Fanatyczni entuzjaści Unii zapytają z oburzeniem, gdzie ja widzę te straty. Podam tylko jeden przykład i nie będzie to nawet tak jawnie oczywisty „fundusz odbudowy”, czyli niemiecki kij i marchewka dla naiwnych Polaków. Podam przykład elektrowni Ostrołęka, która została zaorana w wysokim stadium realizacji i straciliśmy na tym 3 miliardy złotych (niektórzy szacują, że jeszcze więcej)! Taki był koszt niemieckiej presji na „rozwiązania przyjazne klimatowi” w Polsce. Niespełna rok później Niemcy otworzyli u siebie elektrownię bliźniaczą do tej ostrołęckiej, też na węgiel kamienny, ale tym razem klimat się nie gniewał…
W obecnej kampanii wyborczej ta sprawa nabrała szczególnego znaczenia i pojawia się codziennie w mediach. Przedstawiciele „totalnej” opozycji wmawiają prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu, premierowi Mateuszowi Morawieckiemu i innym, znaczącym politykom PiS, że oni tylko marzą o polexicie i doprowadzą do niego przy pierwszej nadarzającej się okazji. Ci z kolei biją się w piersi i zaklinają się, że ani im to do głowy nie przyszło.
„Zapyziała”, katolicka Polska
Niejaki Arkadiusz Adamkowski, przedstawiony jako „redaktor naczelny Gazety Wyborczej Płock”, dokonał wielkiego odkrycia: jak nędznie wyglądałaby dziś Polska, gdyby nie dobrodziejstwa Unii Europejskiej! Żeby pobudzić naszą wyobraźnię, Adamkowski przytacza apokaliptyczne obrazy z polskich miast w roku 2004 i sugeruje, że tak byłoby do dziś. Przygotowali je, dla potrzeb propagandowych, jego koledzy z „Wyborczej”: rynek w Białymstoku to „plątanina krzywych chodników, ulic, miejsc parkingowych, wydeptanych trawników, zdziczałych krzaków”. W Lublinie „dziurawe ulice, kapliczki w urzędach i kultura tylko katolicka”. W Łodzi „wożą nas ikarusy i jelcze bez klimatyzacji”. W Płocku „pani Maria z ulicy Krótkiej zatyka nos, bo śmierdzi chlorem”.
Rzeczywiście, obraz nieciekawy. Ma, według redaktora gazety, ilustrować stan Polski w momencie „wejścia” Polski do niemieckiej Unii. Chyba jednak redaktor o czymś zapomniał! Przecież w roku 2004 minęło już 14 lat od tak zwanego „upadku komunizmu w Polsce” i rządów nad polską gospodarką takich geniuszy jak Leszek Balcerowicz i jego zagraniczni „eksperci”. Dlaczego więc Polska wyglądała tak marnie, panie Adamkowski? Przecież 14 lat „transformacji ustrojowej” to szmat czasu! A dodajmy do tego jeszcze głodne dzieci na obszarach popegeerowskich oraz – według oficjalnych danych GUS-u – prawie 6 mln Polaków żyjących „w stanie ubóstwa”! Dodajmy 6 tysięcy samobójstw rocznie, głównie ludzi w sile wieku, których oszukano, nie płacąc im na przykład za prace drogowe, zdominowane przez firmy ze Szwecji czy z Niemiec. „Fundusze europejskie” w Polsce przerabiali bowiem głównie Niemcy, Holendrzy, Szwedzi, a polskie firmy padały jedna po drugiej. Handel, którego żadne normalne państwo się nie pozbywa, bo przynosi duże zyski i daje pracę tysiącom ludzi, oddaliśmy Niemcom, Francuzom, Brytyjczykom, Portugalczykom. Zwolniliśmy ich z podatków, pozwoliliśmy na swobodny transfer zysków z Polski za granicę. VAT wymknął się spod kontroli polskiego fiskusa.
Dziadostwo odziedziczone po sowieckim komunizmie w Polsce było tak przygnębiające, że wszelkie prace modernizacyjne były od razu widoczne, więc naiwni mogli uwierzyć, iż te prace, wykonywane przez obce firmy w Polsce, napędzające koniunkturę w ich krajach, były bezinteresownym dobrodziejstwem Unii dla „zapyziałej” Polski. W takim przekonaniu utrzymywały nas coraz liczniejsze w Polsce, obce media, zwłaszcza niemieckie. Czynią to do dziś.
Adamkowski poleca rozmowę z Donaldem Tuskiem, który mówi: „Trzeba jasno powiedzieć, jaka jest stawka tych wyborów. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że gdyby Kaczyński jednak wygrał, to przed kolejnymi wyborami wyprowadzi Polskę z Unii Europejskiej i wtedy faktycznie naprawić się już nic nie da”. Z tego, co wygaduje Oppositionsfuhrer wynika, że nam NIE WOLNO nawet liczyć strat z powodu uczestnictwa w Unii! Na przykład tych miliardów z Ostrołęki. Strat z powodu konieczności dostosowania się Polski do niemieckich „kamieni milowych”, wymyślanych przez ich unijnych urzędników dla pognębienia Polski, nie wolno nam, bo to jest tabu! Takie samo, jak kiedyś, w czasach PRL-u, członkostwo w Układzie Warszawskim. Otóż, Tusku, wolno. Trzeba. Żyjemy w świecie, w którym wszystko się dokładnie liczy i kalkuluje, co się opłaca, a co nie. Jeśli z tych obliczeń wyjdzie nam nieopłacalność uczestnictwa w budowie niemiecko-francuskiego superpaństwa, to trzeba albo zmienić fundamenty tej budowli, albo – jeśli się nie da – opuścić plac budowy. Nie jesteśmy niewolnikami politycznych dogmatów. Jakichkolwiek. Dlatego polecam Państwu lekturę artykułu, który Adamkowskiemu bardzo się nie spodobał: „Tak! Należy wyjść z Unii Europejskiej!” Tomasza Cukiernika z tygodnika „Do Rzeczy”. Można go łatwo wygooglować.
Antypolonizm
Każdy z nas słyszał tysiące razy słowa potępienia pod adresem „antysemityzmu”. Szuka się go w najdziwniejszych miejscach i naciąga się go na wypowiedzi osób, którym chce się zaszkodzić. Doszło do tego, że już nie wiemy nawet, co to jest ów „antysemityzm”, skoro nawet niektórych Żydów się o niego oskarża. Tropimy w Polsce „antysemityzm”, a antypolonizm nam nie przeszkadza!
Ostatnio odbyła się w Warszawie konferencja „Prawna obrona przed polonofobią”. Zorganizowała ją polska Reduta Dobrego Imienia, utworzona na wzór podobnych organizacji broniących Żydów przed zniesławieniem. Prawnicy, politycy, historycy, publicyści zastanawiali się nad skutecznym zwalczaniem kłamstw o historii Polski, zwłaszcza w okresie II wojny światowej. Wyodrębniono cztery zagadnienia: „Manipulacje, kłamstwa i pomówienia – jak działają środowiska wrogie Polsce?”, „Kłamcy przed sądem – jak Polacy bronią dobrego imienia swego narodu?”, „Edukacja i walka o prawdę historyczną”. „Skuteczna polityka historyczna – czego Polska może się nauczyć na przykład od Izraela?”.
Kłamstwa i zniewagi
Przypomniano szokujące przykłady upokarzających Polaków kłamstw. Kiedyś niemiecki portal Onet dał zdjęcie polskich kobiet prowadzonych przez niemieckich żołnierzy. Miało być ilustracją do mętnego artykułu o „romansach” Polek z Niemcami w okresie okupacji. Tymczasem załączone zdjęcie przedstawiało Polki z Warszawy, przywiezione na śmierć do Palmir, prowadzone na miejsce mordu! Pan Krystian Brodacki rozpoznał na nim swoją mamę! Reduta podejmuje takie sprawy w sądach i wypracowuje doktrynę prawną, pozwalającą polskim sądom orzekać w sprawach przeciwko zagranicznym mediom przed polskimi sądami (na podstawie polskiego prawa cywilnego i prasowego), bo wcześniej im tego odmawiano! Ta doktryna ma ostatecznie uznać prawo do szacunku dla przodków jako dobra osobistego ich potomków.
Czasem chodzi nie tylko o dobro osobiste poszczególnych ludzi, ale i o dobro wspólne. Reduta pomogła Natalii Nitek-Płażyńskiej, która wystąpiła przeciwko niemieckiemu „biznesmenowi” Hansowi G., który znieważał Polaków z powodu ich narodowości! Ostatecznie sąd nakazał mu przeproszenie Natalii i wpłatę na rzecz nowego Muzeum Piaśnickiego 50 tysięcy zł.
Ś.p. Karol Tendera, więzień KL Auschwitz, postawił przed sądem niemiecką telewizję państwową ZDF za „polskie obozy koncentracyjne” i sprawę wygrał. Głośna była sprawa Filomeny Leszczyńskiej przeciwko znanym z tendencyjności, antypolonizmu i niechlujności „profesorom” [!] Barbarze Engelkind i Janowi Grabowskiemu, przypisujących stryjowi pani Filomeny Edwardowi Malinowskiemu mordowanie Żydów. Sprawę wygrała.
Proszę nauczycieli historii, by informowali młodzież o takich sprawach. Dobre imię Polaków jako narodu to jest jednocześnie dobro osobiste każdego z nas. Tego dobra należy strzec.
Napisz komentarz
Komentarze