To było drogo. Czasem dzwonił z lądu: z Montrealu, Anglii. Po rejsie trzy - cztery miesiące był w domu.
Ryszard Naczyk od lutego 2008 r. jest emerytem. Mieszka w podskarszewskim Bolesławowie. Wcześniej mieszkał głównie na morzu. Od 1976 do 1999 r. pływał na statkach armatora CPN Gdańsk. Poza tym pływał i dla “obcych” armatorów: norweskiego, greckiego i niemieckiego.
Uprawniony morski “naftowy”
Pochodzi z rodziny rolniczej. Z zawodu jest ślusarzem.
- Pracowałem w stoczni, budowałem statki. Marzyłem, aby choć raz popłynąć takim statkiem, który zbudowałem. Dzięki znajomemu kapitanowi i szwagrowi, udało mi się, w 1976 r. zamustrować jako młodszy marynarz na statek Groń. To był jeden z mniejszych tankowców we flocie CPN.
Łącznie 23 lata przepracował na statkach do przewozu paliw. Wcześniej musiał odbyć wiele szkoleń, zdać sporo egzaminów, bo na statkach trzeba było mieć wiele uprawnień.
- Za posiadanie świadectw był dodatek, ale i odpowiedzialność większa.
Wspomina egzamin na bosmana, wyjątkowo trudny, 5 maja 1986 r..
- Pamiętam sporo pytań z tego egzaminu i to najbardziej dla mnie podchwytliwe: jak się sprawdza hamulce na windzie kotwicznej. Zdałem.
Statki z floty Centrali Produktów Naftowych woziły oleje silnikowe i ropę dla rybaków i statków.
- Początkowo pływałem po Bałtyku tankowcem, potem woziłem oleje roślinne. Nasze malutkie statki woziły bardzo drogie ładunki do portów całej Europy. “Zaliczyłem” Holandię, Belgię Niemcy, Anglię.
Już wtedy Ryszard zamarzył o większym morzu, ale na takie rejsy dostać się nie było łatwo. W długie podróże pływało się za pośrednictwem Polserwice.
- Polserwice pośredniczyło w naszym zatrudnianiu. Na te długie rejsy brałem w macierzystej firmie urlop bezpłatny. Opłacało się, bo stawka wynosiła czasem w granicach 1 tys. dolarów miesięcznie. W ramach pływania dla CPN dostawałem, po przeliczeniu złotówek, około 30 USD.
Napad
Kiedy pływał na 300 - tysięczniku Rafio nie widział za dużo lądu, porty z daleka, bo statek był za duży, aby do nich wpłynąć. Nie wszystkie były tak głębokie, jak ten w Rotterdamie.
Pływał po paliwa w czasie konfliktu w Iraku.
- Tam była wojna. Paliwo odbieraliśmy na morzu. Dowoziły go nam szatle - statki dowożące paliwo od statku matki. Nie było to bezpiecznie. Nie raz widziałem ostrzelane i palące się okręty. Jeden statek mojego armatora dostał pocisk i też się palił. Polska załoga jakoś sobie poradziła, ugasiła pożar i pamiętam, że potem w firmie marynarze dostali nagrody. Nas Irańczycy raz zatrzymali na Zatoce Perskiej, ale w sumie po rozmowie z kapitanem odpuścili sobie. Najgorzej mieli armatorzy, którzy handlowali z Kuwejtem czy Arabią Saudyjską.
To było na redzie Madrasu. Na statek, którym pływał pan Ryszard, napadli rybacy. Typowi “złomiarze” chcieli zabrać mosiądz, miedź i cumy. Wiele nie zdążyli.
- Wylecieliśmy na pokład z kolegą. Obaj w pidżamach. Patrzymy, a złodzieje ciągną naszą cumę. No to zablokowaliśmy ją i pociągnęliśmy ich kuter w naszą stronę. Przestraszyli się, odcięli cumę i uciekli. Potem były wzmocnione wachty, ale złodzieje nauczeni naszą postawą, nie odważyli się po raz kolejny zaatakować.
Ryszard wie, że kradli z biedy.
- Bieda tam była straszna, te pseudodomki, nędzne i jeszcze święte krowy żrące cebulę. Śmierdziało od nich strasznie.
W Madrasie pierwszy raz spróbował indyjskiego “papierosa”.
- Poszliśmy do knajpy. Poczęstowali nas skrętem. Popaliłem, zgasiłem. Ja wtedy nie paliłem to i się nie zaciągałem. Kolega, nałogowy palacz, bardziej “to” poczuł. Co? To były skręty z konopi.
W Indiach przychodził pod statek krawiec. Przyjął zamówienie, obmierzył klienta i w kilka godzin przyjeżdżał rowerem z gotowym garniturem.
Inny indus wołał “ciski, ciski”.
- Co to te “ciski” - zastanawiał się bosman. Potem zobaczył. Ten wołający miał słomkę którą... wyciągał chętnym odciski. Do czystego.
Zarabiał prawdziwe pieniądze
Często pływał na trasie Zatoka Perska – Indie - Pakistan z wypadem na Morze Czerwone do portu Jambu.
- To supernowoczesny port. Wybudowali go Japończycy. Port ale bez redy, co znaczy, że nie można tam rzucać kotwicy. Jest za głęboko.
Zwiedził Włochy. Przy - 20 stopniach oglądał Montreal. Na Nowej Funlandii widział rybaków jeżdżących po lodzie skuterami. Widział też, jak ludzie ścinali drzewa, rąbali i brali na opał. Nie widział leśników.
- W portach opiekowali się nami księża ze Stella Maris. To była dobra i potrzebna opieka.
Ryszardowi najbardziej podobał się Dubaj.
- Byłem na “Złotej ulicy”. Wszystko za szkłem i w złocie. Wszędzie klimatyzacja, piękne sklepy. Pod samym lotniskiem był ogromny sklep. Tam, w tych “podziemiach” kupiłem swoje pierwsze wideo. Wtedy w Polsce mało kto miał taki sprzęt. To był chyba 1988 r.
Ta pływająca załoga z Polserwice to była stała ekipa. Mało kto “obcy” się do niej dostał.
- A ja tak jak trochę z przypadku, bez żadnego “kolesiostwa” i łapówek. Miałem farta. Te papierkowe sprawy, żeby się dostać na statek, trwały kilka miesięcy. Ale było warto, bo pływałem za, jak to mówiło się “prawdziwe pieniądze”.
Na tęsknotę najlepsza wachta
Na morzu tęsknił za rodziną, ale jak dużo i ciężko pracował, to o tej tęsknocie mniej pamiętał.
- Na Rafio mieliśmy basen. Komfort. Statek “szedł cichutko”. Miał 24 metry zanurzenia. Pracowało nas tam 32 osoby. Pasażerów na tankowcu nie było. Kobiet też nie było. W czasie wolnym głównie spałem. Czasem grałem w brydża. Byli tacy co rzeźbili, czytali książki. Był telewizor, wideo, różne filmy. Była nawet taka filmowa wymiana między statkami. O to dbali nasi agenci, bo w portach każdy armator miał agenta, który załatwiał prowiant a nawet wizytę u lekarza.
- Wszyscy dbali, była praca ale przecież, gdzieś w sercu ta żona w Polsce i dwoje dzieci były - dopytuję.
- Tęskniłem. Najgorsze były święta i niedziele. W takie dni trzeba było być elegancko ubranym, bo tylko tak wtedy w mesie siadało się do stołu. Zawsze w te świąteczne dni było spotkanie z kapitanem: piwo, “łiskacz”.
Piwa były różne, głównie “obce”, brane w emiratach.
Kiedy była taka konieczność, albo tęsknota nie do wytrzymania marynarz mógł zadzwonić do domu, ale minuta rozmowy (przez satelitę) kosztowała 10 dolarów. To było drogo.
- Czasem dzwoniłem z lądu: z Montrealu, Anglii. Po rejsie trzy - cztery miesiące byłem w domu.
Ostatni rejs i obóz nie hotel
Ostatnie dni kontraktu. Załadowany paliwem Atenian Char z Zatoki Perskiej popłynął do Lagos. Zacumował na rzece. Marynarze rozpoczęli przeładunek paliwa. W nocy przyszła fala, zerwały się cumy i przerwały przewody.
- Porwane cumy, urwany przewód od paliwa... Benzyna lała się po pokładzie jak woda. Cud, że się nie zapaliła. “Brat” naszego Atenian Char miał podobny wypadek. Spalił się z polską załogą.
Po takich przygodach marynarze odebrali wypłaty i pojechali na noc do hotelu. Był bez klimatyzacji, za to otoczony murem z drutem kolczastym. Na korytarzu murzyni - strażnicy pilnowali “spokoju” na korytarzach.
- Rano odlecieliśmy lokalnym samolotem. Celnicy, przy odprawie, chcieli nam zabrać dolary bo... nie wolno było ich wywozić. Zamknęli nas w ciasnej klitce. Każdy z nas miał ze sobą wypłatę za 10 miesięcy pracy.
Polskich marynarzy uratowała interwencja holenderskich linii lotniczych. Szukali “swoich” pasażerów. Gdyby nie to, marynarze by w tym areszcie zostali.
Masz kolegów? Licz na siebie
Po tym rejsie CPN sprzedał swój ostatni statek, a Ryszard zszedł na stałe na ląd.
- Miałem dużo kolegów i liczyłem znaleźć pracę w porcie. Miałem 52 lata i do pracy nikt mnie nie chciał. Poradziłem sobie sam. Zacząłem przygodę z dekarstwem. Najpierw u kolegi, potem syn założył firmę i pracowaliśmy we dwóch.
Pewnie był jedynym marynarzem pracującym do emerytury na kociewskich dachach. Polubił tę pracę, chociaż bardziej lubił budować konstrukcje.
- Kiedy zainwestowałem w sprzęt, zaczęło się nam pracować łatwiej. Wiele tu wokół “moich” dachów
Reklama
Spełnione marzenia marynarza
KOCIEWIE/BOLESŁAWOWO. Na morzu tęsknił za rodziną, ale jak dużo i ciężko pracował, to o tej tęsknocie mniej pamiętał. Najgorsze były święta i niedziele. Kiedy była taka konieczność albo tęsknota nie do wytrzymania marynarz mógł zadzwonić do domu, ale minuta rozmowy przez satelitę kosztowała 10 dolarów.
- Janusz Rokiciński
- 27.02.2010 00:00 (aktualizacja 20.08.2023 10:35)
Data dodania:
27.02.2010 00:00
KOMENTARZE
Autor komentarza: xxxTreść komentarza: Cześć jego pamięciData dodania komentarza: 8.06.2024, 09:28Źródło komentarza: Cześć i Chwała Bohaterowi! Mateusz Sitek zginął w obronie Wolnej Polski!.Autor komentarza: tutamTreść komentarza: Pamiętam. Starogardzkie MZK podstawiły autobusy do Pelplina.Data dodania komentarza: 7.06.2024, 22:53Źródło komentarza: 25. rocznica wizyty Jana Pawła II w PelplinieAutor komentarza: tutamTreść komentarza: Pod Starogardem, mniej więcej w kierunku na Pelplin/Rywałd, powstała nowa farma wiatrakowa. Widzę ją z trzeciego piętra na ul. Gdańskiej, bo mam świetny widok na las w tym kierunku. Wiatraki jeszcze się nie obracają. Tak blisko miasta wiatraków jeszcze nie było.Data dodania komentarza: 7.06.2024, 22:51Źródło komentarza: Z OSTATNIEJ CHWILI: Wicestarosta powiatu starogardzkiego zrezygnował ze stanowiskaAutor komentarza: yogTreść komentarza: gnać pałami tych zlodziejiData dodania komentarza: 7.06.2024, 15:45Źródło komentarza: STOP ideologii Zielonego Ładu i centralizacji Unii Europejskiej! KONFERENCJA PRASOWA JAROSŁAWA SELLINA I KACPRA PŁAŻYŃSKIEGOAutor komentarza: Andrzej ŁankowskiTreść komentarza: W prywatnym archiwum w Liniewie jest zdjęcie zrobione ukratkiem z momentu wykonywania morderstwa.Data dodania komentarza: 7.06.2024, 11:58Źródło komentarza: FELIETON: Pamięć o niemieckiej szubienicyAutor komentarza: Bez podpisuTreść komentarza: To bandyci🤣Piłka nożna bez policji!!!Brawo chłopaki💪Data dodania komentarza: 1.06.2024, 10:35Źródło komentarza: 4 osoby odpowiedzą za odpalanie rac i świec dymnych podczas meczu na pelplińskim stadionie
Reklama
Reklama
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze