Nastroje były znakomite, byliśmy dumni, że bez problemu udało się wypełnić cały autokar Latochy, bo PiS za ten autokar nie płacił, zrobiliśmy zrzutkę. Kiedy znaleźliśmy się na autostradzie, przećwiczyliśmy śpiewanie naszych ulubionych pieśni: „Wolność” Leszka Kołakowskiego i Marka Bałuty („Za tę wolność, którą w Polsce z łaskawości Twojej mamy…”) oraz „Pieśń konfederatów barskich” („Nigdy z królami nie będziem w aliansach”…) w wersji Juliusza Słowackiego. Ten hymn konfederacki, niezwykle piękny, powinniśmy upowszechniać na całym Kociewiu, wszak w Starogardzie zawiązała się w 1769 konfederacja pomorska (część konfederacji barskiej) – pierwszego polskiego powstania w obronie niepodległości państwa (1768-1772). Mamy na Ratuszu piękną tablicę, upamiętniającą to wydarzenie. Ponieważ 10 luty to ważna data w historii Polski, wygłosiłem przez mikrofon prelekcję na temat masowej deportacji Polaków na Sybir przez sowieckie NKWD 10 lutego 1940 roku i o zaślubinach Polski z morzem 10 lutego 1920. Skupiłem się głównie na postaci gen. Józefa Hallera, który miał silne związki ze Starogardem. Bywał u nas oficjalnie i prywatnie, mamy dużo zdjęć z lat 30., dokumentujących te wizyty, na przykład podczas Mszy św. polowej na Rynku. Przypomniałem mało znane fakty z życia „Błękitnego Generała”: jego ojciec Henryk był powstańcem styczniowym, dziadek ze strony mamy był oficerem polskim w Powstaniu Listopadowym. Syn Eryk był ułanem, oficerem sławnego pułku ułanów jazłowieckich. Brat stryjeczny Stanisław był generałem broni i jednym z trzech najstarszych (wiekiem i stopniem) polskich generałów, zamordowanych przez sowieckie bestie w ramach Zbrodni Katyńskiej (w Charkowie). General Józef Haller był nie tylko dowódcą 70-tysięcznej „Błękitnej Armii” (tak nazwanej od koloru mundurów), która przyczyniła się walnie do odparcia bolszewików w roku 1920, ale i przewodniczącym ZHP, twórcą krzyża harcerskiego.
„Praworządni” w akcji
Do bramek w Toruniu Lubiczu dojechaliśmy szybko, cieszyliśmy się, że mamy zapas czasu i będziemy na miejscu godzinę wcześniej. Jednak ktoś pomyślał o tym, żebyśmy byli później albo żeby nas w Warszawie tego dnia nie było. Tuż za bramkami zatrzymał nas funkcjonariusz Inspekcji Transportu Drogowego (ITD.) i kazał jechać na oddalony o 15 km parking w Otłoczynie – do kontroli. Kierowca uspokajał nas, że stan techniczny autokaru jest bez zarzutu, a tachograf i „papiery” w najlepszym porządku, o co zadbał przed wyjazdem. Kontrola nie zajmie nam więcej niż kwadrans, a mamy zapas czasu. Nawet nam się w tym momencie nie śniło, że „kontrola” zajmie 2 godziny i 15 minut! (8.55-11.10!). Kontrola techniczna niczego nie wykazała, trwała kwadrans. Potem były 2 godziny „badania” kierowcy i dokumentów! Zorientowaliśmy się szybko, że to lipa. Jacek zażądał nazwiska szefa „kontrolerów” i numeru służbowego. Okazał się nim niejaki Nowak. Trudno o nim mówić jako o kontrolerze ITD, co dba o bezpieczeństwo pasażerów. On drastycznie naruszył nasze prawa obywatelskie! Powiadomiliśmy organizatorów manifestacji o opóźnianiu naszego dojazdu i pozornej „kontroli”, a na pasku telewizji „Republika” pojawiła się informacja o nas, potem telefon z portalu Niezależna.pl, a redaktor Piotr Bachurski poprosił o relację do najbliższego numeru „Warszawskiej Gazety”. To wszystko wprawiło nas w bojowy nastrój. Wyciągnęliśmy z luku autokaru flagi, transparenty i trąbki, urządziliśmy na parkingu, na tle samochodu ITD., kocią muzykę i nieplanowaną manifestację, z hasłem „Precz z komuną”! Zygmunt Lipka zrobił filmik i wysłał do „Republiki”, która go odtwarzała.
W czasie naszej manifestacji obecna na parkingu policja nie interweniowała, ci chłopcy też dobrze wiedzieli, co jest grane... Kiedy już macherzy z ITD sprawdzili czas i wyliczyli, że do Warszawy i tak nie dojedziemy, dowiedzieliśmy się, że wszystko jest OK, ale kierowca nie ma przy sobie kopii koncesji dla swojej firmy i dlatego nas tak trzymali, no ale teraz to możemy już jechać, najlepiej z powrotem do domu! Właściciel firmy, powiadomiony przez telefon o sytuacji wyjaśnił, że gdyby mu to powiedziano od razu, wsiadłby do samochodu i w niecałą godzinę przywiózłby koncesję w zębach! Do tej pory nikt jednak nie żądał koncesji od jego kierowców. Poza tym wszystkie te koncesje są w bazie ITD! Wystarczy otworzyć komputer! Zapytany o to funkcjonariusz Nowak powiedział, że rzeczywiście są, ale „teraz nie mamy do nich dostępu” (komputer im się zawiesił?!). To już była skrajna bezczelność. Po ponad 2 godzinach powiedzieli nam, że możemy jechać. „Bez koncesji”?! Przecież to „niepraworządne”… Wsiedliśmy wściekli do autokaru, mieliśmy przed sobą jeszcze 224 km do celu i niecałe dwie godziny do rozpoczęcia „antysocjalistycznej” demonstracji na Szucha. „Inspektorzy” Tuska narazili nas na niebezpieczeństwo związane z koniecznością nadrabiania straconego czasu! A przecież ich zadaniem jest dbanie o bezpieczeństwo przejazdów autokarowych. Wyobrażali sobie naiwnie, że zawrócimy z Otłoczyna do Starogardu. Na pytanie Jacka, co dalej robimy, rozległ się jeden wielki okrzyk: „Na Warszawę”!
Dotarliśmy na Szucha pół godziny przed końcem manifestacji. Ku naszemu zdumieniu, usłyszeliśmy okrzyki najbliżej stojących: „Brawo Starogard!”. Już cała Polska, dzięki „Republice”, wiedziała o „kontroli” autokaru ze Starogardu! W tym momencie w pełni zrozumiałem, dlaczego wolne media to dziś racja stanu! Jacek zażartował: „Stankowiak powinien nam zapłacić za promocję miasta!”. Poprosiłem prof. Sławomira Cenckiewicza, żeby podszedł do naszej grupy. Zrobił to bardzo chętnie, bo ma sentyment do Starogardu. Jako 15-latek przyjął się do szkoły w Owidzu, bo lubił konie… Szybko jednak doszedł do wniosku, że na rolnika się nie nadaje. No i dobrze, bo jako historyk dobrze służy Polsce. Pogratulował nam uporu w drodze do Warszawy, a my dziękowaliśmy mu za „Reset” i odśpiewaliśmy mu gromkie „Sto lat”. Jacek był z tego bardzo zadowolony, ale i trochę rozbawiony: „Myślałem o pozwie przeciwko Nowakowi, ale chyba wyślemy mu podziękowanie za mimowolne wsparcie naszej manifestacji i wzmocnienie naszej motywacji…
Telewizja Tuska, radio Tuska, sądy Tuska, prokuratorzy Tuska, sejm Tuska, inspekcja drogowa Tuska. Zaczynam się bać dzwonka u drzwi, bo nie wiadomo, czy to nie kominiarz od Tuska… Nic to. „Nic z intencji bez potencji” – pisał Stanisław J. Lec. Potencja jest w nas, a nie w fałszywej „praworządności”. „Za tę wolność, którą z troską Twej opiece powierzamy, Tobie Boże dziękujemy, Ciebie Boga wysławiamy”… Na następną manifestację do Warszawy Starogard na pewno dojedzie. Do czasu podróży doliczymy 3 godziny i przygotujemy więcej kanapek. A „koncesję” dla TDI oprawimy w ramki…
Profesor Berent odwołany
Z Gdańska nadeszła niedobra wiadomość. Dyrektor Muzeum II Wojny Światowej prof. Grzegorz Berendt został odwołany ze stanowiska przez pułkownika Sienkiewicza. Szkoda. To szanowany naukowiec i dobry edukator historyczny. Ma kociewskie korzenie i zawsze interesował się Starogardem. Przypuszczam, że odwołanie jest karą za udostępnienie sali Muzeum na spotkanie z Mateuszem Morawieckim. Trwa „przywracanie praworządności” w Polsce. Jadą równo! Profesorowi Berendtowi nie pomogło nawet to, że jest przewodniczącym Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej. Morawiecki w Muzeum? No to dyrektor jest pisiorem!
Napisz komentarz
Komentarze