Praca od bladego świtu
Cyrkowa trupa wstaje przed czwartą rano i jedzie do miejsca gdzie będzie obywał się występ. - Najpierw odmierzana jest korona – czyli dyrektor z budowniczym ustalają, gdzie będzie stał namiot – tłumaczy Aneta Zalewska, artystka a zarazem konferansjer. Średnica namiotu wynosi 38 m., pomieści półtora tysiąca widzów. Cyrk Zalewski jest największy w Polsce. - Nie łatwo jest ustawić namiot, ponieważ nie każde miasto ma wystarczająco duży plac. Czasami trzeba się nieźle nakombinować żeby postawić kopułę – mówi artystka. Gdy cyrk już stoi, jest czas na rozpakowanie się i śniadanie. Czasami krótka drzemka, ale to nie zawsze, tylko jeśli czas pozwoli. Taki cyrk to nie tylko artyści i zwierzęta. To także masa spraw biurowych nad którymi trzeba czuwać. - Próby robimy jeśli czas na to pozawala. Obecne zima jest tak dokuczliwa, że zamiast prób musimy walczyć ze śniegiem. Ale każdy z nas stara się codziennie znaleźć kilka chwil na ćwiczenia. Artyści którzy przyjeżdżają do nas do pracy są profesjonalni – niczego już nie muszą się uczyć, wystarczy że się dobrze rozgrzeją. Jak przyjdzie wiosna i pogoda się poprawi będziemy chodzić na próby regularnie – wyjaśni A. Zalewska.
"Stawiamy na zwierzęta"
To nie jest praca na etat od 7.00 do 15.00. To nie jest praca w ogóle – to jest pasja.
- Występ na arenie jest najprzyjemniejszą częścią naszego dnia. To coś, co każdy z nas kocha. Nie ma artysty który nie kochałby tego co robi – tłumaczy pani Aneta. - Cyrk jednak to nie tylko artyści. To też zwierzęta. Cyrk Zalewski ma własne zwierzęta, które należą do rodziny i podążają taborem razem z trupą cyrkową. – Mamy konie maści Palomino – czyli konie wielkopolskie, kucyki, kozy, lamy chilijskie, w tym roku zaangażowaliśmy też artystów, którzy mają lwy morskie – Boniego i Borysa. Mamy też przepiękną tresurę słoni afrykańskich. Zawsze stawialiśmy na zwierzęta – mówi artystka. Sezon w cyrku zaczyna się w ostatni weekend lutego i kończy w listopadzie. Jednak tak naprawdę sezon trwa cały rok, ponieważ artyści zjeżdżają na bazę, która tętni życiem. Tam mają stajnie i wybiegi dla zwierząt. Tam robi się naprawy, buduje nowe toalety i bufety. W ciągu tego roku cyrkowcy odwiedzą ok. 260 miast. Oznacza to niemal każdy dzień w innym mieście. Oddadzą 365 przedstawień.
Cyrk to rodzina
Artysta cyrkowy jest normalnym człowiekiem i tak jak każdy chce mieć rodzinne i ją ma. - Nasze życie nie różni się niczym, poza tym, że większość życia spędzamy w podróży. W wozie mamy normalne mieszkania z kuchnią i toaletą. W cyrku są dzieci, są małżeństwa – tłumaczy kobieta i dodaje, że artyści przeważnie wiążą się ze sobą. – My z mężem byliśmy na początku tylko partnerami w pracy. Później nagle zamieszkaliśmy razem, były oświadczyny i ślub – mówi. Dzieci które wychowują się w cyrku są bardzo kontaktowe, uwielbiają ludzi i zwierzęta. Artyści cyrkowi są jak rodzina. Żyją ze sobą przez dziesięć miesięcy, 24 godziny na dobę. Nie ma tam rywalizacji, pomagają sobie. Uczą się wzajemnie od siebie, pomagają sobie. Spędzają razem Święta Wielkanocne. - Jeśli nie ma pogody, robimy jeden ogromny stół na środku areny, jeśli jest, to ustawiamy go przed namiotem. Wszyscy idziemy do kościoła ze święconką i wspólnie jemy świąteczne śniadanie – opowiada A. Zalewska. Cyrkowa rodzina to nie tylko artyści, to też pracownicy techniczni, którzy budują ten cyrk oraz zwierzęta. Na placu znajduje się ok. 30 – 40 osób. W sumie zatrudnionych jest ok. 60 osób.
W Polsce pokutuje przekonanie, że cyrk to rozrywka dla dzieci. A to nie prawda. Cyrk to wielopokoleniowa rozrywka. Niektóre spektakle robione są z myślą o dzieciach, ale są też takie, które zrozumieją jedynie dorośli.
Napisz komentarz
Komentarze