Anna Golędzinowska urodziła się w Warszawie, jak mówi w mieście szarym w którym nic nie było oprócz smutnej rzeczywistości komunistycznej. Jej rodzina była bardzo biedna. Mieszkała w bloku z wielkiej płyty, każdy budynek był łudząco do siebie podobny i tak samo przytłaczający. Ona jednak była szczęśliwym dzieckiem. – Miałam rodziców, którzy mnie kochali, lubiłam się bawić i wyobrażać sobie, że jestem księżniczką – wspomina Golędzinowska. – Jak miałam 4 lata urodziła się moja siostra. Od tamtej pory nie byłam już szczęśliwa, bo musiałam się z nią dzielić wszystkim, także miłością rodziców. Od tamtej pory stałam się samotnym dzieckiem. Nienawidziłam mojej siostry dlatego, że przyszła na świat.
Wtedy tak myślała. Jednak prawdziwe problemy i ciężkie chwile miały dopiero nadejść.
Radość i łzy
W jej domu nie brakowało rodzicielskiej miłości. Jednak w tym prawie idealnym obrazie znalazła się rysa. Alkohol zniszczył życie rodziny. – Mój tata był dobrym człowiekiem, ale był alkoholikiem – mówi była modelka. – Miał marzenie, którego nie udało mu się zrealizować, dlatego topił je w butelkach wódki. Któregoś dnia szedł po schodach do sklepu, aby kupić kolejną butelkę alkoholu. Poślizgnął się i uderzył głową o schody i zmarł. Dwa dni leżał na ziemi. Ludzie przechodzili obok i nikt mu nie pomógł, bo był pijakiem. Jak mój ojciec umarł to znienawidziłam wszystkich, także mamy bo zaczęła przyprowadzać do domu różnych mężczyzn, jeden z nich molestował mnie. Wpadłam w depresję.
Nienawidziła całego świata. Uciekała ze szkoły, zaczęła żyć na ulicy. Jej przyjaciółmi byli dilerzy i złodzieje. – Mój pierwszy chłopak zabij swoją byłą dziewczynę i wyrzucił jej ciało do śmietnika – opowiadała Golędzinowska. – Wtedy ci ludzie byli moimi znajomymi i całym moim światem. Rękę wyciągnęła do mnie moja babcia, która chciała mi pomóc. Ale ja wszystkich nienawidziłam. Krzywdziłam swoją babcię i ona w końcu mnie zostawiała. W wieku 13 lat chciałam popełnić samobójstwo.
Chciała więcej
Gdy w wieku 16 lat otrzymała propozycję pracy jako modelka w Mediolanie, wiedziała, że jej życie ulegnie diametralnej zmianie. Było to ogromne marzenie, które zaczynało się spełniać. – Nie powiedziałam o tym nikomu, tylko zapakowałam swoje rzeczy i wyjechałam z Polski – wspomina była modelka. – Jednak ci ludzie nie zawieźli mnie do Mediolanu, ale do innego małego miejsca we Włoszech. Zostałam zamknięta w nihgt clubie i miałam pracować jako prostytutka. Zabrano mi dokumenty, zostałam zupełnie sama. Nie znałam języka. Wśród handlarzy kobietami był także inspektor włoskiej policji, który współpracował z mafią.
Cały tekst można przeczytać w aktualnej Gazecie Kociewskiej.
Napisz komentarz
Komentarze