piątek, 29 listopada 2024 11:40
Reklama
Reklama

Ofiary wielkiej wody. Powódź pozbawiła mieszkańców nie tylko życiowego dorobku

STAROGARD GD. Na moście widzieliśmy domki przy rzece. Nagle przeszła fala, poziom wody wzrósł o dwa metry. Domki zaczęły znikać. Nie widać było w tych mniejszych okien, tylko dachy. Członkowie rodzin prosili o ewakuację, a my nie byliśmy w stanie wszystkim od razu pomóc. Widać było tę rozpacz, bo woda zabrała wszystko – wspomina asp. sztab. J. Dudek.
Ofiary wielkiej wody. Powódź pozbawiła mieszkańców nie tylko życiowego dorobku
We wtorek, 18 maja, st. kpt. Dariusz Żywicki, dowódca Jednostki Ratowniczo - Gaśniczej i jego zastępca, asp. sztab. Jacek Dudek dostali rozkaz i pojechali z pomocą powodzianom.
Starogardzcy strażacy najpierw pojechali do punktu koncentracji kompanii w Nowym Dworze Gd. w Komendzie Powiatowej PSP.

Obozowisko i pierwsza fala
O ósmej wjechali do Sandomierza. Tam skierowano ich na kwatery. To był plac, który szefostwo sztabu wskazało, jako miejsce gdzie mogą rozbić obóz. Namioty mieli pneumatyczne, ogrzewane. Obóz stanął w dwie godziny. Zaraz potem ruszyli ewakuować prawobrzeżną część Sandomierza. Pierwsza fala powodziowa zastała ich na moście (trasa wylotowa na Tarnobrzeg).
- Na moście widzieliśmy domki przy rzece. Nagle przeszła fala, poziom wody wzrósł o dwa metry, domki zaczęły znikać, nie widać było w tych mniejszych okien, tylko dachy – wspomina J. Dudek.
Wcześniej do akcji wysłali łódkę. Strażacy ją pchali, bo poziom wody był niski, podtopienia różne. Pewnie dlatego ludzie nie chcieli ewakuacji, chcieli zostać w domach. Kiedy przyszła ponad dwumetrowa fala zaczęła się panika.
- Członkowie rodzin prosili o ewakuację, a my nie byliśmy w stanie wszystkim od razu pomóc. Gdyby zgodzili się wcześniej, tłoku nie było.... Ewakuowaliśmy łącznie około 700 osób.
Z pomocą, po przejściu fali, przyszły powodzianom także prywatne łódki, łodzie WOPR, PCK i wędkarzy. Nawet skuter wodny. Pływanie po takim terenie wymaga ostrożności, bo pod wodą wiele przeszkód: zatopione samochody, znaki drogowe, ogrodzenia, reklamy. Kierujący  skuterem  przeszarżował, rozbił skuter i zginął.  
Pływali w środę do późnej nocy. Deszcz nie ustępował.
- Po 40 godzinach pojechaliśmy na pierwszy odpoczynek. Już w pół do ósmej był telefon z Krajowego Centrum Koordynacji Ratownictwa, że mamy jechać na wały. Pojechali bronić huty.
Obrona Huty
Huta Szkła Sandomierz Pilkington Sandoglas jest dla Sandomierza wszystkim, bo daje utrzymanie większości mieszkańców. Dlatego na wale, oprócz 49 strażaków Artusa i wojska, pracowało wielu  hutników. Układali worki tam, gdzie były przesiąki. Było ich wiele. Woda miejscami podniosła się nawet o osiem metrów. Nie mogli dopuścić do przesiąku stopy wału.   
- Początkowo nosiliśmy worki na plecach, kilkaset metrów, potem dyrekcja zakładu zorganizowała dwie amfibie. Nimi dostarczaliśmy na wały 1,5-2 tony pisaku i ludzi, po 50 osób oraz żywność. Dyrekcja zakładu zadbała i o nas, i o cywili. Były ciepłe posiłki, napoje.
Huta produkuje szyby samochodowe. Przez powódź stanęła produkcja VW, bo nie było jak z firmy wywieźć szyb do tych aut. Kiedy zabrakło dojazdu szefostwo firmy zorganizowało 3 śmigłowce. Wywoziły szyby na parking (dalej trafiały na ciężarowe TIRy) a w drodze powrotnej transportowały worki z piaskiem.
Na wale przy hucie „nasi” pracowali do 22.00. Zmieniła ich kompania poznańska.  Kolejnego dnia weszli na wał o 7.00. Mieli do dyspozycji ciężki wojskowy helikopter, który dostarczał duże big-bagi z workami z piachem.
- To była ciężka, fizyczna praca – ocenia Dudek, - Worki były sypane ręcznie, jedne lżejsze inne cięższe. Jak sypie maszyna - worki są równo wypełnione. Maszyna dotarła do nas kolejnego dnia.
W Sandomierzu byli do  godz. 19.00, 22 maja.

