Do tej idei księżnej Izabeli trzeba dodać słowa pieśni, napisanej kilka lat wcześniej (1797) przez wychowanego w Skarszewach Józefa Wybickiego: „Jeszcze Polska nie umarła, kiedy my żyjemy”…
Mówią niektórzy „mędrcy”, że najważniejsza jest nasza przyszłość (w niemieckiej Europie…), a przeszłość jedynie utrudnia marsz ku przyszłości. Głupcy! Zaprzecza im cała historia świata. Ci, którzy zapominali o swych korzeniach, odchodzili w nicość. Św. Jan Paweł II prosił, byśmy nie podcinali korzeni, z których wyrastamy (1979). Józef Piłsudski ostrzegał, że naród, który zapomina o przeszłości, nie ma teraźniejszości i nie ma prawa do przyszłości! Wielki przyjaciel Polski, francuski i polski marszałek Ferdynand Foch mówił wprost: „Narody, które tracą pamięć, umierają”…
Wiedza o przeszłości = siła
Ostatnie dni dostarczyły nam kolejnych dowodów na to, że ci, którzy nie mają pamięci, nie mają też przyszłości. Oto zostaliśmy haniebnie zaatakowani przez przedstawicieli państw, które mienią się naszymi sojusznikami! Zażądano od nas miliardowych odsetek za niewyobrażalne zbrodnie i zniszczenia niemieckie. Zbrodnie na obywatelach Rzeczypospolitej – Polakach i Żydach. Zniszczenia substancji materialnej, jakich nie doznało żadne państwo w czasach wojen nowożytnych. Polski Sejm natychmiast odpowiedział kłamcom i wydrwigroszom z podejrzanych „organizacji żydowskich”. Ani jeden poseł nie był przeciwny mocnemu polskiemu oświadczeniu. Niestety, aż 120 wstrzymało się od głosu. To „wstrzymanie” oznacza, że są gotowi na wszystko i czekają, kto da im więcej. Nie w tej sprawie!
Odpowiedź kłamcom była możliwa dzięki temu, że Polacy znają swoją historię, że mamy IPN i profesora Andrzeja Nowaka, autora monumentalnych „Dziejów Polski”; że nawet obecna, plugawa rewolta w USA nie jest w stanie „zredefiniować” naszej historii! Ani pokrętna i fałszywa „noblistka”. Wiemy, skąd nasz ród; wiemy, co jesteśmy winni tym, którzy gotowi byli „rzucić swój życia los na stos”. Dla kłamców mamy pogardę. „Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród, nie damy pogrześć mowy, polski my naród, polski lud, królewski Szczep Piastowy”! I jeszcze to: „Tak nam dopomóż Bóg!”.
29 czerwca minęła 80 rocznica powstania tajnej organizacji „Jaszczurka”. Powołało ją do życia trzech młodzieńców z Kociewia: Zygmunt Bączkowski, Izydor Gencza i Paweł Wyczyński. Najstarszy Izydor miał 21 lat… Pod wrażeniem wiadomości o wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej uznali, że nie można czekać. „Jaszczurka” podjęła zadania wywiadowcze i dywersyjne. Mimo skrajnie niebezpiecznych warunków konspiracji w powiecie starogardzkim, do organizacji należało około stu osób! Głównie uczniowie – ale też kilkoro nauczycieli – ze starogardzkiego Gimnazjum. Gdybyśmy kiedykolwiek o nich zapomnieli, Pan Bóg o nas zapomni! Kiedy mówię ludziom o „Jaszczurce”, zawsze przywołuję dwie szczególnie piękne jej postacie. Zygmunt „Zyga” Baczkowski przedarł się przez zieloną granicę ze Starogardu do Warszawy i walczył w Powstaniu jako kapral podchorąży, po konspiracyjnej Agrikoli! Zginął za Polskę, za Warszawę, za polski Starogard… Jego kolega z „Jaszczurki” Zygmunt Grochocki z Barłożna dostał się w przymusowym zaciągu do Wehrmachtu i tam założył „Jaszczurkę”! Zdekonspirowany i skazany na śmierć przez niemiecki sąd wojskowy „za zdradę niemieckiej ojczyzny” [!], został rozstrzelany w Nantes. Jego zachowany cudem list, pisany dwie godziny przed śmiercią, zasługuje na podręczniki szkolne!
W obronie sztandaru
W dniu św. Jana swarożyńska Szkoła Podstawowa obchodziła 100-lecie i poświęcenie sztandaru. Jej patronem od 55 lat jest Stefan Żeromski. Przybyło wielu znamienitych gości a dzieci i młodzież z klasy VIII popisały się przepięknym programem. Patrzyliśmy i słuchaliśmy zauroczeni.
Poproszono mnie o prelekcję na temat znaczenia sztandaru dla społeczności szkolnej. Przygotowałem się, ale w ostatniej chwili odłożyłem kartkę na bok. Przypomniała mi się wizyta w archiwum IPN przed dziesięciu laty. Powiedziałem zebranym, co tam wtedy znalazłem. W Bukowinach koło Osieka była mała 4-klasowa szkółka, której kierowniczką była pani Mieczysława Małolepsza. Kiedy Niemcy weszli we wrześniu 1939 na Kociewie, pani Miecia wpadła do szkoły i ukryła w swoim domu sztandar oraz książki z biblioteki. Polska mowa, polska książka a zwłaszcza polski sztandar [!] były zakazane i przechowywanie ich groziło śmiercią. Widocznie pani Miecia potajemnie udostępniała książki i ktoś ją zdradził. W listopadzie 1944 przyszedł do jej domu niemiecki żandarm… Wiosną 1945 roku, gdy śniegi opadły, ktoś zobaczył w lesie wystającą spod ziemi połę płaszcza…
Czy nauczycielka z Kociewia, która umierała za sztandar swojej szkoły, nie zasługuje na lepszą pamięć?! W Swarożynie powstała ad hoc idea, by co roku na jesieni, gdy wspominamy wojnę, sztandary szkół z Kociewia spotykały się nad grobem bohaterskiej nauczycielki i składały jej hołd. By stało się o niej głośno w całej Polsce!
Każdy, kto wie cokolwiek na temat Pani Kierowniczki (a może żyje jeszcze ktoś z jej uczniów) proszony jest pilnie o kontakt z redakcją.
Przypomniałem też zebranym postać nauczycielki Anny Burdowny, która uczyła w Wolnym Mieście Gdańsku – w Trąbkach Wielkich i w Ełganowie. Polski nauczyciel był tam narażony codziennie na szykany. Anna była jedną z inicjatorek ufundowania szkole ełganowskiej sztandaru. Data nie była przypadkowa: 3 maja 1939. A potem całą wojnę spędziła w piekle: KL Ravensbrück. Współwięźniarki nazwały ją aniołem z Ravensbrück. Nigdy się nie skarżyła, wspierała najsłabsze koleżanki, była jedną z założycielek tajnej organizacji harcerskiej w obozie!
Mamy się na kim wzorować! Mamy powody do dumy! Gdyby nastolatki z kolczykami w nosie wiedziały o takich postaciach, może nie dałyby się nabrać na zbrodniczą ideę zabijania dzieci jako „prawo kobiet”… Walczmy o nasze dzieci zgodnie z zawołaniem księżnej Izabeli: „Przeszłość [w darze] przyszłości”!
Napisz komentarz
Komentarze