Życie toczy się dalej. Trwają prace remontowe po przejściu trąby powietrznej na Kociewiu
Odbudowa poszkodowanych gospodarstw na Kociewiu idzie pełną parą. Mimo początkowo ulewnych deszczów, następnie uciążliwych upałów, prace remontowe trwają. Mieszkańcy nie tracą sił i nadziei. Włodarze chwałą współpracę z poszkodowanymi, instytucjami publicznymi i dziękują darczyńcom za szczodrą pomoc.
- Każdego z nas mogło to spotkać. Każdy z nas się tego obawia. Cieszę się jednak, że poszkodowani mają w sobie tyle siły i pogody ducha. Cierpliwie znosili wywiady, odwiedziny wielu urzędników, dziennikarzy. Bardzo dobrze współpracuje się z poszkodowanymi, są wyciszeni. Niektórzy jeszcze jednak mocno zasmuceni. To było przecież straszne przeżycie – przyznaje Zofia Kirszenstein, wójt gminy Smętowo Graniczne.
Współpraca na medal
W pierwszym tygodniu po tych tragicznych wydarzeniach ciągle padał deszcz, zalewało budynki, zwierzęta stały w wodzie. Najważniejsze było zabezpieczenie mieszkań. Urzędnicy, jak podkreśla wójt Smętowa Gr. wzorowo zdali ten egzamin. Przygotowywali jedzenie dla strażaków. Kobiety kilka dni z rzędu robiły kanapki, rozwoziły wodę po poszkodowanych gospodarstwach. Dziewczyny chętnie stawały do pomocy, także logistycznie miały wszystko perfekcyjnie dopracowane.
- Spisały się świetnie – ocenia pani wójt.
Ocalały tylko dwa obrazy
Mieszkańcy otrzymali już wsparcie od gminy i od wojewody. Będzie wsparcie z powiatu i miasta Starogard Gd. Jak mówi wójt, Z. Kirszenstein na konto społeczne wpływa także pomoc od firm prywatnych oraz indywidualnych darczyńców.
W Kopytkowie, w najbardziej poszkodowanym gospodarstwie państwa Ból, widać włożoną pracę. Wszystko uporządkowane. Gruzu nie ma. Tylko łyse stodoły i dach przykryty folia przypominają o tym straszliwym wydarzeniu.
- Cały czas pracujemy. U babci dzięki pani wójt trwa remont. Mamy dużo pracy – mówi Piotr Ból. – Jednak jedno w tym wszystkim jest niesamowite. Ze strychu domu wywiało wszystko, zerwało cały dach, nie zostało zupełnie nic. Ocalały tylko dwa obrazy z czasów II wojny światowej: Matki Boskiej i Pana Jezusa. One pozostały niemal nietknięte. Nawet szyby nie pękły. To jest cud. Chcemy je odnowić i powiesić w miejscu szczególnym.
Nieszczęścia chodzą parami
Dom państwa Erdanowskich z Wycinek w niczym nie przypomina już tego, jakim był przed 14 lipca. Totalna pustka, pękające ściany.
- Mama jest w szpitalu. Ma żebro pęknięte. Spadła z drabiny krótko po tym zdarzeniu. Pracowała przy porządkowaniu tego, co wyrządziła trąba – opowiada nam syn Tomasz Erdanowski. - Ciągle pracujemy. Ciężko w tym upale. Nie mamy innego wyboru, musimy zburzyć cały dom i budować od nowa. Ściany się wybrzuszają, pękają. Pamiętam dokładnie to zdarzenie. Nigdy tego nie zapomnę. Byliśmy wtedy z tatą, mamą i ze znajomymi w altanie nad jeziorem. Poszedłem do domu po soki i napoje. Patrzyłem w niebo, widziałem jak to szło przez jezioro. Wszystko podrywało do góry, nawet wodę z jeziora. Gdy trąba była w środku jeziora, mama ze znajomymi szybko poszli do domu a ja z tatą pobiegłam do stodoły, żeby konie pozamykać. Zdążyliśmy tylko kucnąć i ręce na głowę założyć, żeby nas nie pozabijało. I wtedy słyszeliśmy tylko potworny hałas. Wszystko poszło w lasy. Teraz każdy czuje się podłamany. Mama jeszcze w szpitalu. Tata załatwia dokumenty w starostwie. Sąsiedzi pomagają. Mieszkamy w domku letniskowym obok. Dopóki zima nas nie złapie, wytrzymamy. Byleby tylko postawić dom w stanie surowym, wtedy już będzie dobrze.
Więcej na ten temat w aktualnym wydaniu "Gazety Kociewskiej", która ukazuje się wraz z "Dziennikiem Pomorza" na terenie pow. starogardzkiego
Napisz komentarz
Komentarze