Opowiedział historię swego życia.
Dla mnie priorytetem w życiu jest miłość, zaufanie, uczucia. Ale ten mój priorytet jest chyba trochę patologiczny. To priorytet osoby, która przez to ma emocjonalne problemy ze sobą. Gdy kogoś spotykam, rzucam wszystko. Nie muszę spać ani jeść. Dziś wiem, że nie można się tak zatracać.
Chęć ciągłej zmiany
Na pierwszym roku studiów prawniczych zawarłem związek małżeński. Teraz myślę, że decyzja o małżeństwie była zbyt szybka. Nie była ona spowodowana ciążą czy jakimkolwiek przymusem. Dzieci nie planowaliśmy, ponieważ oboje studiowaliśmy dziennie. Po prostu było to pierwsze, poważne zakochanie się. Byłem przekonany i nadal tak uważam, że dojrzałem do decyzji o małżeństwie, realizowałem z żoną plany życiowe, jak np. kupno mieszkania. Niestety nam nie wyszło. Myślę, że wina leżała po obu stronach. Cały czas żyję z przeświadczeniem, że czegoś nie zauważyłem. Teraz sam uczestniczę w wielu postępowaniach rozwodowych, więc widzę, że byłem zbyt młody, by zauważyć problem, który pojawił się w moim małżeństwie. Przez lata studiów mieszkaliśmy razem, podjąłem później pracę, ale nie zauważałem potrzeb, które moja żona mi zgłaszała. Uważam, że zawaliłem trochę sprawę, co spowodowało że żona poszukała sobie kogoś innego i z nim się związała. Gdy obserwuję rozpadające się związki jestem przekonany, że po prostu przegapiłem kryzys, który wynikał z tego, że żonie brakowało we mnie oparcia. Na ostatnim roku studiów niestety małżeństwo zostało rozwiązane przez rozwód i od tej pory jestem sam. Nie związałem się z nikim.
Od czasu rozwodu zaczęły się moje problemy osobiste, czyli chęć ciągłej zmiany. Szukam, miejsca dla siebie, w którym chciałbym zostać na stałe. Na razie każde miejsce wzbudza tylko nowe wyzwania. Nie próbuję też się z nikim związać. Myślę, że pozostał mi uraz, obawiam się długotrwałych związków. Nawet jeśli jest jakaś szansa, sam robię wszystko, żeby je po prostu zerwać, zniszczyć.
Rozwód zniszczył wizję przyszłego życia
Jak tylko zauważam, że jakaś kobieta ma na mnie zbyt duży wpływ, że się od niej uzależniam, że zaczynam o niej za dużo myśleć, to wciąż wracają wspomnienia, że kiedyś tam przeszedłem życiową tragedię. Bo rozwód to była tragedia. Przypuszczam, że dla każdego jest to wyjątkowo bolesne doświadczenie. Ja bardzo to odczułem. Rozwodziliśmy się bezboleśnie od strony prawnej, bez kłótni, ugodowo. Próbowałem walczyć, ale było już za późno. Kiedy przyszedł do mnie złożony przez żonę pozew o rozwód, wtedy zacząłem na poważnie walczyć. Wcześniej śmiałem się z tego, byłem przekonany, że nie dojdzie do rozpadu małżeństwa, że ją przekonam, że jestem tym, który powinien z nią być. Jednak, gdy dostałem pozew zrozumiałem, że to nie przelewki. Starałem się, ale już nie było czasu. Żona była związana z kimś innym, z moim najlepszym kolegą z roku…
Po rozwodzie się rozsypałem. Teraz powoli się zbieram, choć minęło już kilkanaście lat. Już stoję na nogach, ale pierwsze lata były trudne. Rozwód zniszczył wizję przyszłego życia. Nagle wszystko runęło. Teraz widzę, jak ludzie świetnie dają sobie radę po rozwodach. A ja nie potrafię. I to jest przykre. Chciałem realizować karierę zawodową przy żonie. Chociaż nie sądzę, żebym ją tak realizował, jak teraz. Ta wolność, złość, która we mnie drzemie powoduje, że pracuję dużo i wydajnie, ale to miało być wszystko związane z nią…a zostało po prostu zburzone. Ona dawała mi oparcie, którego wciąż mi brakuje. Jej jedno słowo wystarczało, by załatwić jakiś problem, był komfort psychiczny, że ona jest, czeka. Teraz tego mi brak. Jestem sam; otoczony życzliwymi ludźmi w pracy, jednak oni nigdy mi nie zastąpią tego, co dawała mi żona.
Królowa jest tylko jedna
Potem byłem w dwóch poważniejszych związkach, które zniszczyłem z różnych powodów świadomie. Absolutnie nie było to w tym samym czasie. Wyznaję zasadę, że królowa jest tylko jedna. Nigdy dwie. Pierwszy związek był przed obroną mojej pracy magisterskiej. Oboje kogoś potrzebowaliśmy, oboje byliśmy na zakręcie życiowym. Bardzo się związaliśmy.
Ja byłem wolny, ona nie. Byłem niepoukładany, ona zaś miała już życie uporządkowane. Był moment, w którym myśleliśmy, że zwiążemy się ze sobą. Jednak przestraszyłem się, myśląc, jak bardzo mógłbym ją skrzywdzić. Pamiętałem, jak przeżyłem swój rozwód, swoją tragedię życiową. Nie chciałem jej na to narażać, rozbić czegoś, co jeszcze ma szanse. Bałem się też, że ją zawiodę. To trwało dwa lata, bardzo bliskie lata.
Druga kobieta, to koleżanka z pracy. Związek bardzo dziwny, burzliwy. Wzajemnie potrafiliśmy się bardzo kochać, mieć zwariowane pomysły a jednocześnie bardzo siebie ranić. Ona to prowokowała a ja byłem szaleńczo zazdrosny. Pracowałem przez pewien czas poza Starogardem. Ona potrafiła do mnie dzwonić, mówić, że idzie gdzieś z jakimś facetem, że świetnie się będzie bawić. To były drastyczne sytuacje, wiedziała, że jestem tam niejako zamknięty i, że pierwsze co zrobię, to pójdę do szefa i powiem, że muszę pilnie wyjeżdżać. I tak robiłem. Wsiadałem w pociąg i na drugi dzień byłem tutaj. Potem wracałem albo przysyłali po mnie samochód. Dochodziło do paranoi. Faktem jest, że bardzo ją kochałem. I nadal coś do niej czuję, jednak później skrzywdziłem ją. Z premedytacją. Pomagałem jej jako prawnik w sprawach rodzinnych. Wiedziałem, że jest osobą bardzo pokrzywdzoną.
Zaangażowałem się w tę sprawę. W momencie, kiedy się rozstaliśmy nadal byłem świadkiem w jej sprawie. Ale moje nastawienie bardzo się zmieniło. Ona to odczuła, bo zeznawałem na sali rozpraw i powiedziałem takie rzeczy, które być może przyczyniły się do faktu, że nie uzyskała tego, co wg mnie powinna uzyskać. Później już nie chciała na mnie patrzeć. Kobiety też pamiętają…
Byłem sam w totalnej apatii
To właśnie jest we mnie niezdrowe. Nie zapominam urazów. Odpłacam każdemu. Nie, żebym się z tym męczył, ale nawet sprawia mi przyjemność, gdy odpłacę komuś, a on jest wtedy taki zdziwiony. Doktor mówił, że tak nie powinno być... Trzeba nauczyć się wybaczać. Może kiedyś…
Od momentu rozwodu kontaktując się z lekarzami pierwszego kontaktu, oni sugerowali, że mam zaburzenia na tle nerwicowym. Bagatelizowałem to.
Co parę lat radziłem sobie lepiej lub gorzej z moimi problemami. Mieszkam sam i mam stresującą pracę. Problemy ludzkie przechodzą do psychiki człowieka. Są słabsze okresy, kiedy po prostu zamykam się w sobie, jestem apatyczny, tracę cały zapał i nie wiem co mi jest. Dopada mnie depresja. Pojawiają się niewyjaśnione bóle głowy, totalne zmęczenie.
Stronię wtedy od ludzi, wolę samotność, spożywanie alkoholu przez parę dni, żeby o wszystkim zapomnieć a potem wrócić do normalności.
Jednak jakiś czas temu, nie widziałem już wyjścia z sytuacji, siedziałem w domu, sam w totalnej apatii, mając wszystko i wszystkich gdzieś.
