Jan Dąbrowski zmarł w wieku 59 lat. Na karcie statystycznej do aktu zgonu jako powód śmierci napisano „nieokreślone zapalenie”, „posocznica nieokreślona” oraz „zatrzymanie krążenia”. Naszego Czytelnika zabiła sepsa. Jego córka twierdzi, że za zgon ojca odpowiedzialny jest lekarz starogardzkiego szpitala, który odmówił hospitalizacji jej chorego taty.
Słaniał się na nogach, obijał od ściany do ściany
Elżbieta Lewandowska jest córką Jana Dąbrowskiego. Razem z rodziną mieszkała obok ojca w Lipinkach Szlacheckich. Po śmierci mamy to ona pomagała tacie, gotowała obiady. Mężczyzna był bardzo aktywny. Często chodził pieszo do Pelplina, gdzie miał rodzinę a na cmentarzu pochowanych rodziców i siostrę. Ostatnio był na takim spacerze 16 lutego – tydzień przed śmiercią. We wtorek 18 lutego, będąc u taty córka zauważyła, że talerz z obiadem leży przykryty gazetą. Wyrzuciła go, pozmywała. Chowając talerz do szafki zauważyła jeszcze kilka naczyń z obiadem. Zaniepokoiła się. Znaczyło to, że ojciec od jakiegoś czasu nie jadł. Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie. Utrata świadomości, brak panowania nad czynnościami fizjologicznymi, odwodnienie, bełkot.
- We wtorek wieczorem poszłam do ojca zaniepokojona tym, że nie je. Gdy szedł otworzyć mi drzwi, widziałam, że słania się na nogach. W południe widziałam, że nie wyglądał najlepiej, jednak wieczorem było już tragicznie. Szedł obijając się od ściany do ściany. Był blady. Miał mokre spodnie. Nie kontrolował oddawania moczu. Miał problem z otworzeniem drzwi. Przeszło mi przez myśl, że może pił alkohol. Gdy go spytałam stanowczo zaprzeczył. Kazałam mu się ubrać i zawiozłam do szpitala. Tam mnie odesłali, bo nie miałam skierowania - tłumaczy
„Kasjerki w supermarketach też chodzą w pampersach”
- Pojechałam do „Polmedu”, ponieważ było już późno. Lekarz zbadał ojca, zrobił mu badanie pod kątem cukrzycy. Poradził, żeby następnego dnia rano iść do lekarza w przychodni, bo prawdopodobnie osłabienie spowodowane jest odwodnieniem (tata należał do przychodni na Hallera i tam miał lekarza rodzinnego). Powiedział, że u lekarza rodzinnego dowiem się co dalej. Wzięłam więc tatę do domu a następnego dnia pojechaliśmy do przychodni, do lekarza rodzinnego. Lekarz zbadał tatę. Wykluczył zapalenie płuc. Mój tata bardzo bał się szpitali, jednak uważałam, że szpital byłby najlepszym wyjściem, ponieważ tam zrobiliby tacie niezbędne badania i zdiagnozowali. Opowiedziałam lekarzowi o braku apetytu, nietrzymaniu moczu – lekarz wystawił skierowanie do szpitala. Pojechałam więc na oddział wewnętrzny do szpitala. Lekarz ordynator nie przyjął taty twierdząc, że nie ma wskazań. Podpisał odmowę przyjęcia – mówi córka mężczyzny.
Gdy Czytelniczka weszła do lekarza, ten rzekomo miał się zwrócić do pacjenta: - Panie Dąbrowski taki duży chłop a nie wie pan jak z toalety skorzystać?
Elżbietę Lewandowską oburzyło takie podejście, bowiem tata był chory i właśnie m.in. z tym problemem przyszła do lekarza. Czytelniczka zapytała, co ma robić w tej sytuacji. Jak twierdzi usłyszała, że cyt.: - Kasjerki w supermarketach też noszą pampersy, bo nie mogą biegać co 5 minut do toalety.
Czytelniczka opowiedziała lekarzowi o dolegliwościach ojca, ten jednak nie chciał przyjąć go na oddział. Lekarz w końcu zbadał jej ojca, jednak jej przy tym nie było. Kazał zrobić badania w przychodni.
Odmówił przyjęcia na oddział
- Czułam się w gabinecie lekarskim okropnie. Ordynator sugerował, że dolegliwości taty są moim wymysłem i chcę go na siłę w szpitalu zostawić. Mówił, że ojciec nie nadaje się na leczenie szpitalne. Podnosił głos strasznie. Mówił, że tata przyszedł o własnych siłach to nie jest tak źle. Powiedziałam, że się na tym nie znam. Nie wiem co mam robić. Czy mój tata mając dopiero 59 lat będzie musiał do końca życia chodził w pampersach? No i przede wszystkim, czym jest spowodowany tak nagły zły stan zdrowia? Tata stał przed doktorem i leciał mu normalnie mocz po nogach. Tata przez 20 lat nie chorował. Lekarz zbadał go, ja jednak nie mogłam być przy badaniu. Doktor odmówił przyjęcia taty na oddział. Poprosiłam, żeby dał mi to na piśmie. Miał też pretensje, że z tatą nie chodziłam do lekarza, jednak wcześniej nie było powodów, aby do lekarza chodzić. Poza tym przyczepił się do braku wyników. Stwierdził, że powinnam do niego przyjść już z wynikami krwi i moczu. Powiedział, że szpital nie jest instytucją wyrabiającą wyniki, powinnam to załatwić w ośrodku zdrowia. Jednak moim zdaniem jak człowiek trafia do szpitala ze skierowaniem to chyba powinni te badania zrobić na miejscu – przecież jest laboratorium w szpitalu – stwierdza kobieta.
Przypominamy, że to nie pierwsza interwencja „GK” związana z lekarzem, który odmówił przyjęcia na odział Jana Dąbrowskiego. W czerwcu 2011 roku pisaliśmy o Justynie P., która trafiła na oddział wewnętrzny KCZ z objawami nie zagrażającymi życiu. Zmarła po dwóch tygodniach. Wówczas rodzina poszkodowanej czuła się rozczarowana podejściem lekarza oraz brakiem reakcji na pogarszający się stan zdrowia kobiety. W tym przypadku, podobnie jak w sytuacji Jana Dąbrowskiego przyczyną śmierci była prawdopodobnie sepsa.
Od Annasza do Kajfasza...
Nasza Czytelniczka pojechała z tatą do przychodni na Hallera. Mężczyzna był cały mokry. Jak twierdzi córka, nie było z nim kontaktu. Mimo tego, że lekarze podejrzewali mocne odwodnienie nie dostał nawet kroplówki.
- Było po godz. 10.00 a w przychodni pobierają krew do 10. rano. Kazano mi przyjechać w czwartek rano. I tak jeździłam z tatą w tę i z powrotem. W czwartek pobrano krew, ale do piątku musiałam czekać na wyniki. Z wynikami poszłam do lekarza prowadzącego. Ten natychmiast podjął decyzję, że tata kwalifikuje się do leczenia szpitalnego i wypisał skierowanie. Tata nie chciał iść do szpitala więc serce mi się krajało, jednak wiedziałam, że to jedyna opcja, aby go zdiagnozować. W szpitalu był inny lekarz niż ostatnio. Przyjął tatę. Gdy przyniosłam wyniki okazało się, że… te wyniki są nieważne, bo oni swoje muszą mieć. To jakiś absurd. Byłam jednak spokojna, bo myślałam, że jak tata jest już w szpitalu to nic mu nie grozi. W sobotę zadzwoniłam do szpitala. Pielęgniarka powiedziała, żeby przywieść ojcu środki czystości i piżamy na zmianę, bo mocz się nie utrzymywał i co chwilę musieli piżamę zmieniać. Zawiozłam co trzeba. W sobotę widziałam tatę ostatni raz. W niedzielę o 7 rano odebrałam telefon ze szpitala. Tata zmarł.
„Posocznica nieokreślona” - sepsa
Na karcie statystycznej do aktu zgonu jako powód śmierci napisano „nieokreślone zapalenie” „posocznica nieokreślona” oraz „zatrzymanie krążenia”. Jan Dąbrowski zmarł na sepsę. Jego córka nie mogła w to uwierzyć. Jeszcze w zeszłym tygodniu jej tata pieszo spacerował do Pelplina! Kobieta zdecydowała się złożyć skargę do szpitala. Czytelniczka twierdzi, że gdyby jej ojca przyjęto w środę, mógłby dzisiaj żyć. Co na to szpital? Zdaniem Anny Hartuny dyrektora ds. medycznych w KCZ winę ponosi nieudolny system opieki zdrowotnej, w którym z powodu niedociągnięć oraz braku współpracy między rejonowymi podmiotami, traci pacjent.
- Jak już miało miejsce podczas spotkania z Panią Lewandowską, raz jeszcze kierujemy wyrazy współczucia z powodu śmierci ojca oraz przeprosiny za niewystarczające zrozumienie oraz empatię ze strony lekarza – tłumaczy A. Hartuna.
Jak mówi Elżbieta Lewandowska przeprosiny jednak nie przywrócą życia jej ojcu i nie wynagrodzą upokorzeń, jakie musieli znieść w gabinecie lekarskim. Kobieta zapowiada, że o sprawiedliwość będzie walczyć w sądzie.
Stanowisko szpitala:
W dniu 19 lutego br. pacjent Jan Dąbrowski zgłosił się wraz z córką do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego ze skierowaniem na Oddział Chorób Wewnętrznych z rozpoznaniem: objawy wskazujące na chorobę – skierowanie wystawiono na życzenie rodziny pacjenta. Po treści skierowania można domniemać, iż już sam lekarz przyjmujący w poradni nie widział wskazań do natychmiastowej hospitalizacji szpitalnej. Dodatkowo należy nadmienić, iż w dniu 18 oraz 19 lutego br. w różnych placówkach medycznych pacjenta badało 3 lekarzy (lekarz z POLMEDu, lekarz POZ, lekarz SOR), którzy nie stwierdzili stanu zagrożenia życia, nie wskazali także konieczności pilnej hospitalizacji. Ponadto pacjent nie posiadał żadnych wyników badań – które powinny być wykonane w ramach porady ambulatoryjnej – na podstawie których można by dokonać wstępnego rozpoznania oraz zastosować dalszą pogłębioną diagnostykę. W wywiadzie pacjent wskazywał jedynie na osłabienie, spożywanie posiłków w małych ilościach, problemy z utrzymaniem moczu, nie uskarżał się na duszności bądź kaszel. Podczas pobytu w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym wykonano: badanie EKG – bez istotnych odchyleń, pomiar ciśnienia – w normie, nie stwierdzono odchyleń w badaniu przedmiotowym układu oddechowego, krążenia, przewodu pokarmowego. W związku z brakiem wskazań do pilnej hospitalizacji na Oddziale poinformowano, ażeby pacjent zwrócił się do POZ celem wykonania podstawowych badań (realizowane w ramach standardów postępowania w placówkach POZ, nałożonych przez NFZ), które powinien zlecić lekarz POZ tj.: RTG klatki piersiowej, USG jamy brzusznej, morfologia krwi, badanie moczu i badania biochemiczne krwi w związku z podejrzeniem danego schorzenia. Jednocześnie przekazana została informacja, iż w przypadku stwierdzenia nieprawidłowości w wyżej wskazanych badaniach, pacjent będzie przyjęty na Oddział Chorób Wewnętrznych celem pogłębienia diagnostyki wykonywanej w warunkach szpitalnych. W 21.02.2014r. pacjent został przyjęty do Oddziału Chorób Wewnętrznych. Niestety w trakcie hospitalizacji stan pacjenta nieustannie się pogarszał. Organizm pacjenta nie reagował na wdrożone leczenie. W Polsce z powodu sepsy umiera ponad 56% pacjentów. Mówi się, iż posocznica powoduje co roku więcej zgonów niż suma liczby zgonów z powodu udaru mózgu, raka prostaty oraz raka piersi – szczególnie z powodu złożonych mechanizmów patogenezy sepsy, zróżnicowanego przebiegu klinicznego, częstych trudności diagnostycznych i terapeutycznych. Co gorsze, w najbliższym czasie specjaliści analizujący omawianą jednostkę chorobową przewidują dalsze zwiększenie liczby zachorowań na sepsę. Córka pacjenta podczas spotkania z Szpitalu wykazała zrozumienie wobec stanu klinicznego swojego Ojca oraz nieodwracalnego gwałtownego przebiegu choroby, który doprowadził do zgonu.
W kwestii zaś relacji z lekarzem jesteśmy także zdania, iż pacjentowi powinna być okazana empatia i zrozumienie, szczególnie w sytuacji gdy w obliczu bólu, cierpienia i dezorientacji jest zmuszony poruszać się w nieudolnym systemie opieki zdrowotnej, w którym – już niejednokrotnie się o tym przekonaliśmy – z powodu niedociągnięć oraz braku współpracy między rejonowymi podmiotami, traci pacjent.
W naszym Szpitalu trwa cykl szkoleń mających na celu poprawę komunikacji interpersonalnej personelu medycznego z pacjentem. Lekarz podczas udzielania świadczeń zdrowotnych ma obowiązek poszanowania intymności i godności pacjenta, co wynika z ogólnych zasad, jak także praw pacjenta.
Jak już miało miejsce podczas spotkania z Panią Lewandowską, raz jeszcze kierujemy wyrazy współczucia z powodu śmierci ojca oraz przeprosiny za niewystarczające zrozumienie oraz empatię ze strony lekarza. Dołożymy wszelkich starań, ażeby przedstawiona sytuacja w zakresie komunikacji z pacjentem nie miała miejsca w naszym Szpitalu.
Napisz komentarz
Komentarze