- Jak się Pani czuje jako nowa dyrektor szkoły? Czy nie jest to dla Pani zawodowa degradacja?
- Jeszcze nie jestem jeszcze dyrektorką tej szkoły, a jedynie kandydatką na dyrektora. Taka procedura obowiązuje w konkursach oświatowych, dopiero nominacja dokonana przez Prezydenta Miasta na to stanowisko sprawi, iż będę pełnoprawnym dyrektorem.
Z myślą powrotu do zawodu nosiłam się długo i nigdy nie pomyślałam o powrocie do szkoły jako zawodowej degradacji. PSP 4 opuściłam 5 lat temu jako pedagog szkolny, wracam do swoich korzeni jako dyrektor, to daje satysfakcję, tym bardziej że wiem, iż umiejętności jakie nabyłam przez ostatnie lata pomogą mi w realizacji koncepcji pracy tej szkoły. To trochę taki mój powrót do domu. Życie to ciągła zmiana....
- Czy nie uważa Pani, że rezygnacja z posady wiceprezydenta przed samym końcem kadencji może budzić kontrowersje? Czy nie jest to swoista ucieczka z polityki w dość emocjonującym, trudnym momencie kampanii wyborczej?
- Nie ja prowadzę kampanię wyborczą, pracuję z dnia na dzień, realizując wszystkie zadania wynikające ze specyfiki mojego stanowiska. Jestem człowiekiem do roboty, a nie do prowadzenia dywagacji na temat kampanii wyborczej. Tym bardziej smuci mnie fakt, iż mówi się o złym stanie starogardzkiej oświaty i wykorzystuje ten element jako formę negatywnej kampanii wyborczej. Poziom funkcjonowania szkół i przedszkoli jest wysoki, dzieci są właściwie zaopiekowane, osiągamy dobre i bardzo dobre wyniki w pracy dydaktyczno – opiekuńczo - wychowawczej. Oferujemy szeroki wachlarz zajęć dodatkowych, wsparcie psychologiczno - pedagogiczne, dbamy o bazę i wyposażenie placówek, wykorzystujemy środki unijne, mamy dobrych fachowców zajmujących się oświatą, osiągamy sukcesy. Czyżby tego nikt nie dostrzegał? Takiej oświaty zazdroszczą nam inne miasta. To, że oświata najbardziej obciąża nasz budżet nie jest nowością. Nasze państwo zleca samorządom samodzielną realizację wielu zadań bez wsparcia z zewnątrz. Praca nad finansami oświaty jest ekwilibrystyką dla każdego miasta, ale nie ma mowy o fatalnym stanie oświaty w Starogardzie Gdańskim. Godzi to nie tylko we władze naszego miasta, ale we wszystkich ludzi którzy ją kształtują.
- Jak skomentuje Pani pojawiające się głosy na temat ustawionego konkursu? Personalnie jest to chyba bardzo przykre...Czy spodziewała się Pani takiej burzy?
- Boli. Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy, nawet w najśmielszych przypuszczeniach. I to jeszcze przed faktem przeprowadzenia konkursu. Nagle stałam się sensacją z pierwszych stron gazet. Paramy się plotkarstwem, przypuszczamy, knujemy...można szybko zniszczyć człowieka. Nie spodziewałam się takiej burzy medialnej i politycznego podejścia do sprawy. Zawsze starałam się być uczciwa. Przez 25 lat byłam nauczycielem, w tym 10 lat w PSP4, a tutaj tak nagle w mojej chęci powrotu do zawodu doszukuje się oszustwa. Całe szczęście, że nie jest to zdanie większości. Chciałabym podziękować wszystkim tym, którzy mnie wspierają i pomagają trwać dalej w swoich postanowieniach. Zapewniam, iż stanowisko dyrektora w szkole, która liczy 1200 uczniów i 100 osób kadry, i przed którą stoi szereg nowych, ewolucyjnych zadań nie jest ciepłą posadką - będzie wymagało od dyrektora zakasania rękawów i wzmożonej aktywności.
Pełen wywiad z wiceprezydent Iwoną Lewandowską w aktualnym wydaniu Gazety Kociewskiej. Zapraszamy do lektury!
Napisz komentarz
Komentarze