Jak się okazuje nie wyklucza założenia własnego ugrupowania. - Powiem tylko, że pewne środowiska namawiają mnie, abym wspólnie z nimi tworzył nową jakość, która byłaby dla mieszkańców jakąś alternatywą.
- Jest Pan zaskoczony decyzją władz SK? Czy wcześniej sam rozważał Pan, odejście ze Stowarzyszenia Kociewskiego?
- Nie jestem zaskoczony, ani zbytnio zasmucony. Uważam, że społecznie Stowarzyszenie zyskiwało więcej z faktu iż reprezentowałem je w Radzie, niż ja będąc jego członkiem.
- Czy według Pana wiedzy, osób które sprzeciwiają się obecnej koalicji jest w Radzie więcej? Czy raczej był Pan wyjątkiem?
- Z rozmów kuluarowych wiem, że większość deklarowała swój sprzeciw, ale tylko ja zdecydowałem się to skrytykować publicznie. Jednak nie mogę wypowiadać się za innych, mówię za siebie. Mnie na przykład straszono utratą przewodnictwa w Komisji Infrastruktury. Na co odpowiadałem, że mam swój honor i on jest dla mnie najważniejszy. A pieniądze i stanowisko nie są dla mnie tak istotne. Zresztą nie po to jako radny podczas kampanii referendalnej wytykałem zadłużanie miasta i błędy gospodarcze Edmunda Stachowicza, by po nieudanym referendum, wbrew swojej woli, wchodzić z nim w porozumienia i chwalić rzeczy, które do tej pory krytykowałem.
- Dlaczego tak otwarcie sprzeciwia się Pan porozumieniu prezydenta z Platformą oraz Stowarzyszeniem Kociewskim?
- Wyjaśnijmy, że to radni PO zawarli koalicję z SLD, a nie radni Stowarzyszenia. Z nami nikt nie rozmawiał. A prezes Stowarzyszenia Kociewskiego Marek Gabriel najwyraźniej uznał, że jeżeli PO, którego szefem w mieście jest jego syn Patryk zawarło sojusz z SLD to my z automatu, bez pytania nas o zdanie, musimy też być za. Ja mam swój honor i nie pozwolę się traktować jak marionetka. Zresztą to nie jedyny przypadek, w którym prezes SK stosuje takie metody, które niszczą dotychczasowy dorobek Stowarzyszenia Kociewskiego. (...)
Cały wywiad w jutrzejszym wydaniu Gazety Kociewskiej.
Napisz komentarz
Komentarze