W liście pożegnalnym napisał tak – cytuje siostra. - Obwiniam za śmierć rodzinę i dzieci, które chciały pozbawić mnie dorobku życia i godności a usiłowanie dojścia sprawiedliwości to walka z wiatrakami.
Początkowo wszystko układało się dobrze
Po kilku miesiącach od tragedii ostatnie, dramatyczne lata życia Ryszarda wspominają jego najbliżsi.
- Idzie o tragiczną, samobójczą śmierć człowieka doprowadzonego przez własną, najbliższą rodzinę czyli syna i żonę do tragedii – mówi Małgorzata, która przez ostatnie 1,5 – roku życia Ryszarda dawała mu schronienie.
Wcześniej, przez kilka lat samobójca mieszkał w Czarnej Wodzie w jednym domu z żoną, odchowanym synem i synową. Taki układ nigdy mu nie odpowiadał. Sielanka nie trwała długo. Zaczęły się awantury, dochodziło nawet do rękoczynów.
- Na początku wszystko układało się dobrze – przypomina siostra. – Później syn razem z matką tak postanowili „umilić” ojcu życie, że ten nie wytrzymał. Stosunek Mariusza do ojca był fatalny. Byłam świadkiem tego, jak wulgarnie się do niego zwracał. Po jednym z takich konfliktów syn tak pobił Ryszarda, że ten postanowił po raz pierwszy targnąć się na swoje życie. Jest na to dowód, mamy wypis ze szpitala.
Siostry i najbliżsi znajomi Ryszarda twierdzą, że zabiła go nienawiść własnej rodziny. Powodem licznych awantur miał być majątek, czyli spory dom, który Ryszard wybudował kilkanaście lat wcześniej.
Sprowokował, a później odepchnął
- Brat opuścił dom w listopadzie 2008 r. – przypomina siostra samobójcy. - Najpierw pomieszkiwał u jednej siostry, później u drugiej, następnie wyjechał zagranicę. Od stycznia 2009 r. zamieszkał u mnie w Zblewie. Równo rok temu zdecydowałam się dom sprzedać. A że z panią Małgorzatą znałam się od lat, powiedziała: niech przyjdzie mieszkać u mnie. Warunki miał luksusowe. Ilekroć wracał do Czarnej Wody po swoje rzeczy, jechał z kimś. Naciskałam, żeby zawsze miał świadka ze względu na prowokacje.
Przy okazji jednej z takich wizyt doszło do ostrej awantury.
- Pomimo moich próśb pojechał do domu sam – przypomina siostra. – Trochę sprowokował żonę, dlatego ona zaczęła go okładać po twarzy. Brat odepchnął ją, po czym upadła. Poszła do lekarza, a lekarz stwierdził ledwie modrakowe zasinienie.
Jednak po wielu podobnych ekscesach policja zakłada Ryszardowi „niebieską kartę”, a sprawa trafia na wokandę. Starogardzki Sąd Rejonowy wszczyna nie jedną, ale dwie sprawy przeciwko Ryszardowi.
- Pewnego razu wyjechał motorowerem spod domu – mówi Małgorzata. – Jechał do pracy miał malować sklep. Motorower dostał zagranicą w ramach wynagrodzenia za pracę, ale po przyjeździe zarejestrował na syna, żeby leciała mu składka ubezpieczenia. Tymczasem syn złożył zawiadomienie o kradzieży do kaliskiej komendy, najpierw o kradzież motoru, drugą o kradzież dokumentów.
Pierwszy wyrok starogardzkiego sądu zostaje uchylony przez Sąd Okręgowy w Gdańsku. Drugi z 13 maja 2011 r. w związku z psychicznym i fizycznym znęcaniem się nad żoną skazuje Ryszarda na 1 rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na 4 lata. Krótko po tym Ryszard popełnił samobójstwo, w dramatycznych okolicznościach. Podpalił się i powiesił. W ostatnim liście stwierdza, że pozbawiono go godności, a walka o sprawiedliwy wyrok jest niczym walka z wiatrakami.
Sąd nie dał wiary zeznaniom Ryszarda i jego świadkom
Rodzina do dzisiaj nie może pogodzić się z wyrokiem sądu. Najbliżsi Ryszarda zapowiadają walkę o przywrócenie mu godności.
- 30 maja przychodzi uzasadnienie wyroku – mówi siostra samobójcy. - Jest tak okropnie napisane, to była prawdziwa ściana, przez którą nie mógł się przebić. Moim zdaniem zabiła go także niesprawiedliwość sądu.
Jednak z akt sprawy wyłania się zupełnie inny od przedstawionego przez rodzinę obraz Ryszarda i tego co działo się w domu w Czarnej Wodzie. Wyrok zapadł, jak określił to sąd, w związku z licznymi przypadkami fizycznego oraz psychicznego znęcania się Ryszarda nad żoną oraz synem. To on miał wszczynać awantury, w których porywał się do bicia, groził spaleniem domu czy uniemożliwiał korzystanie z części domu. Sąd wziął pod uwagę liczne zeznania świadków, którzy w jego ocenie byli bardziej wiarygodni od świadków Ryszarda. W uzasadnieniu wyroku jest przykład jak mąż wyzwał i pobił swoją żoną za to, że powiedziała „dzień dobry” do osoby, której on nie lubił.
Rodzina uważa, że taki obraz sprawy jest niezgodny z tym, co rzeczywiście wydarzyło się w ciągu ostatnich kilku lat.
Złożą zawiadomienie na policję i sąd
Po śmierci rodzina Ryszarda zgłosiła sprawę do Stowarzyszenia Bezprawiu i Korupcji „Stop” licząc na pomoc. Uważają, że wyrok był krzywdzący, a sąd nie wziął pod uwagę zeznań świadków, którzy zeznawali na jego korzyść.
Doprowadzono tego człowieka do samobójstwa i my jako Stowarzyszenie złożymy zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, m.in. przez policjantów i sędziego – mówi Tadeusz Pepliński, prezes Stowarzyszenia Bezprawiu i Korupcji „Stop”. - Zostało to potwierdzenie wyrokiem Sądu Okręgowego w Gdańsku, który uchylił wyrok Sądu w Starogardzie Gd. Ze strony rodziny pana Ryszarda pada zarzut, że działania posterunku policji w Kaliskach mogły być stronnicze, zwłaszcza jeśli chodzi o założenie „niebieskiej karty”. (...)
Imiona wszystkich bohaterów zostały zmienione.
Więcej w Gazecie Kociewskiej,
która ukazuje się wraz z Dziennikiem Pomorza
na terenie powiatu starogardzkiego.
która ukazuje się wraz z Dziennikiem Pomorza
na terenie powiatu starogardzkiego.
Napisz komentarz
Komentarze