- Pani dyrektor czy tzw. procedury awersyjne są wdrażane także w innych placówkach, które Pani zna?
- Wszystkie placówki, które pracują w terapii metodą behawioralną stosują procedury redukowania zachowań niepożądanych u dzieci. Zachowania niepożądane to takie, które utrudniają dziecku funkcjonowanie w środowisku, naukę czy nawet zabawę. W praktyce są to zachowania stereotypowe jak trzepotanie rączkami, podskakiwanie, mruczenie, ale nawet zachowania autoagresywne czyli bicie, szczypanie czy drapanie siebie, a także zachowania agresywne. Wszystkie placówki najpierw stosują metody mniej awersyjne. Podobnie jak inne ośrodki, tak samo my koncentrujemy się na nich w pierwszej kolejności. Kiedy nieawersyjne procedury nie przynoszą efektów, są wprowadzane stopniowo elementy awersyjne, które są wycofywane najszybciej jak tylko jest to możliwe. Zawsze są one omawiane z rodzicami. Rodzice są informowani lub nawet obserwują sposób zastosowania danej procedury i wyrażają na to pisemną zgodę. Jeżeli nie wyrażą zgody, taka procedura nie zostanie wprowadzona.
- W jaki sposób ustosunkuje się Pani do słów wynikających z opracowań naukowych, na które państwo też się powołujecie, gdzie wprost stwierdza się, że procedury awersyjne mają niewiele wspólnego z etyką i odchodzi się od ich stosowania?
- Tak jak powiedziałam, w SOSW przede wszystkim stosowane są procedury nieawersyjne. Praca opiera się na codziennej obserwacji, analizie zachowań i przede wszystkim na motywowaniu do pożądanych zachowań dzieci, a więc zdobywania nowych umiejętności. Jednak w sytuacji zagrażającej życiu, zdrowiu, bądź po prostu niebezpiecznej, która jest nasilona, na jak najkrótszy okres wprowadza się procedury z elementami awersyjnymi. Nauczyciel wycofuje się z nich najszybciej, jak tylko jest to możliwe. Takie działanie jest ściśle monitorowane, ściśle opisane przez wychowawcę. Wie o niej rodzic i w pełni ją akceptuje. Opracowania naukowe, które są nam znane, a także programy szkoleń oraz studiów podyplomowych w zakresie terapii dziecka z całościowymi zaburzeniami rozwoju – autyzmem zawierają program redukowania zachowań niepożądanych, w którym wyróżnia się 3 poziomy. Pierwszy z nich obejmuje procedury nieawersyjne – wzmacnianie zachowań pożądanych, natomiast drugi i trzeci zawierają elementy awersyjne, na stosowanie których niezbędna jest akceptacja rodziców. Jest to nieodłączny element metody behawioralnej. Nie są nam znane opracowania naukowe, o których Pan wspomina. Osoba, która jest terapeutą autyzmu posiada kwalifikacje na podbudowie jednolitych studiów magisterskich z pedagogiki specjalnej, studiów podyplomowych z zakresu wczesnego wspomagania, edukacji i terapii dzieci i młodzieży z całościowymi zaburzeniami rozwoju oraz corocznie odnawialnym certyfikatem wydanym przez Instytut Wspomagania Rozwoju Dziecka.
- Czy może Pani opisać na czym dokładnie polega przewiązywanie dziecka?
- Dziecko siedzi na krzesełku i ma przełożony na udach sznurek. Ma natomiast swobodę przesuwania się na krześle i okręcania się. Ręce i nogi ma swobodne. Chodzi wyłącznie o to, by uniemożliwić dziecku nagłe poderwanie się z krzesła i podskakiwanie, co stanowi zagrożenie zachłyśnięcia się pokarmem. Nie sprawiało to dzieciom bólu ani krzywdy. Tak, jak w przypadku dziecka, które siedzi we wspomnianym krzesełku.
- Jak Pani może odnieść się do zarzutu naszej czytelniczki, że dzieci chodziły z krzesełkami na plecach przez 1, 2 godziny i nikt nie reagował?
- To jest nieprawda. Takie sytuacje nie miały miejsca. Jeśli zdarzy się, że dziecko poderwie się w trakcie posiłku lub wstanie z krzesełkiem to sznurek stanowi podpowiedź, że należy usiąść. Nauczyciel ma pełną kontrolę nad sytuacją, która może trwać tylko chwilę. Tuż po skończeniu posiłku czyli po maksymalnie ok. 20 minutach sznurek znika. (...)
Więcej w Gazecie Kociewskiej, która w każdą środę ukazuje się na terenie powiatu starogardzkiego.
Napisz komentarz
Komentarze