Ul. Grunwaldzka w Starogardzie Gd. System linek rozciągniętych między słupkami przecina nieciekawy, garażowo - dworcowy krajobraz. Oprócz piachu i kawałka trawnika nie ma tu nic wartego uwagi. Jest ciepło. Kolorowe pranie - jedyny element, na którym można na dłużej zawiesić oko - szybko wysycha na słońcu i wietrze. Spomiędzy bloków wyłania się widok dyndających slipek, skarpetek, nawet znoszonych kalesonów. Patrzą zwykli przechodnie.
- Obciach - pisze do nas w liście mieszkanka o pseudonimie Megi. Niedawno przeprowadziła się na jedno ze starogardzkich osiedli. Denerwuje ją poranny widok po wyjściu z bloku. Schnące, czyjeś ubrania.
- Nie chcę podawać ulicy, bo jestem tu nowa. Domyślam się, że reakcja sąsiadów na taką uwagę byłaby niemile widziana. - Osobiście wstydzę się eksponować bieliznę przez znajomymi, bo w sumie to intymna sfera naszego codziennego życia - pisze czytelniczka. - Tymczasem wychodzę rano z domu i pierwsze co widzę, to czyjeś majtki, koszulki, a nawet staniki! Może nie rozumiem, więc proszę o wytłumaczcie jak można uszczęśliwiać od świtu sąsiadów i przechodniów widokiem rozwieszonych na linkach gaci. Gdyby była to prywatna posesja, działka, np. na wsi. nie widziałabym problemu. Twoje miejsce, rób co chcesz. Natomiast wieszanie odzieży pomiędzy blokami, gdzie codziennie przewija się kilkadziesiąt osób, jest dla mnie co najmniej nie na miejscu i zastanawiam się czy nie da się z tym czegoś zrobić, np. zakazać.
Niektórzy zwykli nazywać podobne widoki "Wenecją" czy „Neapolem”. Idąc tym tokiem myślenia, to co zachwyca nas w innych krajach, niekoniecznie musi podobać się na własnym podwórku. A co Wy sądzicie o podwórkowych suszarniach?
Więcej na ten temat w Gazecie Kociewskiej, która w każdą środę wraz z Dziennikiem Pomorza ukazuje się na terenie powiatu starogardzkiego.
Napisz komentarz
Komentarze