Recepta na przyszłość
Pod wpływem rodziny i lekarza trafiłem do szpitala w Kocborowie. W styczniu zostałem przyjęty na rozmowę z lekarzem psychiatrą, który zajmuje się osobami z zaburzeniami nerwicowymi i tam uznano, że powinienem podać się leczeniu. Początkowo terapii otwartej, później pogłębionej dla zamkniętej grupy osób. Dziś cieszę się, że ktoś potrafił mi pomóc, niejako mnie rozszyfrować, zlokalizować problemem w mojej psychice, czego dotąd mi brakowało. Szpital i ludzie, których tam poznałem pomogli mi odzyskać wiarę w siebie, nadzieję na lepsze jutro.
Mam skłonności do tego typu zaburzeń, muszę pracować nad okazywaniem pewnych emocji, skrywanych uczuć, czego nie robiłem. Taką postawiono mi diagnozę. Nie dostałem żadnych leków, mam tylko być bardziej otwartym do ludzi i podejmować pewne ryzyko. Czy z tego skorzystam? Mam wątpliwości. Natomiast taką dostałem receptę na przyszłość.
Reklama
Różne strony miłości
KOCIEWIE. Starogardzianin Sławomir P. niedawno zakończył terapię w Szpitalu dla nerwowo i psychicznie chorych Kocborowo. Leczenie pomogło mu odnaleźć wiarę w siebie, poradzić sobie z piętnem, jakie odcisnął na nim rozwód z ukochaną żoną.
- (ace)
- 07.04.2010 00:00 (aktualizacja 01.08.2023 00:47)
Data dodania:
07.04.2010 00:00
KOMENTARZE
Autor komentarza: agataTreść komentarza: "Nową przypowieść Polak sobie kupi, Że i przed szkodą, i po szkodzie głupi." autor: Jan Kochanowski. Ciągle na czasie i czuję, że aktualne będzie do końca swiata.Data dodania komentarza: 29.10.2024, 11:44Źródło komentarza: Skrzywdzeni pracownicy wnoszą pozwy przeciw PKP Cargo. Pierwszymi zwalnianymi kolejarzami są ci należący do związku „Solidarność”!Autor komentarza: buźkaTreść komentarza: Ja tu widzę faszystowskie świnie przy korycie. Nic więcej.Data dodania komentarza: 28.10.2024, 21:54Źródło komentarza: Promocja książki dr. Mateusza Kubickiego pt. "Okupacja niemiecka w powiecie starogardzkim w latach 1939–1945"Autor komentarza: agataTreść komentarza: Rączki poobcinać a nie że teraz za nasze pieniądze dlej będą nic nie robic tylko spać i jeśćData dodania komentarza: 28.10.2024, 11:34Źródło komentarza: Policjanci zatrzymali włamywaczy, którzy trzykrotnie okradli niezamieszkały budynek w TczewieAutor komentarza: tutamTreść komentarza: Jeśli co roku ze wszystkich szkół średnich w Starogardzie na studia do Gdańska wyjeżdżają prawie wszyscy maturzyści i po skończeniu studiów już nie wracają, to niestety może tak być.Data dodania komentarza: 28.10.2024, 00:20Źródło komentarza: Starogard się wyludnia?! Z roku na rok miasto liczy coraz mniej mieszkańcówAutor komentarza: tutamTreść komentarza: Dlaczego osoby z marginesu noszą dziś bejsbolówki albo kaptury? Skąd ta wieśniacka hip-hopowa moda?Data dodania komentarza: 27.10.2024, 23:36Źródło komentarza: Ukradł 100 metrów kabla z budowy. Złodziej stanie przed sądemAutor komentarza: tutamTreść komentarza: Dziwnie działają narkotyki, że skakanie po dachu aut jest takie kuszące i atrakcyjne. Pewno siada psychika młodego człowieka, gdy widzi, że prawie każdy pracujący ma dziś samochód, a ja nie.Data dodania komentarza: 27.10.2024, 23:34Źródło komentarza: [NAGRANIE Z MONITORINGU] Młody nabuzowany mężczyzna skakał po dachu auta na starogardzkim Rynku
Reklama
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze