Ze starogardzkim PKS nie jest tak źle, jak to mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać. Spółka notuje ostatnio dodatnie wyniki finansowe. Prezes Andrzej Pograniczny postawił sobie za cel wyciągnęcie przewoźnika z finansowej zapaści i realizuje to na tyle skutecznie, że przedsiębiorstwo i jego załoga mogą ze spokojem patrzeć w przyszłość. Niestety. Jakość usługi oferowanej przez PKS ciągle pozostawia wiele do życzenia. Wiedzą o tym choćby ci, którzy przynajmniej raz skorzystali z np. z oferty tzw. polskiego busa. Owszem, inna zasięg usługi, inne realia. Mimo to minęły czasy, gdy wystarczyło, że autobus w ogóle podjechał na przystanek. Wydaje się, jakby modne hasło "pijar", było zupełnie obce szefostwu firmy. Likwidowane kolejne kursy, przestarzały, awaryjny tobór, mało sympatyczni kierowcy - to mankamenty przewoźnika, o których najczęściej informują nasi czytelnicy. Jakby tego było mało w tym roku wizerunkowi przewoźnika nie pomagają ani sroga zima ani ostatnie upały. Nerwy puszczały ostatnio nawet stałym klientom. Bywało, że zamiast autobusu na przystanek podjeżdżała sauna na kółkach. Pasażerowie chyba życzyliby sobie, aby za wynikami na papierze poszły w końcu zmiany jakości usługi. Przy tej okazji wyszczególniliśmy grzechy przewoźnika, bez naprawy których trudno myśleć o budowaniu silnej marki PKS w Starogardzie Gd.
Chcesz poczytać? Nie zapomnij o latarce
Kurs Gdańsk - Starogard Gd. Na dworcu w stolicy Kociewia pasażerowie dosłownie wysypują się z autobusu. Gdyby PKS reklamował się hasłem "komfort i jakość podróżowania" tego dnia pasażerowie chyba roznieśliby autobus na kawałki.
- Wewnątrz jakieś 40 - 50 stopni - przypomina swoją podróż Alina Kaszubowska z Tczewa. - Starszym pasażerom pot spływa ciurkiem po twarzy. Bałam się, że zaraz będzie trzeba wzywać do kogoś karetkę. Współczuję ludziom, którzy codziennie muszą pokonywać tę trasę. Ja następnym razem wybiorę pociąg. Tam przynajmniej można otworzyć okna. Tabor starogardzkiego PKS nie należy do najmłodszych. Rzadko dochodzi do sytuacji, że autobus staje na środku drogi. Mniejsze kłopoty techniczne zdarzają się już częściej. Brak lub kłopoty z klimatyzacją, szyberdach, którego nie można otworzyć, zaparowane okna przez które nie widać ani krajobrazów ani przystanków. Komfortu jazdy nie poprawiają zapachy, stukania, pukania elementów wyposażenia czy zgaszone światło w autobusie podczas podróży wieczorem, uniemożliwiające np. czytenie książki.
- Pamiętam jak kiedyś nie chciały się zamknąć drzwi, więc na każdym przystanku kierowca ruszał, a potem gwałtownie hamował, by drzwi same się zamknęły. Śmieszna sytuacja. Mniej rozbawione były osoby, które próbowały zasnąć - mówi nasz rozmówca, korzystający z usługi przewoźnika.
Starogard Gd., proszę wysiadać - podróżnych wita bezdomny
Dworzec to już nie tylko straszydło architektoniczne. Szwankuje także funkcjonalność obiektu. Z poczekalni wyniósł się najemca niewielkiego kiosku (wcześniej można było tam kupić choćby prasę czy coś do picia). Niedawno pojawiła się informacja o niedziałającym nagłośnieniu, za co firma z całego serca przeprasza swoich klientów. Gigantyczne kolejki do kas (czynnych już tylko od poniedziałku do piątku) pod koniec miesiąca czy brak możliwości zapłaty za bilety kartą bankomatową - wyliczać można długo. Podróżującym dworzec kojarzy się przede wszystkim z bezdomnymi, których nijak nie udaje się stamtąd przepędzić. Mieszkańcy zdąrzyli przywyknąć. Pytanie czy widok bezdomnych to najlepsza wizytówka Starogardu Gd. do tego na dworcu autobusowym, faktycznej bramie do miasta (autobusem zaraz po samochodzie najłatwiej dostać się do Starogardu Gd. np. z Trójmiasta) Władze firmy mają w planach ostateczną wyprowadzkę z obiektu. Stanie się to dopiero wtedy, gdy miasto zdobędzie środki na budowę węzłą komunikacyjnego, który zostanie zlokalizowany obok dworca PKP. Kilka słów należy się także sprawie ograniczenia sprzedaży biletów na dworcu. Jak tłumaczą władze firmy zrezygnowano z tej opcji, ponieważ klienci nauczyli się kupować bilety u kierowców. Problem w tym, że sprzedaż biletów w autobusie nierzadko opóźnia godzinę odjazdu, co nie jest mile widziane przez część pasażerów.
- Skoro i tak wszyscy kupują bilety u kierowcy, po co w ogóle PKS zatrudnia kasjerki? Przecież mogłyby pracować na przełomie miesiąca i sprzedawać wyłącznie bilety miesięczne - dziwi zdenerwowany opóźniającym się odjazdem pasażer. (...)
Więcej na ten temat w Gazecie Kociewskiej, która w każdą środę wraz z Dziennikiem Pomorza ukazuje się na terenie powiatu starogardzkiego.
Napisz komentarz
Komentarze