- Dlaczego tak nagle odebrano dzieci państwu Stolc? Na jakiej podstawie podjęto tak radykalne działania?
- Otrzymałam notatkę służbową od dyrektora szkoły, który osobiście do mnie przyszedł razem z psychologiem i pedagogiem szkolnym, informując mnie o tym, że odbyły się dwa spotkania z podopiecznymi państwa Stolc. Dzieci dobrowolnie, samodzielnie przyszły do pedagoga szkolnego i poinformowały go, cytuję: W wypowiedziach dzieci pojawiły się informacje dotyczące traktowania ich przez ciocie i wujka. Dzieci skarżyły się na zastraszanie ich, bicie, krzyki, szarpanie, ciągniecie za uszy i ciągnięcie za pejsy. Do najbardziej drastycznych faktów przedstawionych przez dzieci należały: uderzenie szklanką w głowę, uderzenie palcami w blat zlewozmywaka, klęczenie na grochu, zderzenie dziewczynek głowami. Dodatkowo dziecko zgłosiło, że musi ciężko pracować na budowie swojego nowego domu. Przedstawiło ono sytuację wyrzucenie na dwór butów w czasie ulewy i polecenia pójścia po nie na boso. Dzieci zgłaszały również, że syn biologiczny państwa z rodziny zastępczej uderza je, bije, znęca się nad nimi, szczególnie nad jedna z dziewczynek niepełnosprawnych.” Jest jeszcze parę różnych rzeczy w tym piśmie. To jest notatka służbowa, sporządzona po rozmowie z dziećmi pedagoga i psychologa szkolnego. Została mi ona złożona na ręce.
- Czy ktoś potwierdzał te informacje? Ile było wizyt w domu państwa Stolc, po tym jak państwo dowiedzieli się o tym, co rzekomo tam się dzieje?
- Pani psycholog zatrudniona w PCPR wraz ze mną - jestem pedagogiem specjalnym, przeprowadziłyśmy rozmowę z dziećmi, które potwierdziły nam te zdarzenia. Przeprowadziłyśmy rozmowę z rodzicami zastępczymi. Następnie poinformowałam sąd rodzinny.
- Nie było żadnej wizyty w Rodzinnym Domu Dziecka, po tym jak państwo powzięli takie informacje?
- Pracownik socjalny, który opiekuje się tą rodziną w wymaganym terminie, czyli co pół roku, odwiedza rodzinę. Byłam także osobiście, ponieważ rodzina została Rodzinnym Domem Dziecka, przeszła cała kwalifikację i byliśmy sprawdzić warunki bytowe dzieci w domu. (...)
- Spotkaliśmy się pół roku temu w sprawie innej rodziny zastępczej. Zarzuty dzieci były podobne, nie było wówczas takich reakcji.
- Spotkaliśmy się, ponieważ państwo pisali artykuł o osobach dorosłych, które już nie były w pieczy, pod moją jurysdykcją... (...)
- Jak pani ocenia ten argument, że dzieci były zmanipulowanie przez dwie nastolatki, które w sierpniu trafiły do domu państwa Stolc?
- Mam 22 lata doświadczenia w pracy z dziećmi, jestem matką czwórki dzieci, do mojego domu przychodzą różne dzieci. W chwili obecnej mieszka z nami koleżanka moich córek, wobec której zaniechano opieki macierzyńskiej. Mam duże doświadczenie, dlatego trudno mi uwierzyć, że dom mogą „rozwalić od środka przez trzy miesiące” dwie nieletnie dziewczynki. Do dzisiaj nie wiem, jaki mogłyby mieć w tym cel? Państwo S. Siedzieli przy mnie , pytałyśmy się z panią psycholog, co one zrobiły źle, dlaczego państwo przysyłają do mnie pisma oskarżające nieletnie dzieci? Czy one były krnąbrne? Nie. Nie uczyły się? Nie. Czy nie pomagały w domu? Nie. Przeniesienie z jednej rodziny do drugiej można traktować jako karę. Chciałam usłyszeć argumenty. W ostatnich miesiącach wielokrotnie spotykałam pana S. Na korytarzu, pytałam, czy wszystko jest ok. Uzyskałam odpowiedź: tak. W notatce służbowej ze szkoły jest zawarta informacja, że dziewczyny stały z boku a mówiły dzieci, który były u państwa S. Na 8 dzieci, w szkole było 6.
Więcej w Gazecie Kociewskiej, która w każdą środę wraz z Dziennikiem Pomorza ukazuje się na terenie powiatu starogardzkiego.
Napisz komentarz
Komentarze