- Ciąża przebiegała bardzo dobrze, cały czas byłam pod opieką lekarza ginekologa – tłumaczy Ewa Daraż. - Co miesiąc wykonywałam potrzebne badania.Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Było to nasze pierwsze dziecko, dlatego staraliśmy się, aby wszystko było ok.
Do szpitala przyszli rodzice zgłosili się w poniedziałek, 19 sierpnia.
- Przez cały czas czułam się bardzo dobrze, nie miałam żadnych dolegliwości, brzuch był wysoko. Nie miałam żadnych oznak zbliżającego się porodu, pojawiały się tylko nieregularne i delikatne skurcze.
Kobieta wchodziła w 42 tydzień ciąży. Położne tłumaczyły jej, że istnieją 2 tygodnie tolerancji, ale jest to już ciąża wysokiego ryzyka i trzeba cały czas kontrolować stan matki i dziecka.
- Cały czas czułam ruchy dziecka i myślałam, że wszystko jest w porządku. Nie nastawiałam się specjalnie na sposób porodu, stwierdziłam, że zaufam lekarzom oraz personelowi medycznemu i to oni zadecydują, w jaki sposób urodzę swoje pierwsze dziecko.
Dramat państwa Daraż rozpoczął się z samego rana.
- O 6. rano przyszła położna i podłączyła mnie pod KTG. Byłam zaspana, akurat przysnęłam, ale nagle oprzytomniałam, gdy nie usłyszałam bicia serca Natalki.
Szybko wezwano dyżurującego lekarza, który zlecił USG. Badanie trwało długo.
- Leżałam na kozetce, lekarz na mnie spojrzał i powiedział ostentacyjnie: „Co ja mam pani powiedzieć? Płód obumarł”.
Rodzina zgłosiła sprawę do prokuratury. Kobieta złożyła zeznania. Wszyscy czekają na decyzje w tej sprawie. Sprawa ciągnie się już ponad pół roku.
- Postępowianie cały czas jest prowadzone – tłumaczy Anna Dymanowska ze starogardzkiej prokuratury. - Po zabezpieczeniu materiałów w postaci dokumentacji medycznej i badań KTG, został wybrany zakład medycyny sądowej, dokładnie w Poznaniu, który podjął się opracowania opini.
Na dziewczynkę czekał udekorowany pokój, kolorowe śpioszki, zabawki. Teraz wszystko jest głęboko pochowane. Każde wspomienie boli i wyciska z oczu łzy.
- Ostatnio wróciłam do pracy, powoli wracamy do normalności, jednak teraz już nic nie będzie takie samo jak przedtem. Te rany się nigdy nie zagoją – mówi Ewa Daraż. – Już nikt ani nic nie zwróci nam córeczki.
Więcej w Gazecie Kociewskiej!
Napisz komentarz
Komentarze