Izabela jest opiekunką siedmiomiesięcznego kocura, który jak każdy kot chodzi swymi drogami. Zwierzę jednak zawsze wracało do domu o tej samej porze, czekała tam na niego pełna miska i opiekunka.
- Był piątek Wyszłam na swoje podwórko otoczone solidnym płotem. W pewnym momencie usłyszałam pomiaukiwanie przepełnione bólem – mówi Izabela Studzińska. - Przed domem jak co dzień czekał mój pupil, był jednak jakiś dziwny, wyglądał inaczej niż dotychczas, zauważyłam, że tylna łapka zwierzęcia bezwładnie wisi – dodaje kobieta.
Kobieta natychmiast ruszyła ze swym czworonogiem do najbliższej przychodni weterynaryjnej. Tam bezzwłocznie zajęto się cierpiącym zwierzęciem. Diagnoza brzmiała złamanie odłamkowe. Gdy kobieta trochę ochłonęła posypały się dalsze pytania w stronę osoby weterynarza – jak to mogło się stać?
To nie był zwykły wypadek?
Chirurg weterynarii oznajmił bez chwili wahania, że to co się przydarzyło kociakowi to na pewno nie było potrącenie przez samochód czy zwykły wypadek.
- Okiem specjalisty wyglądało to na celowe wyrządzenie krzywdy przez człowieka. Jak mi powiedziano, zwierzę mogło być mocno kopnięte lub też zrzucone z wysokości a nawet przetrącone jakimś grubym kawałkiem drewna lub czymś podobnym – wyjaśnia Izabela, właścicielka zwierzęcia. – Poczułam ogromną złość. Jak, można być takim złym człowiekiem by dopuścić się takiego haniebnego czynu? Jak można krzywdzić tak zwierzęta? To podłe – dodaje ze smutkiem kobieta.
Operacja nie była łatwa. Chirurg weterynarii musiał wydobyć z kończyny wszystkie pokruszone odłamki kości, aby następnie ją złożyć. Łapkę zwierzęcia trzeba było gwoździować. Całość trwała ok.3 godzin. Niestety przez głupi wybryk człowieka zwierzę musi cierpieć przez wiele tygodni otrzymując codziennie serię zastrzyków. Lucek będzie jeszcze przez najbliższe 6 tyg. Unieruchomion, potem czeka go kolejny zabieg. Na szczęście weterynarz powiedział, że dzięki szybkiej reakcji opiekunki i temu, że kot jest jeszcze młody szanse na całkowite wyleczenie są duże. Lucek czuje się już lepiej jednak nasuwa się pytanie - czy nadal pozostanie przyjaznym i ufnym wobec innych ludzi?
Na koniec rozmowy z Izą dowiedzieliśmy się, że teraz jedynym jej marzeniem jest to, aby Lucek wyzdrowiał i osoba, która okaleczyła zwierzę przeczytała tę historię. Czy sumienie ruszy okrutnego „myśliwego”?
Wypadek czy sadyzm? Smutna historia kota Lucka
Nasza Czytelniczka zgłosiła się do nas z bulwersującą sprawą. Znalazła w ogrodzie swojego kota, który doznał poważnego wypadku. Jej zdaniem, kot nie mógł wyrządzić sobie takiej krzywdy sam. Czy za stanem zwierzęcia stał człowiek sadysta?
- 06.11.2014 10:38 (aktualizacja 12.08.2023 20:16)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze