- Jak dowiedział się pan o rzekomych planach podłożenia bomby, w którejś ze szkół?
- Około godziny 12:15 otrzymaliśmy telefon z policji. Lekcja dobiegała końca, zaraz miała rozpocząć się przerwa. Policja powiedziała, że ma zostać podłożona bomba w „PG4”. Po rozmowie z przedstawicielem centrum kryzysowego stwierdziłem, że „PG4” to nie nasza szkoła, że to prawdopodobnie gimnazjum i na początku podjąłem decyzję o nieprzeprowadzaniu ewakuacji, ponieważ uważałem, że nie dotyczy to naszej szkoły. Po 10 minutach od tej rozmowy pod szkołę podjechały dwa radiowozy i policjanci przekazali mi informację, że szkołę trzeba jednak ewakuować. Tłumaczyli, że decyzja została podjęta odgórnie. Właśnie rozpoczęła się przerwa. Część dzieci jadła obiady, część korzystała z przerwy, klasy były puste za wyjątkiem klas 1-3, które nie mają systemu przerw i przebywali oni w pomieszczeniach z nauczycielami. Rozpoczęliśmy ewakuację. Nie było dzwonka alarmowego, ponieważ nie chciałem spowodować tym jakiś zatorów, co utrudniłoby ewakuację. Wraz z pozostałymi dyrektorami przeszliśmy po klasach, spokojnie oznajmiliśmy, żeby wszyscy opuścili szkołę.
- Jak przebiegał sam proces ewakuacji?
- Podjęliśmy decyzję, że będziemy ewakuować dzieci do Starogardzkiego Centrum Kultury. Wcześniej uzgodniłem z dyrektorem SCK, że za chwilę uczniowie przejdą do jego obiektu. Rozpoczęła się ewakuacja. Na początku policjanci mówili, że dzieci mają ze sobą zabrać tornistry i kurtki. Jednak do tej pory wszelkie próby ewakuacji przeprowadzaliśmy wiosną, kiedy jest ciepło i dzieci nie muszą zabierać ze sobą kurtek. Uczniowie klas 1-3 mają kurtki ze sobą, w klasie. Natomiast uczniowie klas 4-6 mają kurtki w szatni i mając na uwadze dobro dzieci postanowiłem, że dzieci wyjdą na dwór bez kurtek, dzięki czemu ewakuacja przebiegała bardzo sprawnie i bezpiecznie. Wszystko trwało około 10 minut. Co najważniejsze, żadnemu z uczniów nie stała się żadna krzywda, nikt się nie skaleczył, ani niczego nie zgubił. Dopiero, gdy budynek był zupełnie pusty, policjanci mogli rozpocząć poszukiwania.
- Jak długo dzieci przebywały w SCK i co stało się później?
- Po udaniu się do SCK dzieci rozlokowaliśmy na pierwszym i drugim piętrze budynku. Dzieci w dzisiejszych czasach są bardzo mobilne, prawie każde z nich miało ze sobą telefon więc rodzice bardzo szybko dowiedzieli się o zaistniałej sytuacji i zaczęli odbierać dzieci z SCK. Bardzo się cieszę, że wszystko odbyło się sprawnie i bezproblemowo. Około 14:30 policjanci opuścili szkołę. Dzieci mogły wrócić po swoje rzeczy. Ewakuowaliśmy 716 dzieci, z czego do szkoły wróciło 120, reszta została odebrana przez rodziców.
Napisz komentarz
Komentarze