Poprzednim razem informowaliśmy Was co przydarzyło się podróżnikom na początku wyprawy, co zwiedzili, kogo poznali, a także, co planują dalej zwiedzać. Kociewiacy skrupulatnie wykonują postawione sobie cele, zwiedzając kolejne zakątki obcego kraju.
- Żegnamy piękną Latacungę, nad którą góruje wspomniany wcześniej wulkan Cotopaxi – informują nas podróżnicy. - Kierujemy się na południe do Banios, miejscowości typowo wypoczynkowo - uzdrowiskowej, słynącej z leczniczych kąpieli w gorących źródłach. Korzystamy z nich, regenerując siły przed dalszą podrożą – opowiadają wędrowcy.
Wielkie targowisko w mieście
Następnego dnia po przyjeździe, za 20 dolarów podróżnicy wybrali się w szynową podróż przez kotlinę Andów. Wagoniki retro, sympatyczna obsługa oraz informacje w języku angielskim i niemieckim. A to dlatego, że wraz z wymienionymi wyżej przyjaciółmi jadą wycieczki emerytów z USA i Niemiec.
- Na jednej ze stacji oglądaliśmy występy artystyczne, rodzime tańce i śpiewy. Robimy zdjęcia lamom i objuczonym koniom. Zwiedzamy też muzeum tutejszego kolejnictwa.W sklepie przy końcowej stacji robimy zakupy upominków dla naszych najbliższych. Szale i poncza wykonane są ze znakomitej wełny alpaki – zdradza nam Janusz Nowak.
Przed wyruszeniem w dalszą podróż turyści wykonali jeszcze kilka pamiątkowych fotografii na miejscowym targowisku.
- Jest tłoczno i bardzo kolorowo. Przeważa czerwień. Można śmiało stwierdzić, że całe miasto zamienia się w niedzielę w wielki plac handlowy. Główny oferowany towar to rożne gatunki bananów i ananasy, a także ziemniaki, rożne warzywa i ryby. Na targu jemy świninę prosto z rożna i później popijamy piwem Pilznerem, serwowanym jedynie w znanej już nam restauracji – dodaje pomysłodawca wyprawy.
Specyficzny klimat wysokich wzgórz
Z uwagi na uciążliwe warunki Janusz, Andrzej oraz Włodzimierz skrócili podróż w dżungli, która zrobiła na nich dziwne wrażenie. Kociewiacy kierują się zgodnie z planem dalej na południe.
- Nocleg zastał nas w Cajabambie - ośrodku rekreacyjno - wypoczynkowym. Po kolacji w miejscowej restauracji, gdzie zjedliśmy kurczaka z frytkami, na dużym placu jako jedyni rozbijamy dwa namioty. Wieczór robi się chłodny, bo znajdujemy się na wysokości 3200 m n.p.m. Odczuwamy spore trudności z regularnym oddychaniem. Po prostu brakuje nam tlenu.
Ranek wita nas pięknym słońcem i dobrym śniadaniem w tej samej pobliskiej restauracji. Łapiemy przy głównej drodze autobus do Alausi, słynnej z XIX - wiecznej kolejki górskiej – opowiada Andrzej Lamparski.
Powiewająca polska flaga
W poniedziałek 29 lutego przyjaciele wstali o 6.00 rano. Po znalezieniu autobusu na południe udają się nim prosto do Cuency. Podróż trwała ponad 4 godziny i kosztowała 6 dolarów - dowiadujemy się od jednego z podróżników.
- Jest to 6-tysięczne miasto z dużym kompleksem starówki i około 30 kościołami. Urokliwe są dobrze zadbane, pokolonialne kamieniczki – tłumaczy Włodzimierz Amerski. - Duże wrażenie na nas robi ogromna XV- wieczna ceglana katedra i jej nowsza część, będąca zwieńczeniem w postaci trzech niebieskiego koloru kopuł. Na mieście - ku zbiegowi okoliczności - spotykamy tych samych niemieckich turystów, z którymi dzień wcześniej odbywaliśmy podróż zabytkowym pociągiem.
W Cuence jest sporo zagranicznych turystów, głównie samotnych amerykanek, jak i par dokonujących wspólnie zakupów różnych pamiątek.
W tym urokliwym mieście spędziliśmy trzy dni, bo nocleg mamy dobry w Hostelu Alvanos, za 10 dolarów doba od osoby. Znajduje się on w pobliżu starówki. Za oknem naszego pokoju wywiesiliśmy biało - czerwoną flagę – mówi dumnie trzeci członek wyprawy.
Więcej na ten temat znajdziesz w papierowym wydaniu Gazety Kociewskiej.
Napisz komentarz
Komentarze