść komentarza: Dziwnie działają narkotyki, że skakanie po dachu aut jest takie kuszące i atrakcyjne. Pewno siada psychika młodego człowieka, gdy widzi, że prawie każdy pracujący ma dziś samochód, a ja nie.Data dodania komentarza: 27.10.2024, 23:34Źródło komentarza: [NAGRANIE Z MONITORINGU] Młody nabuzowany mężczyzna skakał po dachu auta na starogardzkim Rynku
Reklama
Reklama
Reklama