Zakochując się, mamy nadzieję, że będzie to miłość wielka, wzniosła i na stałe. Liczymy na finisz przed ołtarzem. Życie jednak czasami potrafi spłatać nam figla i napisać zupełnie inny scenariusz. Tak było w wypadku naszego Czytelnika, który kilka lat temu zakochał się bez pamięci w koleżance z pracy. Miłość minęła, jednak pozostał jej owoc – dziś siedmioletnia córeczka. Kto powinien się nią zaopiekować i na jakich zasadach?
Dyskryminacja ojców?
Coraz głośniej mówi się o dyskryminacji ojców przez wymiar sprawiedliwości. W internecie pojawia się coraz więcej stron internetowych oraz forów, na których spotykają się ojcowie, którzy walczą o prawa do dziecka – jedni słusznie, inni dla korzyści materialnych, albo na złość partnerce. Prawdą jest jednak, że w większości przypadków prawo opieki nad dzieckiem otrzymuje matka. Ojcu zostają krótkie spotkania w tygodniu albo wspólne weekendy. Nie każdy jednak chce zostać „niedzielnym” ojcem. Tak też było w przypadku naszego czytelnika. Mężczyzna spotkał miłość swojego życia w pracy. Pracowali w tym samym sklepie. Była miłość, pojawiło się dziecko.
- Wykończyłem piętro domu, żebyśmy mogli razem zamieszkać. Była już nawet wyznaczona data przeprowadzki. Chciałem mieć rodzinę. Niestety moja partnerka podjęła decyzję o odejściu – relacjonuje mężczyzna. Mężczyzna nie chciał jednak, aby na rozstaniu ucierpiała jego córeczka. Chciał widywać ją jak najczęściej.
– Na początku widywałem córkę we wtorki i czwartki po trzy godziny oraz w weekendy – od soboty do niedzieli. Chciałem być jednak ojcem na pełen etat i spotykać się z nią w normalny sposób, a nie jak w więzieniu. We wtorki i czwartki w miejscu zamieszkania matki, nic mi nie było wolno, siedzieliśmy w tym pokoju jak w więzieniu, potańczyć nie mogliśmy „bo im sufit na głowę spada”, na dwór nie - bo się nie zgadza, do toalety to jak chciałem iść z córką, to mi drogę zachodzili, nie wspomnę o „tekstach” i awanturach, z czasem zacząłem zabierać ze sobą kolację, bo córcia nie chciała jeść sama, tylko ze mną, nosiłem też podręczny ekwipunek do mycia - mimo wszystko były to niezapomniane chwile – tłumaczy tata dziewczynki.
Przez ten czas płacił alimenty na dziecko, co miesiąc 300 zł. To - jak mówi - zaczęło być nadmiernym obciążeniem, gdy nie miał pracy i dochodów..
Tydzień u mamy, tydzień u taty
Po jakimś czasie udało się w sądzie wywalczyć z mamą dziewczynki opiekę naprzemienną nad córką. I tak, przez tydzień dziecko jest u mamy, a przez kolejny tydzień u taty. Nasz czytelnik stwierdził, że skoro dziecko przez dwa tygodnie w miesiącu przebywa u niego, nie powinien płacić alimentów.
Komu alimenty?
Mężczyzna złożył wniosek do sądu o uchylenie od płacenia alimentów. Chciał też, aby alimenty zasądzono jego żonie – 500 zł.
– Ojcowie są w sądzie dyskryminowani. Dlaczego to ja mam płacić alimenty, a nie matka dziecka? Sąd nie sprawdził, czy może ona pracować. Wziął pod uwagę tylko to, że obecnie nie ma pracy. Ale to była jej decyzja, że zostanie z dzieckiem zamiast podjąć pracę. Ja w tym momencie ponoszę większość kosztów związanych z dzieckiem, dodatkowo płacąc alimenty – tłumaczy ojciec.
Dodaje, że razem z mamą dziewczynki mają odrębne koncepcje na wychowanie córki.
„Nie było chęci porozumienia”
Zadzwoniliśmy do mamy dziewczynki.
– Ze strony tego pana nie było żadnej chęci porozumienia, także w kwestii lekcji gry na instrumencie córki. Wszystko chce załatwiać przez sąd. Te pieniądze z alimentów (300 zł, przyp. red.), są mi potrzebne na wychowanie córeczki, tak aby zapewnić jej odpowiedni poziom, ponieważ sama nie pracuję. Sad wydał już w tej sprawie wyrok – tłumaczy mama dziewczynki.
W tej całej sytuacji jednak zastanawia znaczenie dziecka, które stało się powodem sporu między rodzicami – dorosłymi ludźmi. Dziecko bowiem, to nie tylko przyjemność, to też obowiązek. Każdy, kto decyduje się na potomstwo powinien sobie z tego zdawać sprawę i nie wyliczać wzajemnie kto, ile, na co, wydał i kto, komu, za co powinien oddać. Czasami jednak warto wyciągnąć rękę dla dobra dziecka i zapomnieć o wzajemnych animozjach.
Więcej na ten temat w Gazecie Kociewskiej, która w każdą środę wraz z Dziennikiem Pomorza ukazuje się na terenie pow. starogardzkiego.
Napisz komentarz
Komentarze