- Spodziewał się Pan, że tak szybko zostanie poddany ocenie nowej rady?
- Sądziłem, że będę jakiś czas pracował i po tym czasie zostanę oceniony. Jest to zbyt krótki okres, żeby takie działania podejmować. Tym bardziej, że ja teraz nie mam dwóch zastępców, pracuję sam i ciągnę pracę całej spółdzielni, to trudno, aby jakieś wielkie, rewolucyjne rzeczy zdziałać. To jest właściwie teraz bieżące zarządzanie.
- Jak Pana zdaniem zagłosuje rada w związku z tym wnioskiem, który ma wpłynąć 29 września?
- Trudno mi powiedzieć. Szczerze mówiąc na dzień dzisiejszy atmosfera się trochę uciszyła, na razie o odwołaniu już nikt niczego nie mówi.
- A jak ocenia Pan dotychczasową działalność nowej rady, jej działania?
- To są młodzi ludzie, bez doświadczenia. Muszą trochę energii włożyć, aby coś z tego było. Ja oceniam ich po intencjach a nie po tym co robią. Mają jakiś zapał, chcą inaczej to wszystko widzieć tylko, że powinno to być jakoś razem a nie tak każdy sobie. W tej chwili jesteśmy, że tak powiem, po takim burzliwym okresie rozmów i myślę, że atmosfera pomiędzy nami się już trochę uspokoiła. Zawsze po burzy przychodzi słońce i tęcza.
- Jak Pan podsumuje swoje 24 lata działalności na stanowisku prezesa Spółdzielni Mieszkaniowej Kociewie?
- 24 lata jestem prezesem a w spółdzielni przepracowałem 34 lata. Także to nie jest tak, że ja gdzieś z kapelusza wyszedłem. 10 lat pracowałem w spółdzielni zanim zostałem prezesem. Pracowałem na każdym możliwym szczeblu, zaczynając od zwykłego referenta, przez kierownika osiedla Kopernika przez 4 lata, w międzyczasie odbyłem również służbę wojskową jako absolwent uczelni, bo też trzeba było ją odbyć w tamtych czasach i 4 lata spędziłem na stanowisku zastępcy prezesa. Dopiero wtedy, w 1990 roku wziąłem udział w konkursie na prezesa spółdzielni. Tak więc nie jest tak, jak próbują mnie opisywać internauci i mieszać mnie z błotem, że jestem z kapelusza wyjęty. Miałem za sobą już 10 lat pracy zawodowej, porządne studia dzienne na porządnym uniwersytecie, 10 lat pracy i dopiero wówczas zostałem wybrany prezesem.
- Co zmieniło się w spółdzielni podczas Pana zarządzania nią?
- Zastaliśmy PRL. Wszystkie budynki zostały docieplone, ściany, stropodachy, wymieniona została stolarka okienna. Wszystkie podwórka, na których była szlaka na dzień dzisiejszy mają piękną kostkę. Wszystkie ciągi pieszo - jezdne albo były wydeptane, albo były po prostu jakąś ścieżką w błocie. To praktycznie wszystko na dzień dzisiejszy jest zrobione. Zmodernizowano cały układ grzewczy, na ukończeniu montaż ciepłej wody, tylko o to zadbać. W tej chwili moglibyśmy przystąpić do oddania elewacji, jej mycia i zadbania o wizerunek altany, jakąś zieleń niską, trawę i to byłoby już praktycznie wszystko, tylko żeby ludzie to szanowali.
Nie jestem wyjęty z kapelusza - krótka rozmowa z prezesem S.M. Kociewie
Rozmawiamy z Wiesławem Wrzesińskim, prezesem Spółdzielni Mieszkaniowej „Kociewie” na temat wniosku o jego odwołanie, który ma wpłynąć 29 września.
- 29.09.2014 10:31 (aktualizacja 14.08.2023 14:58)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze