Tosia ma dopiero 2 miesiące, a przed sobą walkę z najtrudniejszym przeciwnikiem. Nowotwór nie pyta o wiek, wykształcenie ani status społeczny. Atakuje nagle i niespodziewanie. Odbiera siły i niszczy wszystko na swojej drodze. Koszt walki o zdrowie może wynieść nawet milion złotych, dlatego potrzebna jest Wasza pomoc. Wystarczy drobny gest każdego z nas, by Tosia mogła cieszyć się w pełni życiem razem z innymi dziećmi.
„Cisza przed burzą,
chwila wytchnienia przed horrorem”
W pierwszych tygodniach nic nie wskazywało na to, że ze zdrowiem Tosi jest coś nie tak. Dziewczynka była energiczna i radosna, rosła jak na drożdżach.
- Ta ciąża była dla mnie wyjątkowym doświadczeniem. Wszystko było takie nowe, działo się po raz pierwszy… Kolejne zmiany, które zwiastowały, że niebawem w naszym życiu nastąpi prawdziwy przełom. Pojawienie się Tosi na świecie było spełnieniem marzeń. I chociaż gdzieś pod skórą matka zawsze martwi się, że coś może pójść nie tak, to jednak zawsze wygrywa nadzieja na to, że kolejnego dnia również wyjdzie słońce – mówi pani Teresa, mama Tosi. - Wszystko brzmiałoby pewnie jak historia wielu młodych rodziców, podekscytowanych pojawieniem się na świecie nowego człowieka. Człowieka uczącego ogromnych pokładów miłości, pokazującego, co w życiu jest ważne. Minął pierwszy wspólny miesiąc, drugi, każdego dnia uczyłyśmy się wzajemnie czegoś nowego. Te doświadczenia to coś, co zostanie ze mną na zawsze. Bo to była cisza przed burzą, chwila wytchnienia przed horrorem – opowiada.
Plamka na oku
Podczas kąpieli córki, pani Teresa zupełnie przypadkiem dostrzegła na oku plamkę.
W pierwszej chwili pomyślała, że może być to zaćma lub infekcja, ale coś nie dawało jej spokoju.
- Przy takim maluszku najważniejsza jest obserwacja, zawsze powtarzali wszyscy. Mój pierwszy macierzyński impuls mówił: jest źle, ale wtedy jeszcze próbowałam się przed tym chronić, nie chciałam dopuścić do siebie myśli o tym, że Tosia może być w prawdziwym niebezpieczeństwie – mówi mama dziewczynki. - Nie mogliśmy czekać ani chwili. Już następnego dnia byliśmy u lekarza. Musiałam wiedzieć, myśl o tym, że coś się dzieje z moją kruszynką, spędzała mi sen z powiek. Lekarze podejrzewali guza. Dostaliśmy skierowanie na USG, a to potwierdziło najgorsze obawy. Nowotwór. To słowo dotarło do mnie dopiero po jakimś czasie. Stałam podczas rozmowy z lekarzem i miałam wrażenie, że życie toczy się obok, że te słowa kierowane są do kogoś innego. Nie miałam nawet siły płakać. W mojej głowie pojawiały się miliony myśli. I najważniejsza: co teraz?! Co grozi mojej córeczce?! – opowiada drżącym głosem.
Ratujmy oko Tosi!
Aby pomóc małej Tosi, wystarczy wejść na stronę: www.siepomaga.pl/oczko-tosi i wesprzeć leczenie dziewczynki dowolną kwotą. Do końca zbiórki pozostało niewiele czasu, ale wielokrotnie udowadnialiście już, że macie ogromne i hojne serca. W imieniu rodziców prosimy Was chociaż o najdrobniejszą wpłatę.
Więcej na ten temat przeczytacie w aktualnym wydaniu Gazety Kociewskiej.
Napisz komentarz
Komentarze