Szpala uważa, że PiS „wywołał” [!] konflikt z Ukrainą i „znęca się nad Agnieszką Holland”! Jaki wniosek z tej genialnej myśli mają wyciągnąć czytający Szpalę jej fani? Taką oto: PiS zawarł tajny pakt z Putinem, ale wielka patriotka Agnieszka Holland nas uratuje. A Ukraińcy, do spółki z Niemcami, pomogą nam: „zagłodzą” polskich rolników (w których mieszkają tysiące Ukraińców, także w powiatach kociewskich), zgodnie z genialnym planem pewnej niemieckiej ministerki. Krotko mówiąc, to się da zrobić, tylko nie głosujcie na PiS!
W Krynkach obradował Komitet Rady Ministrów do Spraw Bezpieczeństwa Narodowego i Spraw Obronnych. Szpala cytuje wypowiedź ministra obrony narodowej Mariusza Błaszczaka podczas tej konferencji:
„Kiedy popatrzymy na sekwencję zdarzeń sprzed dwóch lat, kiedy to atak listopadowy w Kuźnicy został poprzedzony atakiem na morale polskich żołnierzy i strażników granicznych, policjantów, przeprowadzonym wówczas przez polityków opozycji, głównie z PO, którzy przyjeżdżali na granicę i próbowali wywrzeć presję na strażników granicznych czy żołnierzy […]; kiedy porównany to z sytuacją dzisiejszą, a więc z kłamliwym filmem wymierzonym w morale polskich żołnierzy i funkcjonariuszy, to możemy się spodziewać w niedalekiej przyszłości ataku skoncentrowanego na polskiej granicy”.
Chyba każdy, komu cokolwiek na Polsce zależy, podpisałby się pod tym ostrzeżeniem! Polacy, zwłaszcza ci znad granicy, myślą o tym codziennie i odczuwają niepokój. Tymczasem Szpala pisze, że to jest „dziwna myśl”, ba, skandaliczna, dlatego ją cytuje! No pewnie, z punktu widzenia obcych interesów w Polsce jest to bardzo brzydka myśl… To dlatego Szpala – „wybitna dziennikarka” i wielka patriotka europejska – daje nam ją do przemyślenia.
Czy pamiętają Państwo wariata z mokrą głową,
co się ścigał z polskimi żołnierzami na granicy białoruskiej? Trzymał w ręce reklamówkę, w której podobno miał jedzenie dla biednych uchodźców, głodzonych przez okrutnych żołnierzy „państwa PiS”. Wariat przycichł na pewien czas, ale teraz odżył. Franciszek Sterczewski, zwany pieszczotliwie „Frankiem” (chodzi o „ocieplenie wizerunku”?) stanął ostatnio przed biurem PiS w Poznaniu i zorganizował tam „konferencję”. Dlaczego przed biurem PiS a nie w siedzibie swojej partii – zapytacie zdziwieni? Jak to, głuptasy, nie wiecie? PiS „zawłaszczył już całą Polskę” i Franek, biegając po Poznaniu (co tym razem miał w reklamówce? Niespodzianka, czytaj dalej!), znalazł jedynie ten kawałek wolnego jeszcze miejsca pod biurem PiS. Oto co mówił na swojej „konferencji” (wiemy o tym „wydarzeniu”, dzięki brudnej gazecie, co wszystko „rzetelnie” relacjonuje):
„Ludzie umierają na granicy. Cierpią, zanurzeni w PiS-owskim piekle. Jesteście upadłą moralnie, nieskuteczną i zakłamaną władzą”.
A teraz ta reklamówka. Franek (Franio urwis?) miał dla ludzi z biura PiS… bilety na film Holland! Bezcenne! A oni nie chcieli… Widać, że Franio to dobry człowiek, ciągle coś rozdaje: a to żarcie, a to bilety… Tylko czy to na pewno jest zgodne z linią jego partii (jest posłem KO), która jest przeciwko „rozdawnictwu”?
„Z Polski rodem”?
- Nie rozumiem, jak kobieta z Polski rodem mogła coś takiego zrobić – mówi reporterowi TVP, o filmie Agnieszki Holland, Polka mieszkająca 4 km od granicy białoruskiej. Wyrażenie „z Polski rodem” używane jest dziś rzadko. Kiedyś było przejawem dumy z polskości, swojskości, wspólnoty uczuć, tradycji, religii, wartości. Mówiliśmy, że ktoś lub coś jest „z Polski rodem”, żeby okazać dumę. Polacy pod zaborami chwalili się Ignacym Janem Paderewskim, najlepszym pianistą świata i wielkim patriotą, budowniczym Pomnika Grunwaldzkiego. O św. Janie Pawle II mówiliśmy „z Polski rodem”, by się nim chlubić przed całym światem, bo był naprawdę rodem z nas.
Czy Agnieszka Holland jest „z Polski rodem”? Była córką żydowskiego komunisty na służbie sowieckiej, szkodzącemu przed wojną państwu polskiemu w ramach nielegalnej organizacji komunistycznej (KZMP). W czasie wojny został, za zasługi dla Sowietów, starszym liejtienantem sowieckiej armii i jako zaufany towarzysz, znający język polski, został oddelegowany do ogłupiania młodych polskich żołnierzy, dzieci Sybiru, na etacie politruka w tzw. dywizji kościuszkowskiej wojska „ludowego”. Dali mu „polski” stopień kapitana!
Jego córka urodziła się pod koniec listopada 1948, gdy dobiegały końca przygotowania do „zjednoczenia ruchu robotniczego” w Polsce, polegające na tym, że sowiecka, nieliczna PPR sterroryzowała przy pomocy bezpieki działaczy PPS i zmusiła ich do „zjednoczenia” z bolszewicką partyjką, nazywaną przez Polaków PPR - Płatne Pachołki Rosji. Henryk Holland gorliwie w tym uczestniczył jako „dziennikarz”. Jego córka wychowywała się od przedszkola w kulcie Stalina i wujka „Tomasza”, czyli Bieruta. W jego łapach wylądowała któregoś dnia jako dziecko na „trybunie honorowej”. W łapach zbrodniarza i sowieckiego agenta, szkolonego w Moskwie. Dla niej po prostu wujaszka. Tenże wujaszek seryjnie odmawiał ułaskawienia żołnierzy wyklętych, skazanych na śmierć. Na wniosku adwokata Chmielowskiego o łaskę dla 17-letniej Danusi Siedzikówny „Inki”, prawdziwej dziewczyny z Polski rodem, kazał napisać: „Obywatel prezydent z łaski nie skorzysta”.
Jest jeszcze jeden, szczególny powód sentymentu Agnieszki Holland do ludzi nielegalnie forsujących granicę RP. Otóż, wujaszek Tomasz robił to wielokrotnie, na fałszywych papierach! Na przykład w maju 1925 jako Jan Iwaniuk przedostał się do Sowietów, gdzie się przez rok uczył roboty wywiadowczej i sabotażowej przeciwko Polsce!
Czy o kimś, kto miał takiego ojca i takiego „wujaszka” da się powiedzieć, że jest „z Polski rodem”?
24 września, konwencja PiS w Gdyni, z udziałem Jarosława Kaczyńskiego. Ja też tam jestem, bo przyjąłem propozycję kandydowania do. Po zakończeniu konferencji wychodzę przed gmach sali koncertowej Portu Gdynia i idę do mojego auta. Po drugiej stronie ulicy widzę około 10-15 aktywistów, obrońców „demokracji” i „praworządności”. Prowadzący wrzeszczy przez megafon: „Pra-wa-kobiet!-pra-wa-kobiet! Stojące koło niego ciamajdy próbują się dołączyć, ale idzie im marnie. Widać, że to przypadkowa zbieranina. Słyszę, że prowadzący strasznie chrypi, ma już całkiem zdarte gardło. Coś zaszeleściło w mojej kieszeni. To neoangin, którym się ostatnio leczyłem, bo też miałem kłopoty z gardłem. W ludzkim odruchu wyciągnąłem go z kieszeni i poszedłem kilka kroków w kierunku megafoniarza. Nagle stanąłem przerażony! Czyś ty, chłopie, zwariował? A co będzie, jak ci zrobią zdjęcie z tym osiłkiem i staniesz się też obrońcą „praw kobiet” i „praworządności”? Przecież spalisz się ze wstydu, pisiorze! Szybko uciekam do samochodu, żegnam się na drogę i ruszam z ulgą do domu. Po drodze sprawdzam, czy moje gardło już jest na pewno zdrowe: Pol-ska!-Pol-ska!-Pol-ska!
Na murze Aresztu Śledczego
w Starogardzie, stolicy Kociewia – w dawnym więzieniu, z którego Niemcy wywozili na śmierć nauczycieli i księży – przedtem wygłodzonych i pobitych, 2 października zawiśnie tablica pamiątkowa. Uroczystość rozpocznie Msza św. (o 10) w kościele św. Wojciecha, wybudowanym w latach 30. staraniem Sługi Bożego ks. Antoniego Henryka Szumana. Umierał w drzwiach kościoła w Fordonie, dokąd został wypędzony przez Niemców, 2 października 1939. Tak jak w tym roku, był to poniedziałek. „Narody, które tracą pamięć, umierają” (marszałek Ferdynand Foch).
Napisz komentarz
Komentarze