Walentyna Janta-Połczyńska de domo Socker urodziła się 1 lutego 1913 we Lwowie jako córka Karoliny Kochanowskiej i Ludwika Stockera – inżyniera przemysłu naftowego. Jej dziad był Anglikiem. William Stocker był jednym z pionierów przemysłu naftowego w Polsce. Matka była córką Cyryla Kochanowskiego – profesora leśnictwa na Uniwersytecie Lwowskim. Rodzice, zwłaszcza ojciec, nauczyli Walentynę szacunku do książek. Dzieciństwo – szczęśliwe i beztroskie – upłynęło jej w Krośnie, gdzie ojciec pracował.
W 1938 roku wyjechała do Londynu, uczyła się w prestiżowej szkole dla sekretarek. Pamiętnego 1 września 1939 została zatrudniona w Ambasadzie Polskiej w Londynie, a od czerwca 1940 w sekretariacie Premiera i Naczelnego Wodza gen. Władysława Sikorskiego, który po kapitulacji Francji przedostał się z rządem do Anglii. Została jego sekretarką. Wspominała go jako człowieka serdecznego, ujmującego i cierpliwego. Pisała dyktowane przez Sikorskiego tajne listy i notatki. Stała się dla niego osobą najwyższego zaufania. Organizowała pracę Sekretariatu Premiera, uczestniczyła w wielu spotkaniach.
Była pomysłodawczynią nazwy i spikerką tajnej polskiej radiostacji „Świt”, nadającej z Bletchley Park pod Londynem, siedziby brytyjskich służb specjalnych, na teren okupowanej Polski. Jej celem było podniesienie na duchu walczących Polaków, mobilizowanie do walki.
W roku 1943 gen. Władysław Sikorski powierzył pani Walentynie spisywanie tajnych raportów Jana Karskiego na temat zagłady polskich Żydów. Była ceniona przez członków rządu i aliantów z racji swej dyskrecji, uczciwości, inteligencji i doskonałej znajomości języka angielskiego. Brała udział w identyfikacji zwłok i w przygotowywaniu pogrzebu Władysława Sikorskiego.
W latach 1945-46 pracowała we Frankfurcie nad Menem jako tłumaczka w stopniu podporucznika, w dowództwie wojsk amerykańskich, w okupowanej części Niemiec. Pomagała uwolnionym jeńcom i więźniom obozów koncentracyjnych. Wtedy też dowiedziała się, że jej siostra Krystyna Dzierżanowska zginęła z 8-letnim synkiem Jackiem w Powstaniu Warszawskim. Zostali zamordowani wraz z grupą innych kobiet z dziećmi, z którymi ukrywali się piwnicy jednej z kamienic.
W 1946 roku wraz z matką – którą udało się sprowadzić z Polski – wróciła do Anglii. Obie uznały, że trudno byłoby żyć w Polsce pod rządami komunistów i wyemigrowały do USA, do Nowego Jorku. Rzeczywiście, trudno sobie wyobrazić, by sowieckie NKWD-UB zostawiło w spokoju sekretarkę Władysława Sikorskiego! Taką samą decyzję podjął wtedy mjr Witold Linsenbarth, szyfrant generała, przed wojną oficer 2 Pułku Szwoleżerów Rokitniańskich w Starogardzie. Jego syn Adam, wychowywany przez mamę w Starogardzie, mógł się spotkać z ojcem dopiero w latach 60.!
17 września 1949 roku
w miejscowości Warszawa [!] – niedaleko Buffalo – Walentyna poślubiła Aleksandra Janta-Połczyńskiego – rodem z Małej Komorzy w powiecie tucholskim – pisarza, poetę, podróżnika, zasłużonego i aktywnego działacza polonijnego, z którym przeżyje wspólnie 25 lat. Zamieszkali w Buffalo, gdzie Janta-Połczyński był prezesem Polskich Klubów Kulturalnych.
W 1955 roku Janta-Połczyńscy przeprowadzili się ponownie do Nowego Jorku, gdzie pani Walentyna pracowała jako sekretarka w przedstawicielstwie Iraku przy ONZ. Jej mąż pracował w Fundacji Kościuszkowskiej, potem w Fundacji Paderewskiego.
W 1958 roku zaangażowali się w zorganizowaniu przyjazdu do Ameryki ofiar eksperymentów medycznych z obozu Ravensbrück. Przybyła do Stanów Zjednoczonych grupa 35 kobiet, które poddane zostały leczeniu. Janta-Połczyńscy pełnili funkcję tłumaczy, organizowali spotkania oraz odpowiadali za opiekę nad ofiarami.
W 1959 roku kupili dom w Elmhurst, dzielnicy Nowego Jorku, który stał się centrum spotkań i wymiany myśli wielu polskich twórców i naukowców. Nie akceptując nielegalnej, sowieckiej władzy komunistycznej nad narodem polskim, nie zgadzali się jednak na zerwanie kontaktów z powojenną Polską. Sądzili, że o ile podział na kraj i emigrację może dotyczyć polityki, to w żadnym wypadku nie może dotyczyć kultury, bo polska kultura jest jedna i niepodzielna. Często gościli w swoim domu artystów z Polski, udzielali im pomocy. W ich domu bywali m.in. Zbigniew Herbert, Czesław Miłosz, Józef Wittlin, Antoni Słonimski, Marek Hłasko czy mieszkający niedaleko Kazimierz Wierzyński.
Pani Walentyna wspólnie z mężem prowadziła w swoim domu znany w USA antykwariat, specjalizujący się w tematyce polskiej i słowiańskiej, zaopatrując amerykańskie uniwersytety w poloniki. Pomagała mężowi w odnajdywaniu ich i przekazywaniu do Polski, w tym listów i rękopisów Adama Mickiewicza, Cypriana K. Norwida, Fryderyka Chopina. Angażowała się w wiele działań społecznych oraz kulturalnych, w tym w powrót do kraju Skarbów Wawelskich w latach 1959-61. Żyli nadzieją, że komunizm w Polsce wkrótce upadnie.
Począwszy od lat 60. często odwiedzali Polskę, co było związane z prowadzeniem antykwariatu oraz otrzymaniem obywatelstwa amerykańskiego. Wcześniej kilkukrotnie odmówiono im wizy do Ojczyzny. Za każdym razem wspierali instytucje kulturalne w Polsce. Aleksander podziwiał swoją wspaniałą żonę i jej pracę dla Ojczyzny. Niezawodnemu Sprzymierzeńcowi każdej z prób, jakie niosło życie – tak zadedykował ostatnią swoją książkę „Nowe odkrycie Ameryki”, będącą ważnym świadectwem o powojennych losach Polonii w Ameryce.
Po śmierci męża w 1974 roku
pani Walentyna kontynuowała wcześniejsze, wspólne prace dla Polski. Wydawała także książki Aleksandra. W latach 90. jego cenne zbiory, w tym książki, artykuły, rękopisy, starodruki i listy przekazała Bibliotece Narodowej w Warszawie.
Przyjmowała studentów i stypendystów z Polski, którzy przybyli do USA, udzielając im noclegów i pomocy. Jej dom, w sercu Nowego Jorku, był oazą polskości. Meble, książki, ozdoby – przede wszystkim jednak ludzie… Od 1995 roku wspierała nieustannie Polską Szkołę Dokształcającą imienia Aleksandra Janty-Połczyńskiego. Interesowała Ją i cieszyła każda inicjatywa mająca przybliżyć życie i działalność Aleksandra Janty-Połczyńskiego, mówiła: Aleksander bardzo by się cieszył…
1 lutego 2013 roku obchodziła 100. urodziny. Konsul generalna RP Ewa Junczyk-Ziomecka powiedziała wówczas to, co każdy Polak powinien powiedzieć pani Walentynie: „Pani życiorys jest wzorem patriotyzmu, humanizmu i aktywnej postawy, bez względu na okoliczności. Jest i będzie wzorem dla wszystkich, a szczególnie młodych pokoleń Polaków”.
Pamiętajmy o ostatniej pracownicy Rządu RP na Uchodźstwie, noszącej dumne pomorskie nazwisko. Bywajmy na starych Powązkach, w katakumbach, przy prochach Aleksandra i Walentyny. Aleksander przed śmiercią wybrał piękne motto na tablicy tamże, cytat z Norwida: „Z rzeczy tego świata ostaną tylko dwie, dwie tylko: poezja i dobro. I więcej nic”...
Pisałem na podstawie artykułu pana Michała Folegi z rodziny Janta-Poczyńskich i na podstawie rozmów z uczestnikami pogrzebu.
Napisz komentarz
Komentarze