- Jak pani rodzina i współpracownicy zareagowali na tę nominację?
- Muszę powiedzieć, że bardzo mile zaskoczyła mnie reakcja moich bliskich i przyjaciół. Twierdzą, że moje kompetencje, podejście do nowych wyzwań i sposób pracy predysponują mnie do tej odpowiedzialnej funkcji. Mam nadzieję, że ich nie zawiodę. A współpracownicy? Wiem, że są ze mnie dumni, choć trudno rozstać się z grupą, która pod moim kierownictwem włożyła ogrom pracy i serca by w niecałe 4 lata przekształcić zapomniane przedszkole w placówkę tak wysoko ocenianą przez nadzór pedagogiczny i rodziców.
- Starogardzka polityka pani nie przeraża?
- Szczerze? Nie przeraża… Spotkanie z polityką traktuję jako kolejne doświadczenie życiowe. Słowo „przeraża” wiąże się z lękiem i grozą, jest bardzo mocne. Nie ma we mnie strachu i lęku przed polityką. Wszystko jest dla ludzi. Nie sądzę, żeby polityka czy politycy starogardzcy mogliby stać się postrachem dla mnie czy kogokolwiek w tym mieście. Jest to kwestia charakteru, rodzaju mądrości, która tkwi w człowieku, wiary w ludzi i dystansu. Wierzę, że ze starogardzkimi politykami uda się robić dobre rzeczy dla miasta.
- Co powiedziałaby pani tym wszystkim osobom, które uważają, że pani nie da sobie rady na tym stanowisku?
- Czas pokaże… Gdybym nie wierzyła, że sobie poradzę, nie podejmowałabym tego wyzwania. Nie zamierzam przekonywać ludzi do siebie słowami lecz czynami, a konkretnie swoją pracą. Więc tych, którzy mnie zupełnie nie znają, a już we mnie wątpią, prosiłabym o wstrzymanie się z tak radykalnymi ocenami.
Cały wywiad w Gazecie Kociewskiej, która w każdą środę ukazuje się na terenie powiatu starogardzkiego.
Napisz komentarz
Komentarze