- Moje dzieciństwo nie należało do spokojnych. Gdy wybuchła wojna miałem 13 lat. W 1941 r., po ulicznej łapance w Starogardzie, rodzice dostali się do niewoli, a później do obozu koncentracyjnego w Sztutowie. O mojej siostrze Reginie słuch zaginął. Nie wiem o niej nic do dziś. Wyszła któregoś dnia w styczniu i 1943 r. z domu i już nigdy nie wróciła.
Ucieczka z miasta
- W naszym dużym domu, pozostałem zupełnie sam. Miałem wówczas 17 lat, bardzo się bałem. W szkole niemieckie dzieci nabijały się z mojej rodziny. Słyszałem, że rodzice poszli „na przerobienie”, a siostrą „zajmą się” rosyjscy żołnierze. Raz nie wytrzymałem i rzuciłem się na jednego z nich. Wybiłem mu kilka zębów i nazwałem „hitlerowską świnią”. Uciekłem do domu, aby się spakować i uciec. Wiedziałem, że Niemcy zjawią się lada moment. Zabrałem bochen chleba i butlę mleka. Ani się obejrzałem, a przy furtce mieszkania stało 4 żołnierzy niemieckich. Wydostałem się tylnym oknem w łazience i biegłem przed siebie, ile tylko sił miałem w nogach.
Skradałem się łąkami i rowami melioracyjnymi w kierunku Chojnic. Była bardzo mroźna i śnieżna zima. Wiedziałem, że jeśli zasnę, to mogę nigdy więcej się nie obudzić. W ciemności lasu, nieopodal Zblewa, zobaczyłem jakieś światełko. Byłem przekonany, że to chata leśnika, który z pewnością by mnie przenocował i nakarmił. Zbliżając się, usłyszałem głośny hałas łańcuchów. Polscy partyzanci przygotowali zasadzkę dla wroga. W jednym momencie przy mojej twarzy pojawiło się z 20 karabinów maszynowych i kilka noży. Jak się później okazało, światełko w głębi lasu służyło przyciągnięciu uwagi Niemców.
Przez chwilę byłem Niemcem
- Przez dobre 5 minut polscy partyzanci myśleli że jestem niemieckim szpiegiem. Miałem już być wieszany, ale przekonała ich moja płynna polszczyzna. Gdy potwierdziłem swoją tożsamość dokumentami i opowiedziałem historię o rodzicach i siostrze, pozwolili mi odejść. Nie wiedziałem gdzie mam dalej uciekać i czym się zająć aby przeżyć wojnę. Poprosiłem partyzantów, czy nie mógłbym z nimi zostać do zakończenia wojny. Byli zaskoczeni, że taki młody człowiek bardzo chciał pozostać w lesie i walczyć. Zgodzili się. Mój przydomek „Julek” świadczył, iż jestem jednym z nich. Do moich zadań należało przynoszenie chleba z piekarni w Zblewie oraz przenoszenie amunicji do innych grup partyzanckich, które ukrywały się w lasach. Bardzo dobrze znałem język niemiecki, dlatego mogłem się przydać jako informator i łącznik.
Do partyzantki trafiłem w najgorszym okresie. Była sroga zima, a chłodne noce przeżywali najsilniejsi. Spaliśmy w prymitywnych szałasach z drzewa i gałęzi, żywiliśmy się co dwa dni. Porcja jedzenia składała się z 2 kawałków chleba, zupy warzywnej oraz jajka. Naszą kompanię tworzyło 25 partyzantów. Nie mogli się poszczycić żadnymi akcjami wojennymi, bowiem brakowało sprzętu i leków. Większość z nich, chciała, po prostu, przeżyć ten okrutny czas.
Dzień partyzanta
- Zwykły dzień w naszym leśnym świecie wyglądał bardzo ciekawie. W ciągu 24 godzin, każdego obowiązywały 2 warty. Każda z nich trwała nie więcej niż godzinę. Jeśli ktokolwiek zdobył się na odwagę, mógł się przemyć w strumieniu, niedaleko naszego siedliska. Latem wszyscy się kąpali, ale zimą chętnych brakowało. Pożywienie zdobywaliśmy głównie dzięki mnie. Codziennie skradałem się po kociewskich wioskach i prosiłem ludzi o chleb i ziemniaki. Reszta partyzantów w okresie letnim zajmowała się grzybobraniem i łowieniem ryb. Wśród nas był kucharz, lekarz oraz nauczyciel. Ten pierwszy starał się jak mógł, aby wszelkie potrawy nam smakowały. Niestety, z powodu ograniczonego dostępu do produktów, nasze posiłki składały się zazwyczaj z zup warzywnych lub owocowych oraz jajecznic. Cieszyliśmy się, że wśród nas znajduje się lekarz. W okresie zimowym każdy chorował, dlatego jego pomoc była bezcenna.
Nauczyciel przed wojną pracował w jednej ze szkół w Bydgoszczy. W partyzantce znalazł się dzięki ucieczce z transportu jenieckiego. Z wykształcenia był matematykiem i historykiem. Dla mnie był to wzór do naśladowania. Nigdy nie przeklinał, nie palił papierosów. Zawsze miał uśmiech na twarzy i dobre słowo.
Ciężkie powroty
- Najciężej było w roku 1945. Nie wiedziałem, co mam robić ze swoim życiem. Bałem się powrotu do Starogardu. Niby był już koniec wojny i partyzanci zapewniali mnie, że Niemcy uciekli a mój rodzinny dom na pewno stoi pusty i na mnie czeka, ale miałem mnóstwo rozterek. Doświadczenia i przeżycia z 1942 r. sprawiły, iż bałem się. Przez pewien czas, myślałem o wspólnej tułaczce z nauczycielem, którego traktowałem jak ojca. Wiedziałem, że mogę na niego liczyć.
Miałem nadzieje, że moi rodzice przeżyli obóz koncentracyjny. Wróciłem do Starogardu, ale nie zastałem ani domu ani rodziny. Nie poddałem się. Postanowiłem odbudować dom, w którym się wychowałem i w którym przeżyłem najpiękniejsze 13 lat mojego życia. Pomogli mi sąsiedzi. Mieli sporo szczęścia i przetrwali 6 lat okrucieństwa niemieckiego. W wieku 22 lat poznałem moją przyszłą żonę. Kamila zamieszkała ze mną. Jej rodzinę spotkał podobny los. Na początku wojny zginął jej tata, był żołnierzem. Mamę zabrano na Sybir. Kamila uciekła i ukrywała się u gospodarzy na Mazowszu. Poznałem ją w Starogardzie, gdzie odpoczywała w drodze do Gdańska. Chciała uciec do Szwecji. Tak bardzo się cieszę, że Bóg pozwolił nam się spotkać.
Kamila odeszła 2 lata temu – do wieczności. Pozostały mi po niej już tylko wspomnienia. Jestem pewien, że już niebawem znowu będę przy niej szczęśliwy i bezpieczny…
Reklama
Wstąpił do partyzantki, aby uratować życie. „Julek” od chleba
STAROGARD GD. - Miałem 17 lat i cały garnizon Niemców na karku. Rodzice byli uwięzieni w obozie koncentracyjnym, a słuch o starszej siostrze zaginął. Byłem ścigany za pobicie Niemca i nazwanie go hitlerowską świnią – mówi Juliusz Zaremba, który w partyzantce spędził ostatnie dwa lata II Wojny Światowej. – Uciekłem do lasu.
- Notował: Kuba Gajkowski
- 12.09.2009 00:42 (aktualizacja 04.08.2023 17:52)
Data dodania:
12.09.2009 00:42
KOMENTARZE
Autor komentarza: agataTreść komentarza: "Nową przypowieść Polak sobie kupi, Że i przed szkodą, i po szkodzie głupi." autor: Jan Kochanowski. Ciągle na czasie i czuję, że aktualne będzie do końca swiata.Data dodania komentarza: 29.10.2024, 11:44Źródło komentarza: Skrzywdzeni pracownicy wnoszą pozwy przeciw PKP Cargo. Pierwszymi zwalnianymi kolejarzami są ci należący do związku „Solidarność”!Autor komentarza: buźkaTreść komentarza: Ja tu widzę faszystowskie świnie przy korycie. Nic więcej.Data dodania komentarza: 28.10.2024, 21:54Źródło komentarza: Promocja książki dr. Mateusza Kubickiego pt. "Okupacja niemiecka w powiecie starogardzkim w latach 1939–1945"Autor komentarza: agataTreść komentarza: Rączki poobcinać a nie że teraz za nasze pieniądze dlej będą nic nie robic tylko spać i jeśćData dodania komentarza: 28.10.2024, 11:34Źródło komentarza: Policjanci zatrzymali włamywaczy, którzy trzykrotnie okradli niezamieszkały budynek w TczewieAutor komentarza: tutamTreść komentarza: Jeśli co roku ze wszystkich szkół średnich w Starogardzie na studia do Gdańska wyjeżdżają prawie wszyscy maturzyści i po skończeniu studiów już nie wracają, to niestety może tak być.Data dodania komentarza: 28.10.2024, 00:20Źródło komentarza: Starogard się wyludnia?! Z roku na rok miasto liczy coraz mniej mieszkańcówAutor komentarza: tutamTreść komentarza: Dlaczego osoby z marginesu noszą dziś bejsbolówki albo kaptury? Skąd ta wieśniacka hip-hopowa moda?Data dodania komentarza: 27.10.2024, 23:36Źródło komentarza: Ukradł 100 metrów kabla z budowy. Złodziej stanie przed sądemAutor komentarza: tutamTreść komentarza: Dziwnie działają narkotyki, że skakanie po dachu aut jest takie kuszące i atrakcyjne. Pewno siada psychika młodego człowieka, gdy widzi, że prawie każdy pracujący ma dziś samochód, a ja nie.Data dodania komentarza: 27.10.2024, 23:34Źródło komentarza: [NAGRANIE Z MONITORINGU] Młody nabuzowany mężczyzna skakał po dachu auta na starogardzkim Rynku
Reklama
Reklama
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze