Wystawa malarstwa Antoniego Kruczkowskiego w Zamku Joannitów
Może Antoni Kruczkowski z zasłyszanych opowieści także czerpie inspiracje do tego, co później, w zaciszu swojego małego mieszkanka przenosi na płótno. Może to ludzkie emocje przekładają się na niesamowite barwy jego obrazów.
Z milicji na płótno
- Jestem poznaniakiem. Pod koniec wojny trafiłem na Pomorze, bo walczyć mi się chciało. W Cytadeli w Poznaniu jeszcze wtedy byli Niemcy, ale to już była ich końcówka i wojować nie bardzo było z kim. Formowała się „nowa władza” i to ta władz zdecydowała, że na Pomorzu bardziej się przydam. Założyłem mundur. Niestety, nie wojskowy a milicyjny. Przez dwa lata pracowałem w zaopatrzeniu. Jakoś nie połapałem się, że samo pracowanie tu nie wystarczy i nieopatrznie pochwaliłem nie tą władzę co trzeba. No i wywalili mnie. Tak zaczęła się moja przygoda z budowlanką.
To była nie lada przygoda – dwa razy Antoni Kruczkowski bił rekord Polski. W 1950 r. w tzw. zespole trójkowym wykonał…1005, 93% normy. Przez 42 minuty młoda trójka zbudowała 3 m sześc. muru piwnicznego. Budowali „Hartwig”. Później w ciągu ośmiu godzin powstało dzięki niemu 126,55 m sześc. ściany liceum technicznego przy Żuławskiej w Gdańsku. Za te wyczyny Antoniego Kruczkowski „namalowano” i portret powieszono na dworcu głównym w Gdańsku. Ot, człowiek na płótnie. Symbol czasów.
Zatęsknił za naturą
Tym „symbolem” został jakby niechcący. Lubił pracować i tyle. Do żadnej partii nie należał. Poza portretem innych awansów nie było. Lata mijały, przyszła pora emerytury i nagle zrozumiał, że nie smakuje mu już miasto. Zatęsknił za przestrzenią, za naturą. Poszukał cichego siedliska. Znalazł na Kociewiu, w Bożympolu Królewskim. Lata tytanicznej pracy pozwoliły na zakup maleńkiego domku. Przy domku powstała pasieka. I zaczęło się malowanie. Najpierw szedł na łąki, na pola, do lasów, szukał czegoś co zachwyci, zatrzyma wzrok. Robił zdjęcia. Z tych zdjęć, przenoszonych na płótno powstawała coraz bogatsza galeria…
Ciągle się uczę
Antoni Kruczkowski z żoną mieszkają w Skarszewach. – Stąd wszędzie bliżej – mówi. – Lata lecą, siły już nie te. Z Bożegopola trudno było wydostać się naszym „maluszkiem”, zwłaszcza zimą.
- Ciągle się uczę – sędziwy pan pokazuje książki o sztuce malarskiej, o fotografii. – Przecież nie jest na to za późno?
Patrzy w oczy, czeka na odpowiedź, na potwierdzenie, że dla swojego tworzenia ma zawsze dobry czas.
Wystawa jego obrazów urzeka – kolorami, formą. Widać w krajobrazach, kwiatach, aktach niezwykłą umiejętność patrzenia, dociekliwość, umiłowanie świata.
– Ja umiem iść daleko. Tam, gdzie nikt nie chodzi. Wiem, gdzie leżą piękne kamienie, gdzie najpiękniej kwitną maki. Chociaż maków w tym roku niewiele…
* * *
Gorąco można polecić odwiedzenie tej wystawy. A jeśli przy odrobinie szczęścia uda się spotkać jej autora – warto posłuchać tego, co ma do powiedzenia.
Gminny Ośrodek Kultury w Skarszewach zaprasza do zwiedzenia Wystawy Malarstwa pana Antoniego Kruczkowskiego, od 20 lipca do 31 sierpnia, w godz. 9 – 19.
Reklama
Malowane barwy życia. Z milicji na płótno
SKARSZEWY. Starszego pana z analogowym aparatem fotograficznym często można spotkać na różnych imprezach gminnych. Przechadza się nieśpiesznie, uśmiecha do ludzi, czasami do kogoś się przysiądzie, ale mówi mało. Za to chętnie słucha.
- 27.07.2009 00:00 (aktualizacja 31.07.2023 00:56)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze