„Radni to nie pracownicy urzędu” – poucza prezydenta Sławomir Ruśniak. Co na to Edmund Stachowicz? Czy prawo zostało złamane?
Miesiąc temu Sławomir Ruśniak zarzucił Edmundowi Stachowiczowi przetrzymywanie korespondencji, która jak wynika z wyjaśnień przewodniczącego dotarła na jego biurko po trzech dniach od daty wpłynięcia do Urzędu. Sprawa jest istotna, ponieważ dotyczy skargi wojewody pomorskiego na podjętą przez Radę uchwałę w sprawie określenia trybu powoływania członków oraz organizacji i trybu działania Miejskiej Rady Działalności Pożytku Publicznego w Starogardzie Gd. Skargi, co do której radni w krótkim czasie musieli się ustosunkować. Temat MRDPP w ostatnich miesiącach częściej dzielił niż łączył wspomnianych polityków.
- Wszelka korespondencja, która jest korespondencją urzędową, bez względu na to czy jest na nazwisko Edmund Stachowicz, prezydent miasta czy do kogokolwiek innego, jest otwierana i dostarczana do dekretacji – wyjaśniał na ostatniej sesji RM Edmund Stachowicz. - Zdarza się sporadycznie, że korespondencja przychodzi w piątek i jest z datownikiem piątkowym. Ja nie zdążę jej przeglądnąć, mija sobota, niedziela, poniedziałek, a więc trzy dni od daty wejścia do daty zadekretowania. To są sporadyczne przypadki i być może tak też było.
- To nie był piątek czy sobota, to był poniedziałek – denerwował się na ostatniej sesji Sławomir Ruśniak. - Rozmawiałem z panią na dole (biuro obsługi klienta UM – red.) i ona stwierdziła, że włożyła pismo do przegródki „Biuro Rady Miasta”. Dziwnym trafem, znalazło się to w pana rękach i zapoznali się z tym pana najbliżsi współpracownicy, łącznie z radczynią prawną.
Wątpliwości natury prawnej starał się rozwiać sekretarz Urzędu Miasta.
- Jeżeli chodzi o obowiązujące u nas procedury, nie są one łamane – zapewnia Zbigniew Toporowski. - Kwestia obiegu korespondencji jest uregulowana w każdym urzędzie w Polsce odgórnie przez instrukcję kancelaryjną, która w ubiegłym roku została wydana przez Prezesa Rady Ministrów. Wszystkie koperty, które przychodzą do Urzędu są otwierane za wyjątkiem tych, które są oznaczone, jako druki ulotne, reklamówki oraz tych, które są oznaczone imieniem i nazwiskiem bez wskazania, że jest to inspektor, prezydent, itd.
- W zarządzeniu kompletnie brak informacji dotyczącej korespondencji z RM i przewodniczącym RM – zauważył przewodniczący Rady Miasta. - Nie jesteśmy ani komórką organizacyjną, ani pracownikami Urzędu, nie jesteśmy na etacie u pana prezydenta ani nie otrzymujemy pensji. Nie da się ukryć, że coś tu jest nie tak.
Ostatecznie przewodniczący starał się łagodzić napięcie. Stwierdził, że kolejnej wojny pomiędzy nim a włodarzem nie ma.
- Jestem na tyle uchwytny i pod telefonem, że jeżeli trzeba coś zrobić, podpisać, odebrać itd. to przyjeżdżam. Mieszkam blisko. Wszystko jest do załatwienia.
Zbigniew Toporowski zakończył dyskusję stwierdzeniem, że korespondencja może wpływać do przewodniczącego bez wcześniejszego otwarcia, jeśli tylko będzie sobie tego życzył.
- Jeśli pan przewodniczący weźmie na siebie to ryzyko i oświadczy, że chce, by takiej korespondencji nie otwierać, dokonamy stosownych zmian w naszym regulaminie organizacyjnym – mówił Zbigniew Toporowski.
Napisz komentarz
Komentarze