Dariusz Bukowski, mieszkaniec Starogardu Gd. przepracował w tczewskiej stoczni kilkanaście lat. W 2004 r. został zwolniony. Wypowiedziano mu umowę z zachowaniem skróconego okresu wypowiedzenia. Za ten czas panu Dariuszowi należy się odszkodowanie, ponad 3 tys. zł. Niestety do tej pory otrzymał zaledwie 1/3 tej kwoty.
Kto to kupi?
- W grudniu 2005 r. skierowałem pozew do Sądu Pracy w Starogardzie za nieuregulowanie należności w związku ze skróconym okresem wypowiedzenia – oznajmia D. Bukowski. – Następnie poinformowano mnie, że tą sprawą zajmuje się Sąd Rejonowy w Gdańsku. Wydział Gospodarczy. Tam więc złożyłem pozew. Sprawa jednak ciągnie się do teraz. W 2007 r. otrzymałem ok. 1200 zł. I od tamtej pory nic. Przecież te pieniądze jeszcze kilka lat temu miały zupełnie inną wartość. Kiedyś 3 tys. zł to była spora kwota, a co będzie za kilka lat, gdy być może wreszcie je otrzymam?
Dariusz Bukowski kilkakrotnie zwracał się do Sądu w nurtującej go sprawie. W 2008 r. otrzymał pismo z informacją, iż reszta należności będzie zaspokajana w miarę spieniężania masy upadłości.
Pomimo kilkakrotnych prób, nie udało nam się skontaktować z syndykiem masy upadłościowej Stoczni Tczew. Jak się dowiedzieliśmy, niedawno po raz kolejny został ogłoszony przetarg na majątek tczewskiej stoczni.
- Kto to kupi?– powątpiewa jeden z obecnych pracowników, prosząc o anonimowość. – Jest kryzys. Nie ma nabywców. Kto będzie chciał stare biurko czy kalkulator? Kiedyś ten pan na pewno dostanie należne pieniądze. Pracownicy to pierwsza kategoria zaspokajania. Prawo upadłościowe reguluje te sprawy. Niestety w tej kwestii nie ma odsetek. Ponadto czekają jeszcze całe rzesze innych pracowników.
Przewlekłość sprawy
Jak stwierdza Katarzyna Świerzko – Skoworotko z Kancelarii Vindex w Tczewie, wierzytelności pracowników upadłej firmy, zgodnie z przepisami ustawy „Prawo upadłościowe i naprawcze”, są umieszczane na liście wierzytelności z urzędu i należą do tzw. należności uprzywilejowanych, zaspokajanych w pierwszej kolejności, lecz oczywiście w miarę posiadanych funduszów masy upadłości.
- Sąd pracy po ogłoszeniu upadłości nie może już zajmować się sprawami pracowników, jak również Komornik nie może prowadzić egzekucji – mówi Katarzyna Świerzko – Skoworotko. - Ze stanu faktycznego wynika, iż nie udało się jeszcze zbyć przedsiębiorstwa upadłego – Stoczni Tczew, w związku z czym nie ma obecnie środków na zaspokojenie wierzycieli. W pierwszej kolejności próbuje się sprzedać przedsiębiorstwo w całości, gdyż wówczas cena jest wyższa. Pracownik może zwrócić się z zapytaniem do sędziego komisarza, który nadzoruje czynności Syndyka. Jak również można uznać, iż zostało naruszone prawo do rozpoznania sprawy bez nieuzasadnionej zwłoki, o ile zachodzą przesłanki, że postępowanie (przy uwzględnieniu jego złożoności) jest przewlekłe. Zgodnie z art. 6 Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności każdy ma prawo do rozpatrzenia sprawy w rozsądnym terminie.
Prawnik radzi
Katarzyna Świerzko – Skoworotko z Kancelarii Vindex w Tczewie
Pracownik może zwrócić się z zapytaniem do sędziego komisarza, który nadzoruje czynności Syndyka. Jak również można uznać, iż zostało naruszone prawo do rozpoznania sprawy bez nieuzasadnionej zwłoki, o ile zachodzą przesłanki, że postępowanie (przy uwzględnieniu jego złożoności) jest przewlekłe.
Reklama
Upadłościowa bezradność - 5 lat oczekiwań na wypłatę 3 tys. zł od byłego pracodawcy
POMORZE. Stoczniowiec od prawie pięciu lat zabiega o wypłatę należnego odszkodowania z tytułu skróconego okresu wypowiedzenia, które winien mu wypłacić pracodawca. Problem w tym, że pracodawca, czyli Stocznia Tczew jest w upadłości. Końca sprawy nie widać a pieniędzy również.
- 17.02.2010 00:08 (aktualizacja 31.07.2023 20:17)
Napisz komentarz
Komentarze