O kontrowersyjnym sprawie po raz pierwszy pisaliśmy 2 lata temu – choć od tamtej chwili zmieniło się wiele to finału sprawy nie widać. Przypomnijmy kilka faktów. Wanda Z. z Grabowca koło Bobowa została namówiona przez swoje znajome do zaciągnięcia kredyty w wysokości 10 tys. zł. Panie jednak niezwykle szybko zapomniały o systematycznym regulowaniu kolejnych spłat, nie reagowały na kolejne prośby pokrzywdzonej. Sytuacja wydawała się patowa.
- Pierwsze pismo o niezapłaceniu rat wpłynęło do mnie 24 września 2009 roku – wspomina Wanda Z. – Kredyt został rozłożony na 3 lata. Pierwotnie rata kredytowa miała wynieść 400 zł. Teraz wraz z odsetkami do zapłaty jest około 16 tys. zł. Po publikacji artykułu nasza czytelniczka postanowiła oddać sprawę do sądu. Ze względów finansowych wniosła o pełnomocnika z urzędu. Sąd przydzielił wówczas jednego z przedstawicieli starogardzkiej palestry.
Ugoda za namową
Wanda Z. twierdzi, że ugoda, która została zawarta w sądzie między nią a jedną z kobiet została na niej wymuszona przez pełnomocnika z kancelarii prawnej wyznaczonej przez sąd. Nasza czytelniczka podkreśla, że ugoda jest dla niej krzywdząca, ponieważ choć stwierdza, że pozwana Katarzyna M. ma zapłacić ponad 7 tys. zł na rzecz pokrzywdzonej – nie mówi nic o odsetkach.
- Było dochodzenie, panie się przyznały i wyznaczono mi pełnomocnika z urzędu – mówi Wanda Z. –Wydawało się, że wszystko jest na dobrej drodze. Zawarłam ugodę, która według mnie jest dla mnie krzywdząca. Po pierwsze panie mają mi zapłacić, a ja do banku – a chciałam, żeby płaciły bezpośrednio do banku. Ponadto nie ma mowy o odsetkach. Nie chciałam takiej ugody – podkreśla czytelniczka.
O wyjaśnienie sprawy poprosiliśmy właściciela starogardzkiej kancelarii. Podkreśla on, że nie ma mowy o żadnym wymuszeniu – a klientka drobiazgowo została poinformowana o szczegółach ugody.
- Pani Wanda Z. nie została w jakikolwiek sposób namówiona przez aplikantkę radcowską (reprezentującą kancelarie – przyp. red.) do podpisania przedmiotowej ugody sądowej. W toku rozprawy na sali sądowej Sąd po przesłuchaniu powódki jak również pozwanej oraz szczegółowej analizie wyjaśnił pani Wandzie Z., iż zaciągnęła pożyczkę w swoim imieniu na kwotę 10 tys. zł. Powyższa pożyczka została zaciągnięta w wyniku namowy ze strony pań Katarzyny M. i Krystyny M., które zobowiązały się ustnie do spłaty powyższej pożyczki – wyjaśnia mecenas.
Komornik naciska
Mimo ugody sądowej żadne pieniądze do pokrzywdzonej nie wpływają. Według naszej czytelniczki próby porozumienia z Krystyną M. nie przynoszą żadnych rezultatów. Komornik zajął już rentę, a teraz chce zlicytować ziemię.
- Nie wiem naprawdę co mam zrobić – mówi Wanda Z. – Jak mam wyegzekwować pieniądze, skoro do żadnej pracy obie panie się nie garną. Lada moment stracę dorobek całego życia.
Co może zrobić nasza czytelniczka? O zdanie w tej sprawie poprosiliśmy radcę prawnego mec. Katarzynę Świerzko – Skoworotko, z kancelarii Vindex w Tczewie.
- Ugoda zawarta przed sądem stanowi tytuł wykonawczy, który umożliwia wszczęcie postępowania egzekucyjnego przed Komornikiem. W tej sytuacji pani Wanda Z. powinna skierować sprawę do Komornika, a ten powinien ustalić majątek jaki posiada dłużniczka – wyjaśnia mec. Skoworotko. - Okoliczności sprawy nie mają wpływu na postępowanie komornicze. Nie ma możliwości odroczenia postępowania komorniczego, chyba, że zgodzi się na to wierzyciel, czyli bank, ale to mało prawdopodobne, bo nie ma w tym żadnego interesu.
Więcej w Gazecie Kociewskiej, która wraz z Dziennikiem Pomorza ukazuje się na terenie powiatu starogardzkiego.
Napisz komentarz
Komentarze