Henryk Wojciechowski nie jest zadowolony z pracy Inspekcji. Jego zdaniem nadzór budowlany nie podejmuje kroków, które wynikają z jego kompetencji.
- W czwartek doszło do zawalenia jednego z budynków, na terenie gdzie miała powstać galeria. Dzisiaj w tym miejscu są barierki, zabezpieczony chodnik i przejście drugą stroną ulicy. Dlaczego wcześniej nie można było tego zrobić?
- Jaki byłby powód zabezpieczania skoro nie wystąpiły żadne negatywne zjawiska?
- Negatywnym zjawiskiem było rozkradanie terenu przez złomiarzy i popadanie budynku w ruinę.
- Niestety. Jak się dowiedzieliśmy, właściciel terenu po Oddziale A Polpharmy dał zlecenie za 160 tys. zł firmie, która prowadziła tam rozbiórkę bez pozwolenia. Nie występował o pozwolenie do Starostwa. Myśmy to odbierali jako rozbieranie tej nieruchomości przez złomiarzy. Stąd wysyłaliśmy m.in. Straż Miejską, informowaliśmy policję, itd. Okazuje się, że było to celowe działanie właściciela, o czym poinformował nas podmiot, który przygotowuje tam następną inwestycję. Prawdopodobnie chodziło o to, aby na tyle zdemolować budynki, które jeszcze nie tak dawno były w całkiem dobrym stanie, by nie było problemu z płaceniem podatków i wykonywaniem obowiązków związanych z ochroną zabytków. Jeden z tych budynków jest bowiem wpisany do gminnej ewidencji.
- Co by było, gdyby w chwili zawalenia dachu jakaś cegła uderzyła w przechodnia?
- Właściciel nieruchomości ponosiłby pełną odpowiedzialność.
- Zgłaszaliście dwukrotnie sprawę do prokuratury, jak Pan ocenia ich pracę w tym względzie?
- Prokuratura umarzała sprawę za każdym razem, natomiast ja mam osobiste pretensje do inspektora nadzoru budowlanego, ponieważ ten nie podejmuje do końca czynności, które przecież ma w obowiązkach. To on powinien zgłaszać tę sprawę do prokuratury, a nie my. My jesteśmy tylko administratorem miasta i jak powiedziałem, nie mamy uprawnień policyjnych. To co się teraz stało jest związane z wahaniami temperatury na wiosnę. Górna warstwa muru zaczęła się kruszyć. Nasi budowlańcy, którzy po tym zdarzeniu byli na miejscu, nie mają obawy, że budynek się przewraca. Jest natomiast problem spadania z góry odłamków, stąd zabezpieczenie terenu.
- Mówi Pan, że teren był obserwowany przez Straż Miejską, teraz dowiadujemy się, że działała tam firma, która krok po kroku nielegalnie rozbierała budynek. Jak to możliwe? Nikt nie widział, że zorganizowana grupa demoluje obiekt?
- To nie jest tak, że do jednej nieruchomości przypiszemy Straż Miejską, którą będzie jej pilnowała. Rzeczywiście, okazało się, że zapłacono firmie bodajże z Tucholi, która rozbierała obiekt. Świadomie dążono do jego dewastacji.
Cały wywiad w jutrzejszym wydaniu Gazety Kociewskiej.
Reklama
Reakcja Urzędu Miasta na katastrofę: „Mamy pretensje do nadzoru budowlanego?”
Nie ma obaw, że budynek się przewraca – mówi wiceprezydent Henryk Wojciechowski, Chodzi o obiekt, którego dach runął w czwartek m.in. na chodnik przy al. Jana Pawła II. - Ten. Jest to teren prywatny i mamy bardzo ograniczone możliwości interwencji. Gmina nie ma uprawnień policyjnych. Stąd informacje do prokuratury i inspektora nadzoru budowlanego.
- 05.03.2013 16:04 (aktualizacja 05.08.2023 18:38)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze