poniedziałek, 23 grudnia 2024 00:59
Reklama
Reklama

Spełniłem jedno ze swoich muzycznych marzeń! Wywiad ze znanym wodzirejem!

W swoim życiu poprowadził ponad 450 wesel. Jak twierdzi, jest to jego pasja, a fakt prowadzenia najważniejszej imprezy w życiu Młodej Pary sprawia, że czuje się wyjątkowo i pełen gotowości, by zabawa była na jak najwyższym poziomie. Krzysztof Gdaniec - wodzirej, prezenter muzyczny, animator i wokalista. Naszej redaktor Marcelinie Gendzierskiej opowiedział o spełnieniu jednego ze swoich muzycznych marzeń, jakim był występ w „Szansie na sukces” oraz o tym, jak doszedł do miejsca, w którym jest obecnie. Serdecznie zachęcamy do lektury.

Autor: fot. Magiczne.fotografie Krystian Baszanowski

- Skąd wziął się pomysł wystąpienia w tak popularnym programie muzycznym? Czy było to Twoje marzenie od dziecka, czy może ten pomysł zrodził się spontanicznie?

- Prawdę mówiąc, zacząłem śpiewać dopiero w czasach gimnazjum. Odkąd pamiętam, chciałem wystąpić w programie telewizyjnym. W przeciągu tych kilkunastu lat wziąłem udział w castingach do takich programów, jak np. „X Factor” czy „Śpiewaj i walcz”. W miarę upływu lat stawałem się coraz bardziej świadomy śpiewania, nabyłem trochę więcej umiejętności. Idąc za ciosem, postanowiłem spróbować swoich sił w „Szansie na sukces”. Tak się złożyło, że casting do programu był niedaleko, w Gdańsku, zatem postanowiłem, że pojadę. Wprawdzie rano nie miałem dobrego głosu, ponieważ byłem po dwóch imprezach, ale nie przeszkodziło to spróbować. Zgłoszenia przyjmowali do godz. 18.00. Od samego rana robiłem delikatne rozgrzewki wokalne oraz piłem dużo wody. Innymi słowy, starałem się doprowadzić głos do porządku. Do ostatniej chwili biłem się z myślami - jechać, czy odpuścić. Na szczęście głos się podreperował i o godz. 17.55 wbiegłem do Gdańskiej Sceny Muzycznej, gdzie odbywało się przesłuchanie. Jak się okazało, po wypełnieniu formularza, czekało mnie kolejne pięć godzin oczekiwania i dopiero ok. godz. 22.00, mogłem się zaprezentować.

- Wiele osób z pewnością ciekawi fakt, jak wygląda takie przesłuchanie do programu? Czy telewizja narzuca konkretne utwory, w których wokaliści mogą zaprezentować swoje umiejętności?

- Kiedy w przypadku „Szansy na sukces”, odbywały się jeszcze stacjonarne castingi, wyglądało to w ten sposób, że trzeba było przyjechać i zaprezentować na żywo wybrane przez siebie utwory. Było tylko jedno zastrzeżenie - musiały być to dwie piosenki w języku polskim. Każdy mógł korzystać z dowolnego repertuaru. W 2019 r. miałem przygotowaną piosenkę zespołu Dżem pt. „Sen o Victorii” oraz utwór Zbigniewa Wodeckiego „Zabiorę Cię dziś na bal”. Z racji tego, że kilka osób przede mną wybrało już piosenkę „Sen o Victorii”, pomyślałem, że nie będę jury serwował tego samego i zaśpiewałem piosenkę Pana Zbyszka, która okazała się dla mnie szczęśliwą. Było tam kilkaset osób, więc aby przyspieszyć przesłuchania, wchodziliśmy grupami, a tam każdy miał możliwość zaprezentowania swoich umiejętności pojedynczo. Całość była nagrywana. Na koniec dostaliśmy informację, że decyzja o tym, kto się dostał do programu zapadnie w ciągu kilku tygodni. Nie jest to tak, jak niektórzy myślą, że w momencie pójścia na casting, wie się już, kto przeszedł dalej. W tym roku, wysyłając zgłoszenie, również wybrałem utwór z repertuaru Zbigniewa Wodeckiego pt. „Lubię wracać tam, gdzie byłem już”. W związku z pandemią koronawirusa casting ten przeprowadzony został w formie online, więc skorzystałem z tego, że mogę wziąć udział, nie wychodząc z domowego zacisza. 

- W końcu to szansa na sukces.

- Owszem. Tak jak wspomniałem, planowałem wziąć udział w którymś z programów, a do telewizyjnego studia „Szansy na sukces” udało się dostać najszybciej. Jak sięgam pamięcią, w 2018 r. wysyłałem zgłoszenie do „The voice of Poland”, gdzie zostałem zaproszony na casting  główny w Warszawie. Cieszyłem się, ale w przypadku „Voice’a”, zanim wystąpi się w telewizji, trzeba przejść więcej etapów niż w „Szansie”. Niestety, termin castingu w Warszawie przypadł na majową sobotę, a dla mnie jest to już okres weselny, więc musiałem z przykrością odmówić wzięcia udziału w przesłuchaniu na żywo. 

- Czy zgłaszając się do programu, wiedziałeś, kto jest gościem odcinka, w którym wystąpisz i z jakiego repertuaru będziesz korzystał?

- Idąc na casting do „Szansy na sukces”, nie mamy informacji, kto będzie gościem danego odcinka. Jedyne co to wypełnia się w formularzu zgłoszeniowym pewne preferencje tzn. piosenki, jakich artystów dana osoba chciałaby zaśpiewać bądź z jakim artystą wystąpić. Trzeba zdać sobie sprawę, że jest to program telewizyjny, który rządzi się swoimi prawami. W jakiś sposób muszą dobrać ludzi tak, by widzowi zapewnić rozrywkę na odpowiednim poziomie. Oczywiście, po otrzymaniu zaproszenia do programu, mamy możliwość zdecydowania, czy chcemy ostatecznie wziąć udział w programie z konkretnym gościem specjalnym. W 2019 r. drogą mailową zostałem powiadomiony o tym, że dostałem się do programu z udziałem Maryli Rodowicz. Organizatorzy pytali mnie, czy potwierdzam swój udział w programie. Dostałem wówczas konkretną listę siedmiu piosenek, które będą w programie i których muszę się nauczyć. Po jakimś czasie otrzymałem podkłady muzyczne, gdyż, jak wiadomo, w programie wykorzystuje się skrócone wersje utworów. 

- W większych programach muzycznych takich jak np. „Szansa na sukces” jest także możliwość śpiewania z trenerem wokalnym. Na jakiej zasadzie to się odbywa?

- Zależy, co rozumiemy poprzez termin śpiewanie. W programie jest możliwość rozgrzewki z trenerem wokalnym, a jak wiadomo, rozgrzewka jest niezwykle istotnym elementem w śpiewaniu. Wszyscy uczestnicy idą do osobnego pokoju, gdzie z trenerem wokalnym mają możliwość prześpiewania każdego utworu. W „Szansie na sukces” trenerem wokalnym jest  fantastyczna Małgosia Szarek, która daje wskazówki, co do tego, jak śpiewać konkretne utwory. Przed samym występem jest cała procedura: rozgrzewka wokalna, makeup oraz próba generalna. Na próbie generalnej każdy uczestnik ma możliwość prześpiewania fragmentów wszystkich utworów. Jest to z pewnością pomocne, ponieważ każdy uczestnik może sprawdzić, jak wypada w blasku fleszy oraz przed kamerą. Trzeba wejść na tzw. pastylkę, czyli ten słynny podest, spojrzeć w konkretne kamery, a także na ekran, na którym leci wyświetlony tekst piosenki.

- Za pierwszym razem śpiewałeś utwory z repertuaru Maryli Rodowicz, za drugim z repertuaru Anny German. Czy fakt, że śpiewałeś już na tej scenie spowodował, że stres przy występie był mniejszy czy nie miało to większego znaczenia?

- Jest to z pewnością ciekawe doświadczenie. Kiedy byłem pierwszy raz w studiu telewizyjnym, wywarło to na mnie naprawdę ogromne wrażenie, mimo tego, że jestem osobą doświadczoną scenicznie. Sama forma uczestnictwa w programie i zobaczenie tego od środka było dla mnie czymś nowym i stresującym. Z kolei, jak pojechałem w tym roku do „Szansy na sukces”, to stresu praktycznie już nie było. Wiedziałem co, gdzie i jak. Wpłynął na to także fakt, że repertuar Anny German przypasował mi bardziej pod względem intonacyjnym. Mogłem śpiewać swoim naturalnym głosem. Piosenki Maryli Rodowicz musiałem śpiewać bardzo wysoko lub nisko, co wiązało się ze stresem, czy podołam temu zadaniu. Co ciekawe, od razu dostaliśmy informację, że nie będzie dubli. To, co będzie nagrane, będzie wyemitowane.

- Jakiś czas temu napisałeś na swoim fanpage’u, że piosenki Anny German są dla Ciebie łatwiejsze pod względem intonacyjnym. Czy zaśpiewałeś tak, jak podpowiadało serce?

- W przypadku piosenek autorstwa Maryli Rodowicz nastawiłem się na bardziej emocjonalną wersję, aby uwidocznić dolne rejestry, które w przypadku mężczyzn bardziej trafiają do serca. Prawdę mówiąc, opinie były różne. Niektórzy mówili, że w piosence „Niech żyje bal” brakowało energii. Ci, którzy znają się na śpiewaniu, zdawali sobie sprawę, że jeżeli miałbym zaśpiewać refren wysoko, aniżeli z mniejszym powerem, wymagałoby to ode mnie przejścia na dość wysokie rejestry, a to nie zawsze jest fajne i przede wszystkim jest to ryzykowane, ponieważ w sytuacji stresowej łatwo o fałsz. Jak się okazało, mój wybór był strzałem w dziesiątkę, gdyż otrzymałem pierwsze wyróżnienie z rąk Pani Maryli Rodowicz. Pani Maryla doceniła inność tego wykonania, ale też barwę mojego głosu. Wspomniała, że „mam ciekawą i przejmującą barwę głosu”. W tym roku wylosowałem piosenkę pt. „Cyganeria” Anny German, gdzie melodia jest  dość jednostajna, a w kwestii interpretacji, nie za wiele można zrobić. Jestem zwolennikiem prostoty w śpiewaniu, dlatego nie szukam na siłę dźwięków i nie kombinuję z utworem. Wydaje mi się, że wówczas taka piosenka traci swój oryginalny przekaz. W utworze Anny German trzymałem się zasady - po to, by utwór dobrze wybrzmiał. Ludziom się podobało, ale jak wiadomo, werdykt jury jest zawsze subiektywny. W tym przypadku były to odczucia artystyczne Joanny Moro i Mariana Lichtmana. Być może werdykt byłby inny, gdyby siedziała tam Anna German. Każdy jest inny i co innego trafia do jego serca. Wprawdzie tym razem nie udało mi się zająć żadnego miejsca ani zdobyć wyróżnienia, ale jestem bardzo zadowolony ze swojego występu. Głównie z racji tego, że mogłem śpiewać w swojej naturalnej tonacji i czerpać ze śpiewania oraz udziału w „Szansie na sukces” prawdziwą radość. 

- Czy mógłbyś zdradzić naszym Czetnikom, jaka panuje atmosfera na planie programu? Czy przed rozpoczęciem programu możecie na spokojnie porozmawiać z tymi, którzy prowadzą program bądź są jego gwiazdą?

- Przed samym programem najczęściej nie ma takiej możliwości, chyba że akurat robią nam makeup, a na fotelu obok siedzi w/w gwiazda. Cieszę się, ponieważ po samych nagraniach udało się porozmawiać z Panią Joanną Morą i zrobić sobie wspólne zdjęcie. Trzeba mieć na uwadze, że dla tych gwiazd występ w takim programie nie jest jedynym zadaniem do wykonania w ciągu dnia. Zazwyczaj „lecą” oni dalej na następne nagrania. Należy szanować ich pracę i czas. Żałuję tylko, że tym razem nie udało mi się porozmawiać z Panem Markiem Sierockim, który ma niezwykłe doświadczenie muzyczne i ogromną wiedzę w tym zakresie. Atmosfera na planie jest przyjazna i taka, że nie chce się stamtąd wychodzić.

- Chciałabym zapytać także o Pana życie poza programem „Szansa na sukces”, gdyż, jak to Pan określił, jest Pan „śpiewającym wodzirejem”. Kiedy zrodził się pomysł na to, by prowadzić wesela czy inne imprezy okolicznościowe?

- Jak wiele osób działających w branży weselno-ślubnej, zaczynałem od prowadzenia imprez szkolnych. Z czasem zająłem się obsługiwaniem różnego rodzaju imprez okolicznościowych np. urodziny czy jubileuszy. Grałem też w małych klubach i tam zdobywałem doświadczenie. Po paru latach sąsiadka poprosiła mnie, abym poprowadził jej wesele. Nie ukrywam, było to dla mnie wyzwanie, ponieważ doświadczenia w tej dziedzinie nie miałem praktycznie wcale. W latach 2007 - 2016 r. prowadziłem sporo imprez karaoke. Dzięki temu mam wrażenie, że głos się dużo bardziej ustabilizował i „wyrobił”. Myślę, że osoby, które są ze Starogardu, doskonale kojarzą karaoke w różnych lokalach z moim udziałem. Grając tyle lat, człowiek nabrał pewnego doświadczenia. Z biegiem czasu zacząłem bardziej interesować się tematem tradycji i zabaw weselnych. Podglądałem w pracy bardziej doświadczonych kolegów, pojechałem na warsztaty dla wodzirejów. Teraz regularnie uczestniczę w szkoleniach, by mimo tych 12 lat prowadzenia wesel, nadal mieć głowę pełną pomysłów. 

- Co cenisz w ludziach, w parach młodych, które do Ciebie przychodzą? Czy zdarzyło Ci się kiedyś tak, że podjąłeś współpracę z jakąś parą, z którą nie do końca się dogadywałeś?

- Kiedy zaczynałem swoją przygodę w branży weselno-ślubnej, byłem mniej znany, a Internet nie był tak mocno rozkręcony. Ludzie bardziej wybierali osoby z polecenia niż na podstawie materiałów dostępnych w sieci. Każda para, która się do mnie zgłaszała, miała inne oczekiwania i czego innego potrzebowała.  Nie przypominam sobie, by były takie sytuacje, gdzie mój sposób prowadzenia imprezy rozmijał się z oczekiwaniami pary młodej. Dzisiaj nadal wybierają z polecenia, ale np. poprzez platformę Facebooka pokazuję, w jakim mniej więcej stylu prowadzę wesela i pary młode, mogą łatwiej zdecydować, czy im to odpowiada, czy też nie. Jeśli chodzi o sferę relacji z nowożeńcami, to mogę trochę się pochwalić, że z wieloma parami, którym prowadziłem imprezę weselną mam kontakt do dzisiaj. Nawet po 10 czy 11 latach. Wielokrotnie zdarza się, że spotykam „moje” pary młode na weselach u rodziny, przyjaciół. Po latach mamy okazję spotkać się i powspominać to, co się działo kiedyś. Dla mnie jako osoby, która ma poprowadzone w swoim życiu ponad 450 wesel, jest to niesamowite uczucie. Ta więź między nami, mimo upływu lat, dalej jest. Jest to fantastyczne, że mogę spotkać osoby, którym prowadziło się ważny dzień w życiu i dalej są w nich te pozytywne emocje, które starałem się przekazać im w dniu imprezy. Myślę, że jest to istota tego zawodu. Nie będę ukrywał, że dla mnie praca wodzireja to przede wszystkim pasja, a nie coś, co robię typowo pod kątem zarobkowym. Mam nadzieję, że pomimo tych dwunastu lat prowadzenia wesel, ludzie dalej dostrzegają we mnie tę iskrę i ogień, świadczący o tym, że lubię to, co robię. Mam to szczęście, że mogę robić to, co lubię i zajmować się tym zawodowo.

- Jakie cechy powinien mieć dobry wodzirej? Jak w dzisiejszych czasach, kiedy ten rynek coraz bardziej się rozwija wybić się i mieć tych imprez coraz więcej?

- Dla mnie osoba, która zajmuje się prowadzeniem imprezy, powinna mieć przede wszystkim charyzmę. Powinna porywać ludzi do zabawy swoją osobowością. Jeżeli ktoś nie ma siły przebicia i nie potrafi dotrzeć do ludzi, to najprawdopodobniej taka impreza nie okaże się sukcesem. Ważne jest także to, aby prowadzący, potrafił odnaleźć się w różnych sytuacjach. Z jednej strony, bardzo wiele rzeczy planuje się, jeżeli chodzi o przyjęcie weselne. Z drugiej strony, wiele z nich okazuje się dopiero na miejscu. Trzeba reagować stosownie do tego, co dzieje się na sali. Patrząc pod innym kątem, taka osoba powinna być uczciwa, kontaktowa oraz posiadać dobre rekomendacje. Taka, z którą można się w każdym momencie porozumieć. Warto, by ten Dj czy wodzirej był również kreatywny. W moim przypadku staram się, by dane elementy wesela były dopasowane do konkretnej pary młodej. Jak się wybić na rynku weselnym? Trzeba być oryginalnym i jednocześnie pozostać sobą! Ja, na przykład, śpiewam na weselach - od zawsze. No może z wyjątkiem tego pierwszego :). Parę lat temu wprowadziłem coś takiego jak recital do obiadu. Jest to nie tylko fajne urozmaicenie, ale także ciekawostka dla gości weselnych m.in. poprzez to pokazuję, że jestem śpiewającym wodzirejem, a nie człowiekiem, który puszcza tylko muzykę. 

- Widziałam, że prowadziłeś prelekcję na szkoleniu VIP Wedding 2021 na temat tego, jak strój/przebranie wodzireja podczas tańców wpływa na odbiór gości? Zatem czy dzięki przebraniom ludzie lepiej chętniej wychodzą do zabaw?

- Głównym moim założeniem, podczas prelekcji dla innych wodzirejów było przekazanie, że strój wyjściowy osoby prowadzącej ma ogromne znaczenie w kwestii samego odbioru wesela. Jeżeli przychodzę na wesele, ubrany we frak, który jest klasycznym strojem wodzireja, pokazuję tym  samym szacunek do gości oraz rodzaju imprezy, jaką prowadzę. Wesele jest imprezą odświętną. Nie wyobrażam sobie przyjścia w jeansach czy koszuli w kratę, jako osoba prowadząca. Prowadzący imprezę jest osobą reprezentatywną, która powinna ubierać się stosownie do okazji. Strój wpływa na to, jak jest się postrzeganym przez gości. Nie namawiam do tego, by wszyscy teraz kupili frak, ponieważ chodzi także o prawdziwość przekazu. Strój wyjściowy nie ma być typowym przebraniem, bo ważne jest to, by się z nim identyfikować. W przypadku tańców integracyjnych wygląda to trochę inaczej, gdyż lubię kreować postacie dopasowane do rodzaju tańca czy zabawy. Inne elementy stroju wybieram np. przy tańcach arabskich, a inne przy zabawach regionalnych. Nie ukrywam, że wpływa to bardzo pozytywnie na gości i jest przez nich lepiej zapamiętywane. 

- Dziękuję za rozmowę.
- Dziękuję

Z Krzysztofem Gdańcem
rozmawiała Marcelina Gendzierska


 



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Dj srax 15.11.2021 08:59
I doszedł do finału czy odpadł w przedbiegach bo nie wiem o co tu chodzi

Reklama
KOMENTARZE
Autor komentarza: agataTreść komentarza: "Nową przypowieść Polak sobie kupi, Że i przed szkodą, i po szkodzie głupi." autor: Jan Kochanowski. Ciągle na czasie i czuję, że aktualne będzie do końca swiata.Data dodania komentarza: 29.10.2024, 11:44Źródło komentarza: Skrzywdzeni pracownicy wnoszą pozwy przeciw PKP Cargo. Pierwszymi zwalnianymi kolejarzami są ci należący do związku „Solidarność”!Autor komentarza: buźkaTreść komentarza: Ja tu widzę faszystowskie świnie przy korycie. Nic więcej.Data dodania komentarza: 28.10.2024, 21:54Źródło komentarza: Promocja książki dr. Mateusza Kubickiego pt. "Okupacja niemiecka w powiecie starogardzkim w latach 1939–1945"Autor komentarza: agataTreść komentarza: Rączki poobcinać a nie że teraz za nasze pieniądze dlej będą nic nie robic tylko spać i jeśćData dodania komentarza: 28.10.2024, 11:34Źródło komentarza: Policjanci zatrzymali włamywaczy, którzy trzykrotnie okradli niezamieszkały budynek w TczewieAutor komentarza: tutamTreść komentarza: Jeśli co roku ze wszystkich szkół średnich w Starogardzie na studia do Gdańska wyjeżdżają prawie wszyscy maturzyści i po skończeniu studiów już nie wracają, to niestety może tak być.Data dodania komentarza: 28.10.2024, 00:20Źródło komentarza: Starogard się wyludnia?! Z roku na rok miasto liczy coraz mniej mieszkańcówAutor komentarza: tutamTreść komentarza: Dlaczego osoby z marginesu noszą dziś bejsbolówki albo kaptury? Skąd ta wieśniacka hip-hopowa moda?Data dodania komentarza: 27.10.2024, 23:36Źródło komentarza: Ukradł 100 metrów kabla z budowy. Złodziej stanie przed sądemAutor komentarza: tutamTreść komentarza: Dziwnie działają narkotyki, że skakanie po dachu aut jest takie kuszące i atrakcyjne. Pewno siada psychika młodego człowieka, gdy widzi, że prawie każdy pracujący ma dziś samochód, a ja nie.Data dodania komentarza: 27.10.2024, 23:34Źródło komentarza: [NAGRANIE Z MONITORINGU] Młody nabuzowany mężczyzna skakał po dachu auta na starogardzkim Rynku
Reklama
Reklama
Reklama