Pałac Wiecherta był „martwy” od śmierci Mariusza Stylo, który do końca, z pietyzmem restaurował obiekt, było to jego „oczko w głowie”. Ukończył podyplomowe studia konserwacji zabytków i napisał pracę pod kierunkiem prof. Wiktora Zina. Po śmierci właściciela pałac niszczał. Nagle „ożył”.
Właścicielka warszawskiego Centrum Inwestycji Hotelowych (CIH) szukała w Starogardzie miejsca na nową wzorcownię swojego. Klucze do pałacu dostała pod koniec czerwca 2009 r.
Posprawdzała „papiery”
- Podpisałam umowę najmu na 758 m² pałacu, bez piwnicy i poddasza – wspomina prezes CIH Rosalinda Mach. - Rozpoczęliśmy prace remontowe. Właściciel i ja. Wykonawca, pracujący dla Andrzejewskiego, wiele rzeczy spartolił i za swoje pieniądze musiałam to poprawiać.
Twierdzi, że wynajmujący zobowiązał się do remontu stolarki drzwiowej i okiennej, przygotowania ścian budynku istniejących, i nowych, z płyt kartonowo–gipsowych, do wylewek samopoziomujących na podłogi, na które ona położyła potem wykładziny. Miał się także zająć instalacją grzewczą.
- W czerwcu na parterze nie było grzejników. Zostały zamontowane prowizorycznie w połowie października. Te, na I piętrze, były uszkodzone przez mróz, brak konserwacji. Instalacja grzewcza i elektryczna pamiętała czasy Dory – Eko – powiedziała Mach.
Do października w Pałacu nie było ciepłej wody i podłączeń hydraulicznych.
- Pracownice chorowały po kilka tygodni, bo temperatura nie przekraczała 15°, mimo, że Pałac rozpoczęto ogrzewać.
Mach odkryła, że właściciel nie ma dokumentacji przebudowy i modernizacji pałacu na co Dora Eko miała pozwolenie Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego.
- Tak, kupiłem pałac bez dokumentacji – potwierdza Andrzejewski. - W chwili przejęcia funkcjonowały tu 3 spółki. Nie robiłem przeróbek budowlanych. Wydałem około 500 tys. zł, aby ten budynek „ożył”. Zadłużenie tej pani, u mnie, wynosi jakieś 140 tys. zł plus to, co zostało w pałacu zdewastowane.
Prywatne śledztwo
Mach ustaliła, że Dora - Eko mogła użytkować tylko biura na poddaszu. Po śmierci pana Stylo remont wstrzymano a pozwolenie na budowę straciło ważność.
- Pałac nie był zgłoszony do użytkowania od piwnic do I piętra – wyjaśnia Mach. - Z chwilą kupna od syndyka, w 2001 r., Andrzejewski zobowiązany był wyjaśnić sprawy odbioru budynku. Nie zrobił tego, nie wystąpił o wznowienie pozwolenia i zgody na modernizację w środku a użytkował kilka lat część poddasza, gdzie było biuro jego firmy.
Zarzuca też, że niesprawnym technicznie budynkiem, bez wszelakich odbiorów budowlanych, nikt się nie zainteresował.
Czuje się oszukana
Mach uważa, że wynajęto jej niesprawny technicznie budynek.
- Właściciel umowy nie zgłosił do Urzędu Skarbowego i Urzędu Miasta, a kiedy wyszły problemy nie chciał rozmawiać o obniżce czynszu. Negocjowaliśmy warunki umowy, mój prawnik przygotował aneks, ale pan Andrzejewski go nie podpisał – powiedziała Mach Wyliczyła, że do 5 lutego 2010, na dostosowanie obiektu do swojej działalności, wydała około 70 tys. zł. Zrobiła kuchnię pod klucz, uszczelniła okna, drzwi, założyła ekrany.
- Choć 2 września otworzyłam drzwi Centrum Inwestycji Hotelowych dla klientów, miesiąc nie miałam ciepłej wody i ogrzewania – wyjaśnia Mach. - Podłączono je w październiku, prowizoryczne i wtedy zaczęły się awarie i dewastacja wyremontowanych ścian oraz sufitów. Powstały zacieki i inne nieodwracalne zmiany w użytkowanych przez CIH pomieszczeniach. Właściciel zostawił mnie samą z tym problemem. Po podłączeniu do miejskiej sieci koszt ogrzewania przekroczył moje możliwości finansowe. Zimą musiałabym wydać 10.000 zł miesięcznie. Nie wiedziałam, że może mnie to aż tyle kosztować, bo właściciel nie zrobił kalkulacji. Sam nie wiedział jak kosztowny jest pałac.
Remontowała zamiast handlować
Według pani prezes CIH praca jej firmy miała polegać na prezentowaniu pokoi, kuchni, wyposażenia, a zaczęła polegać na remoncie obiektu.
- Na moje dramatyczne listy, że marzniemy, właściciel proponował mi konsultacje w Star-Pec albo żeby... odkręcić bardziej grzejniki – twierdzi Mach. - Na wejściu z sieci mieliśmy 90° C Przed świętami zlecałam hydraulikowi, na swój koszt, czyszczenie pompek, filtrów, doszło spawanie pękających rur.
Tak się złożyło, że musiała zamieszkać w pałacu, w pokojach na poddaszu. Wyremontowała tam ogrzewanie podłogowe i przeciekający świetlik.
- Tu wszystko, powoli, groziło katastrofą budowlaną. 28 stycznia, w Starogardzie temperatura spadła do – 30° C i zamarzła hydrofornia obok pałacu. Oceniam, że przez zaniedbania właściciela. Tymczasem on twierdzi, że ja zdewastowałam pałac. Mieszkałam z moimi dziećmi bez ciepłej i zimnej wody. Mój hydraulik przedstawił przybliżone koszty remontu instalacji grzewczej i hydroforni ¬- były dla mnie fortuną.
Tydzień po awarii wody, wyciekła woda z instalacji grzewczej. Pałac zamarzł. Pogotowie ciepłownicze wskazało uszkodzenie pionu na 1 piętrze. Tam były pokoje wzorcowe CIH.
Nie jestem winna
Mach twierdzi, że właściciel próbuje zwalić winę na nią i obciążyć za uszkodzenie pionu i awarię hydroforni.
- Nie przystał na zmianę czynszu. Mnie nie stać na ogrzewanie pałacu. Chciałam rozwiązać umowę za porozumieniem stron, bo z braku wody i ogrzewania nie mogłam przyjmować kontrahentów. Musiałam wypowiedzieć swoje umowy ze 100 firmami.
Rozpoczęła przeprowadzkę, wydawanie towarów zdeponowanych przez firmy we wzorcowni CIH.
Właściciel nie odpowiedział na propozycję wypowiedzenia umowy i rekompensaty nakładów.
- Moje faktury były wyższe niż należności za najem – ocenia R. Mach. - Wypowiedziałam umowę w trybie natychmiastowym, z powodu złego stanu budynku i możliwości naprawy tu czegokolwiek.
4 lutego właściciel przyjechał z adwokatem. Zdziwiła go szybka wyprowadzka. Nie zgodził się polubownie zakończyć sprawy.
Wejście jak w filmie
Po rozmowie właściciel zamknął oba wejścia do pałacu.
- Powiedział, że rekwiruje towar. Nie chciał słuchać, że ekspozycja należy do 40 fabryk – wyjaśnia Mach. - Miałam na to dokumenty. Na nic się zdały moje interwencje, wezwana policja, ochrona budynku i dyskusje z właścicielami i przedstawicielami fabryk, którzy tu przyjechali.
Wspomina, że 15 osób zastało zamkniętych w budynku. Kiedy właściciel w końcu oddał klucze do klatki schodowej, zaproponowała, aby kontrahenci z Warszawy zabrali towar.
- Doszło do szarpaniny – twierdzi Mach. - Przy mojej pomocy trzem osobom z trudem udało się wyjść z odebranym wyposażeniem. W międzyczasie fabryki ze Swarzędza i Poznania zostały zmuszone do złożenia oświadczenia, że zostawiają towar pod kuratelą właściciela. Użył wobec mnie przemocy. Naraził mnie na straty moralne i finansowe z powodu zachwiania pozycji mojej firmy wobec kontrahentów.
Skargi na Policję
Z relacji Mach wynika, ze następnego dnia (5 lutego) właściciel przyjechał w południe z kilkoma ludźmi. Skutecznie uniemożliwił wejście do budynku przedstawicielowi firmy z Warszawy, który przyjechał na demontaż towaru.
- Zaczęła się szamotanina. Wyrzucili tego pana, uderzyli – zeznaje Mach. - Przyjechała, ale zajście potraktowała pobłażliwie a właściciel dalej ze mnie kpił. Na zaniechanie działania przez funkcjonariuszy złożyłam skargę do ich komendanta.
Mach złożyła do sądu pozew o ochronę naruszonego posiadania. Czekała na prokuratorski nakaz wydania towaru dla osób trzecich.
- Wyposażenie jest warte 1 mln zł. - Ja za nie odpowiadam, dlatego muszę tu przebywać i to znosić – mówiła nam Mach w lutym. W marcu wyprowadziła się z pałacu. Jej firma upadła.
Sąd rozstrzyga
14 kwietnia, w starogardzkim sądzie, odbyły się dwie rozprawy z powództwa R. Mach. W pierwszej sąd ustalił wydanie jej, na początku maja, osobistych rzeczy. Kolejna, 21 maja, będzie dotyczyła zajęciu wyposażenia osób trzecich. Powódka ma dołączyć spis ekspozycji.
- Ten spis wyposażenia od 10 lutego leży u prokuratora – zapewnia R. Mach. - Uważam, że właściciel nie mógł, zgodnie z prawem, wynająć budynku pałacu, bo nie ma przedłużonego pozwolenia na budowę i odbiorów. Dlatego umowa między CIH a jego firmą jest nieważna i będę dochodzić odszkodowania w sądzie. W kolejnej sprawie.
Mach nie kryje, że płaciła miesięcznie 20 tys. zł dzierżawy a do tego około 6 -7 tys. zł opłat.
Właściciel ma pomysł na pałac
- Dora - Eko zajmowała powierzchnie biurowe i sądziłem, że cały budynek ma pozwolenie na użytkowanie – mówi Arkadiusz Andrzejewski. - W 2009 r. wziąłem ekipę, sprawdziła ogrzewanie. Na parterze była nowa instalacja co. wykonana na moje zlecenie, Star - Pec dostarczał nam ciepło, a najemczyni za to nie zapłaciła. Bez umowy zajęła ostanie piętro pod biuro i mieszkanie (R. Mach mówi, że ma świadka zgody na to nieodpłatne użytkowanie - red.).
- Nikt nie mówił, że pałac ma spełniać funkcję gastronomiczną, hotelową – podkreśla Andrzejewski. - To miała być tylko wzorcownia. Mam kontakt z wystawcami i wiem, że płacili za ekspozycję swoich towarów.
- To nie jest prawda – twierdzi Mach. - Firmy zalegają mi kilkanaście tys. złotych i nie zapłacą, dopóki ten pan przetrzymuje ich wyposażenie. Płaciłam czynsz w ratach, reszta szła na remont.
Tu brakowało zarządcy
Andrzejewski ocenia, że po wynajęciu, brakowało w pałacu zarządcy.
- Co dalej?
- Kupiłem już od wystawców kuchnię, sypialnię, materace – wyjaśnia Andrzejewski. - To trafi do moich hoteli. Ustalam fakty, sprawdzamy dokumentację pozostałego wyposażenia, bo chcę wyjaśnić, co mogę zabrać na konto zaległości pani Mach. Może to był mój błąd, że trafiłem na taką osobę. Mówiłem, że jak dobrze to CIH poprowadzi, to ja wejdę z nią w spółkę. Choć... Nie ufałem jej od początku. Niech teraz zabierze swoje rzeczy i nie blokuje mi pomieszczeń. Część rzeczy wzięła, resztę zostawiła. (to powiedział nam 13 maja br.).
Ma pomysł na pałac
Andrzejewski powiedział, że kiedyś myślał nawet o hali sportowej przy pałacu. Projekt uwzględniał teren w stronę hurtowni.
- Teraz? Pałac ma działać. Moja doświadczona ekipa pozyska klientów z EURO 2012. Mam kilka obiektów, ich różnorodność ożywi pobyt gościom. Za rozsądne stawki a nie 1,5 tys. zł za pokój. W Starogardzie nikt tyle nie zapłaci. Myślę, że pani Mach odpowiedzialność za swoje niepowodzenia przerzuciła na mnie i na pałac Wiecherta. Szanuję to co zrobił śp. Mariusz Stylo. To że obiekt stał, to nie wina mojej opieszałości, a sporu z syndykiem. Było ich kilku, i kilku sędziów.
Teraz Andrzejewski jest zajęty budową dwóch hoteli - też na EURO 2012.
- Ten CIH, to wzornictwo, pasowało do mojego pałacu. Ta pani mogła zarobić na wyposażeniu moich hoteli – powiedział Andrzejewski.
Reklama
Huczne ożywienie i oziębiona klapa. Z Pałacem Wiecherta w sądzie – spór dzierżawcy z właścicielem
STAROGARD GD. Miało być cudnie... W planie oferta na EURO 2010 i wielka kasa. Pałac miał odzyskać utracony blask. Dziś sprawa toczy się, lecz w sądzie. Kulisy sporu między Rosalindą Mach, prezesem Centrum Inwestycji Hotelowych, dzierżawcą Pałacu Wiecherta a właścicielem obiektu Arkadiuszem Andrzejewskim.
- 22.05.2010 00:00 (aktualizacja 21.08.2023 03:14)
Napisz komentarz
Komentarze