Miradowo leży pomiędzy Starogardem Gdańskim a Zblewem tuż przy drodze krajowej numer 22. Wieś zamieszkuje około 354 mieszkańców. Przejeżdżając Berlinką możemy dostrzec okalający posiadłość ceglany mur. Przystając na chwilę, wznosząc wzrok nieco wyżej ujrzeć można świetnie zachowaną wieżę ciśnień.
Gdzie podział się łeb konia?
Wielka posiadłość, dziś w rękach prywatnych, jest już w stanie krytycznym. Walące się budynki oraz zaśmiecony i zarośnięty glonami staw nie cieszą już okolicznych mieszkańców jak dawniej. Potraktowane zębem czasu budynki do reszty zniszczyli ludzie szukający złomu i osoby zabierające zapomniane dziś już artefakty.
- Pamiętam, gdy byłem mały, chodziliśmy się tam bawić, chociaż babcia straszyła nas różnymi legendami krążącymi o tym miejscu. Ale jak wiadomo coś, co jest zabronione, przyciąga bardziej – opowiada mężczyzna przechadzający się z psem po terenie wielkiego parku. - Warto zwrócić uwagę na budynek na wprost od wejścia. W miejscu, gdzie jest teraz dziura w ścianie, wisiała wielka głowa konia.
- Jak to głowa konia? - pytamy.
- No konia – powiedział uśmiechając się mężczyzna. - Wydaje mi się, że to swoistego rodzaju herb. To nie była prawdziwa głowa, tylko figura. Sądzę, że teraz przyozdabia kogoś salon czy piwnicę - dodaje mieszkaniec.
Jak powstała Berlinka?
Udaliśmy się w głąb majątku. Widok niektórych budynków przyprawiał o dreszcze. Piękny ceglany obiekt bez okien i bez dachu wzbudził nasze duże zainteresowanie. Chlewnia, stajnia, sala zabawowa? Ilu mieszkańców tyle teorii. Jedno jest pewne - budynek ma swoją duszę i urok, dziś wyrastają z niego drzewa i krzaki, ale kiedyś z pewnością był piękny.
Zainteresowany naszym pobytem na terenie dworku starszy mężczyzna, po chwili przyglądania, niepewnie podszedł i przywitał nas słowami: „Serce się kraja, prawda?”. No i trudno zaprzeczyć tym słowom.
- Uwierzycie, że w tym dworku mieszkali jeńcy wojenni? Droga, którą się tu dostaliście została zbudowana właśnie przez nich – opowiada starszy pan. Po krótkiej wędrówce docieramy razem z mężczyzną do granicy posiadłości, gdzie znajduje się grób właścicieli. Pokryte mchem litery, trudne do odczytania, informują nas, o osobach spoczywających w mogile – właścicielach majątku
Sprofanowane groby
Bardzo przykrym widokiem są otwory w grobowcu. Widać, że ludzie w poszukiwaniu złota i kosztowności nie mają żadnych zahamowań.
- Tak... Bogacze nie mają spokoju nawet po śmierci, to straszne. Chociaż mam już swoje lata, nigdy nie zrozumiem ludzi, którzy profanują groby licząc na wzbogacenie. Takie zachowanie zasługuje na potępienie – mówi mężczyzna.
Więcej na ten temat rpzeczytacie w bieżącym wydaniu Gazety Kociewskiej!

Napisz komentarz
Komentarze