Zaskakująca dyspozycja
W niedzielę, 23 maja, w sztabie uznano że huta jest uratowana. Kompania Artus pojechała do miejscowości Otoka, 40 km za Sandomierzem. Tam działała już niemiecka grupa z THW.
- Dostaliśmy sygnał, że wał silnie przesiąka a to grozi zalaniem przepompowni  Grabiny i okolicznych miejscowości. Wyrwę uzupełniliśmy workami z piaskiem.
Łodzie wykorzystano do rozciągnięcia węży, od pomp przepompowni do rzeki tak, aby wypompowywana woda nie rozmywała  wałów. Działania ratownicze zakończyli o 17.00 i pojechali do Sandomierza.
W trakcie jazdy przyszedł komunikat, że... wracają do domu. Obozowisko zwinęli w godzinę i o 20.00, zgodnie z dyspozycją KCKR, wrócili do Gdańska.

„Tam” ginęli ludzie
Powódź zebrała swoje ofiary.  W Sandomierzu i okolicy ginęli ludzie. Wielu woda zaskoczyła.
- W Sandomierzu za naszej bytności potwierdzono siedem ofiar, w drodze powrotnej słyszeliśmy, że wyłowiono piętnastą i nadal szukają. Kiedy byłem w 1997 r. w akcji, na powodzi we Wrocławiu, nie miałem takiego  wrażenia jak teraz. Dlaczego? Teraz ludzie mają większe majątki, piękne domy, ogrody ekskluzywne samochody. Przy powodzi wszystkich równo zalało i serwisy samochodowe i komisy, salony, i te piękne ogrody i domy. Przewoziliśmy wielu ludzi. Widać było tę rozpacz, bo woda zabrała wszystko. Wielu mówiło, że ma kredyty. Niektórzy liczyli, że może za dwa - trzy lata te domy sprzedadzą...
Strażacy widzieli także powodziowe hieny – złodziei, poruszających się dmuchanymi  łódkami.
- Policja wprowadziła zakazy. Od 20.00 na wodzie mogliśmy pływać tylko my. Pozostałe osoby były spisywane i sprowadzane na brzeg. Przy nas złapali złodziei, którzy ukradli biżuterię, antyki i inne wartościowe rzeczy.

Księża i Caritas z pomocą
Jacek Dudek, będąc w Sandomierzu dowiedział się, że wiele budynków i terenów należy tu do kościoła. Ten kościół bardzo pomagał powodzianom.
- Księża zadbali o transport wielu poszkodowanych w powodzi. Służyli nam pomocą i znajomością terenu w ustalaniu planu ewakuacji. To właśnie oni zadbali o pierwszy dla nas posiłek po 30 godzinach walki z powodzią. Siostry zakonne przywiozły nam kanapeczki, które smakowały jak nigdy. Przychodzili też mieszkańcy z kawą, herbatą, kanapkami, właściciele lokali gastronomicznych też przywozili gorące posiłki. Takie pospolite ruszenie było wyrazem szczególnej wdzięczności i szacunku dla ratowników.

System? Działa
Nasi strażacy widzieli pozalewane stacje paliwowe, rozszczelnienie cystern z gazem.
- Ten system się sprawdza – ocenia st. kpt. Dariusz Żywicki. - Nie ma tu przypadku. My, mundurowi, jesteśmy dobrze zorganizowani.
Uczestnicy akcji ratunkowej nie chcą oceniać współpracy i współdziałania ze służbami cywilnymi. Po ich relacji widać, że różnie to wyglądało, bo sztaby kryzysowe działają różnie. Dobrze, że to czego nie zapewnili samorządowcy spontanicznie zapewnili mieszkańcy. Wielu było zaskoczonych że pomoc przyszła aż z Gdańska.
- Na krótko przed wyjazdem poszliśmy zobaczyć piękny, niezalany rynek i miejsca, gdzie porusza się słynny z filmu ojciec Mateusz – wspomina J. Dudek. - Kupiłem córeczce, Julii. pamiątkę z o. Mateuszem. Powiedziałem pani w sklepie, że nasza kompania wraca do Gdańska. Ucieszyła się bardzo, bo jak strażacy wyjeżdżają to znak, że jest już bezpiecznie.

Ma „pamiątkę” na całe życie
Kiedy wrócili do Starogardu byli bardzo zmęczeni. Właściwie dopiero następnego dnia podzieli się z kolegami wrażeniami z „obrony” Sandomierza.
Dwa dni po powrocie Jacek zauważył silne, zaczerwienienie na lewej  nodze. Noga puchła i bolała. Lekarz stwierdził zakażenie - silny stan zapalny. Zapisał  iniekcje i antybiotyki. To chorobę podleczy, ale ten stan może powracać.
Prawdopodobnie stan zapalny jest od brudnej wody. Najpierw były otarcia na nodze. Trudno, żeby nie było po tych „dziestu” godzinach w butach, w wysokich gumowcach, w które i tak jakoś woda się wlała. Przy akcji nikt o tym nie myślał. W powodziowej wodzie pływało wszystko: od paliw, które wyciekły z CPN, przez martwe zwierzęta, które się potem rozkładały w słońcu, pływały fekalia z szamb, śmieci, chemikalia.
-    Najgorsze? Najgorsze było obciążenie psychiczne, widok przerażonych ludzi. Z drugiej strony zaskoczyła mnie ta determinacja i poświęcenie w ratowaniu miejsca pracy w hucie.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

www 11.06.2010 22:56
brawo Tylko czemu 2 ludzi tam pojechalo Nie mozna bylo wyslac 4....5 ???

Reklama
KOMENTARZE
Autor komentarza: agataTreść komentarza: "Nową przypowieść Polak sobie kupi, Że i przed szkodą, i po szkodzie głupi." autor: Jan Kochanowski. Ciągle na czasie i czuję, że aktualne będzie do końca swiata.Data dodania komentarza: 29.10.2024, 11:44Źródło komentarza: Skrzywdzeni pracownicy wnoszą pozwy przeciw PKP Cargo. Pierwszymi zwalnianymi kolejarzami są ci należący do związku „Solidarność”!Autor komentarza: buźkaTreść komentarza: Ja tu widzę faszystowskie świnie przy korycie. Nic więcej.Data dodania komentarza: 28.10.2024, 21:54Źródło komentarza: Promocja książki dr. Mateusza Kubickiego pt. "Okupacja niemiecka w powiecie starogardzkim w latach 1939–1945"Autor komentarza: agataTreść komentarza: Rączki poobcinać a nie że teraz za nasze pieniądze dlej będą nic nie robic tylko spać i jeśćData dodania komentarza: 28.10.2024, 11:34Źródło komentarza: Policjanci zatrzymali włamywaczy, którzy trzykrotnie okradli niezamieszkały budynek w TczewieAutor komentarza: tutamTreść komentarza: Jeśli co roku ze wszystkich szkół średnich w Starogardzie na studia do Gdańska wyjeżdżają prawie wszyscy maturzyści i po skończeniu studiów już nie wracają, to niestety może tak być.Data dodania komentarza: 28.10.2024, 00:20Źródło komentarza: Starogard się wyludnia?! Z roku na rok miasto liczy coraz mniej mieszkańcówAutor komentarza: tutamTreść komentarza: Dlaczego osoby z marginesu noszą dziś bejsbolówki albo kaptury? Skąd ta wieśniacka hip-hopowa moda?Data dodania komentarza: 27.10.2024, 23:36Źródło komentarza: Ukradł 100 metrów kabla z budowy. Złodziej stanie przed sądemAutor komentarza: tutamTreść komentarza: Dziwnie działają narkotyki, że skakanie po dachu aut jest takie kuszące i atrakcyjne. Pewno siada psychika młodego człowieka, gdy widzi, że prawie każdy pracujący ma dziś samochód, a ja nie.Data dodania komentarza: 27.10.2024, 23:34Źródło komentarza: [NAGRANIE Z MONITORINGU] Młody nabuzowany mężczyzna skakał po dachu auta na starogardzkim Rynku
Reklama
Reklama
Reklama