- Dwanaście lat temu na koncercie spotkałem grupę gospelową – wspomina ks. Zdzisław Ossowski. - Byli dostępni, wtajemniczyli mnie w arkana ideowe i merytoryczne gospelu. To byli “Willowsi” z Krakowa. Z ich liderem, Romanem Michalikiem, przyjaźnimy się do dzisiaj. Grupa tu, w Osieku, w 2006 r. dała ostatni koncert i się rozwiązała. Niestety. Jeszcze trzeba wspomnieć, że 11 lat temu zaczynaliśmy razem z “Gazetą Kociewską”. Pamiętam festiwalową gazetę, która pan redaktor przygotowywał z kolegami. Do dziś ludzie pytają o nią.
- Nie brakuje księdzu w Osieku tego country, które było na pierwszych festiwalach?
- Jest festiwal w Mrągowie. Ja lubię tą folkową muzykę. Ale tu mamy konkurs i warsztaty. Nie jestem w stanie jeszcze bardziej rozbudować tej imprezy.
- Trafił ksiądz osieckim gospelem w “10”, bo na polskim rynku muzycznym nie było takiego festiwalu. Ma ksiądz przychylność kurii. W ubiegłym roku na festiwalu gościł JE ks. biskup.
- W dobie tzw. posoborowego ekumenizmu to idea dobra, bo łączy to co się nazywa tradycją w kościele, a tu mam na myśli gospel, z nowoczesnością, która wyraża się w liturgii językiem narodowym. Stąd połączenie tego na bazie Polski, a tym bardziej pod egidą księdza pozwala na uzasadnienie. Ksiądz myśli pewnie innymi kategoriami jak człowiek, który nie jest z tej posługi, ale właśnie to mnie skłoniło, aby opieką otoczyć młodzież różnych opcji, upodobań i właśnie taka młodzież tu przyjeżdża. W warsztatach uczestniczyło 550 osób.
- Pozyskał ksiądz wielu znamienitych sponsorów. To dziś sukces.
- Sponsorów jest kilkudziesięciu mniejszych i większych. Ci więksi pojawiają na dużych, masowych imprezach gdzie ich produkt, jako reklama, ma przełożenie na odbiorców. Stąd ich obecność na naszym festiwalu.
- W Osieku jest od miesiąca nowy organista. Nowy impuls?
- Fajne i zaskakujące pytanie. Są także zmiany w kuchni i sekretariacie... ale nie zapowiada to gospelu ani w kuchni, ani w biurze parafialnym Zmiany w życiu człowieka są konieczne tym bardziej, że to zmiany na lepsze. Czy organista będzie grał w stylu gospel? Ma przygotowanie muzyczne i je kontynuuje, i teologiczne.
- Co dalej z festiwalem?
- Od poniedziałku (20 sierpnia) zaczynamy pracę nad 12. edycją. Termin jest już ustalony, ale wiele zależy przede wszystkim czy ja będę wstanie to zrobić fizycznie. Niestety coraz częściej bywam w szpitalu niż na wakacjach i nie wiem... Chęci mam. Praca przy festiwalu trwa cały rok. Choćby bukowanie miejsc na liniach lotniczych, bo takie zamawianie, to tańsze bilety. Nie jest tajemnicą, że sprowadzenie grupy z Kalifornii w samych biletach lotniczych kosztowało nas ponad 100 tys. zł. Nie mówię o międzylądowaniach, dowozach i hotelach.
- Widać, że ten festiwal to ogromny wysiłek organizatorów i przychylność sponsorów i przyjaciół. Często ksiądz powtarza myśl o ogromnej roli czasu.
- Tak. Coś się kończy bezpowrotnie i zaczyna coś nowego, i Pan Bóg tym wszystkim kieruje. Stąd ta moja siła i wiara, że pan Bóg nam dopomoże w naszych planach. Mam wielu przyjaciół, których jest więcej niż wrogów. Wrogów zostawiam życiu, a potem spokojnie, wcale ani sceptycznie, ani cynicznie patrzę, jak życie się z nimi rozprawia. I ubolewam nad ich końcem...
Napisz komentarz
Komentarze